Saturday, September 26, 2015

Długo i o jedzeniu

Dzisiaj będzie długo i o jedzeniu, więc zacznijmy od śniadania:
(serek biały Capri, pomidor, szczypior, bagietka, kawa, mąż sobie zrobił rano przed pracą *^-^*)




Jak tak patrzę na datę ostatniego wpisu, to widzę, że zniknęłam na dłuuugo... W tym czasie nie próżnowałam - na przykład wydziergałam jeden i trzy czwarte i jedną dziesiątą trzech różnych swetrów! *^o^*
Pierwszy pokażę lada dzień, trzeci zajmie mi trochę czasu bo plotę warkocze, natomiast co do tego środkowego... Z włóczek kupionych w ciuchlandzie wybrałam kilka najgrubszych motków i w cztery wieczory zrobiłam 70% zimowego pulowera na drutach 7 mm. Niestety, skończyła mi się włóczka a kiedy poszłam do ciuchlandu poszperać w koszu w motkami okazało się, że... kosza już nie ma i włóczek NIE BĘDZIE!!!...  No i jestem w kropce. Mogę dokupić kilka motków tej samej firmy w sklepie online w UK, ale ten sweter był atrakcyjny dlatego, że był wynikowy, z włóczki która mi się trafiła za bezcen. A kupowanie trzech motków za dwa razy tyle co cała reszta (z czego połowa kwoty to wysyłka) tę atrakcyjność znacząco obniża, duh..... Muszę pomyśleć, co z tym fantem zrobić, może znajdę w Polsce jakiś odpowiednik, na szczęście do zimy daleko!

Ochłodzenie chwilowo ochłodziło moje zapały szyciowe, ale dotarły następne materiały, które kupiłam sobie w ramach prezentu imieninowego na Etsy w Chinach, i mam nowe inspiracje i nową chęć do szycia. *^v^* (krata jest z Allegro)
Lada dzień znowu będę szyć bawełniane sukienki i płakać, że jest za zimno, żeby je nosić bez grubych rajstop i swetra. ^^ Ale kusi mnie, żeby wziąć się też za inne projekty, no i czeka już uprany kupon kraciastej wełny na drugie spodnie dla męża.




Dużo gotowałam. W zasadzie gotowałam każdego dnia, *^v^*, ale mam kilka potraw, którymi chcę się z Wami podzielić.
Na przykład, danie które mnie zachwyciło, ale nie jest dla wszystkich (Robert spróbował i podziękował) - faszerowane tuby kalmarów zapiekane w sosie paprykowym (Nigel Slater, "Kitchen Diaries II").
Nie byłabym sobą, gdybym nie miała ochoty zmodyfikować dania choćby odrobinę. ^^*~~ Nadzienie do kalmara (proporcje na 4 sztuki) składa się z garści pokruszonego jasnego chleba, kilku filetów anchovies, startej skórki z cytryny, posiekanej natki, posiekanego pomidora i kilku łyżek oliwy, i o ile takie nadzienie jest super, to nie do końca pasuje mi konsystencja rozmoczonego w soku z pomidorów chleba, zamieniłabym go na ugotowaną garść bulguru albo ryżu. 
Nadzienie upychamy w tubie kalmarów (jak zostanie, to rozsypujemy wokół tuby w naczyniu do zapiekania), i robimy sos: podsmażamy na oliwie posiekane - cebulę, chilli, 3 pomidory, czerwoną paprykę, dodajemy chlust bulionu i dusimy 15 minut. Zalewamy kalmary sosem w naczyniu do zapiekania i wstawiamy do piekarnika na ok. 40 minut/180 stopni.




Drugim daniem Nigela jest pieczona polędwiczka wieprzowa ("Kitchen Diaries II") i tu niestety jesteśmy nieco rozczarowani przepisem, bo czasami Nigel skupia się na pojedynczych smakach i wtedy danie jest płaskie.... Tak było tutaj i w sumie nawet nie wiem, co zawiodło, może moje gotowanie, więc zamierzam danie powtórzyć. 
Polędwiczkę wieprzową lekko nacinamy i nacieramy marynatą: siekane liście rozmarynu, roztarty czosnek, sól, pieprz, oliwa. Wkładamy do piekarnika - najpierw 20 minut w 220 stopniach, potem 20 minut w 180 stopniach.  
Robimy dressing - garść siekanych oliwek, sos z cytryny, oliwa. Po wyjęciu polędwiczki z piekarnika zdejmujemy ją z blaszki, w której się piekła i odstawiamy na chwilę. Odlewamy z blaszki tłuszcz, stawiamy ją na gazie i wlewamy dressing, gotując przez kilka chwil odskrobujemy wszystkie pyszne przypieczone kawałeczki mięsa i przypraw, tworząc sos (dorzuciłam jeszcze kawałek masła, żeby sos zrobił się bardziej aksamitny), którym na koniec polewamy mięso. Zjedliśmy z pak choi i bulgurem.



Na stronie sklepu arabskie.pl znalazłam przepis na moghrabieh - wielki kuskus! Dla mnie hit, mały kuskus jest taki jakiś... za mały! ^^ Może nie trafiłam jeszcze na świetny przepis z jego udziałem, ale nieczęsto z niego korzystam, a ten wielki jest bardzo smaczny. *^v^* Użyłam karczka cielęcego.



Przygotowuję też kolejny wpis z serii "Z zupą jej do twarzy" i mam dla Was na jesień kilka przepysznych zup do przetestowania! *^O^*


***

I pudełka lunchowe z ostatnich dwóch tygodni, tym razem mniej, bo mąż różnie pracował albo miał wolne, albo jadał na mieście.







I dwa pudełka odmienne, czyli przekąski do pracy na noce, niestety takie zmiany też się Robertowi zdarzają.

Wariant I
- ciasto filo z nadzieniem: drobno pokrojony kawałek upieczonego kurczaka (może być surowy, ale trzeba go najpierw usmażyć albo upiec), rozdrobniona feta, posiekana natka pietruszki, łycha jogurtu greckiego, żeby to ładnie związać, sól, pieprz, 20 minut w 180 stopniach
- do tego sos z jogurtu greckiego z tartym ząbkiem czosnku i siekaną miętą
(na deser babeczka czekoladowa z konfiturą wiśniową)




Wariant II
- ciasto francuskie z nadzieniem: pokrojone w kosteczkę i podsmażone na oliwie papryka czerwona, boczek, cebula, łycha domowego przecieru pomidorowego (akurat miałam pod ręką jeden słój, bo mi się nie zamknął podczas pasteryzacji, mogą być puszkowe ze sklepu, polecam Pudliszki), sól, pieprz, 20 minut w 180 stopniach
- do tego sos na bazie domowego przecieru pomidorowego z startym ząbkiem czosnku i kolendrą, można zamienić na inne zioła jak kto nie przepada
(na deser babeczka cynamonowa z truskawką, z tego samego ciasta, z którego niedawno piekłam placek cynamonowy ze śliwkami, wrzucałam na bloga)




A teraz idę na kanapę z herbatą, kocem i drutami, przyplątało mi się przeziębienie i czuję się trochę słabo... (stąd brak angielskiej wersji wpisu, po prostu chwilowo nie mam na to siły).
Trzymajcie się ciepło!

9 comments:

  1. Wondered if you were away on holiday but now I see that you've been busy cooking. Didn't let the lack of English deter me from reading; it is always interesting to read post with Google Translate.
    Get some rest

    ReplyDelete
    Replies
    1. Thank you very much! I'm sorry for the lack of English version but I have a cold and just couldn't translate the post, it was too long... I've been sick on and off for the past two weeks, and there were some family issues I don't want to talk about on the blog, but I had time to knit and received more fabric that inspired me to go back to sewing. *^v^*

      Delete
    2. Believe me, I understand family issues. Also am fighting something but not sure if it allergies or a cold.
      Take care of yourself and happy knitting and sewing.

      Delete
  2. Cóż, zawsze jak widzę Twoje pudełka mężowskie to szlag mnie z zazdrości trafia :) bo ja mojemu nie mam czasu takich pięknych robić :) Po za tym zawsze łapię się na chęci odgryzienia monitora, który to odruch jest spowodowany obłędem kolorystycznym w powyższych! Więc jesteś Perfekcyjną Panią Domu, a ja jedynie Desperate HW ;)

    Życzę ciepełka i zdrówka :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję!
      Ja ostatnio też jakoś nie mam czasu ani weny, żeby robić takie fikuśne jak kiedyś, muszę się bardziej przyłożyć... ^^*~~ Więc aż tak perfekcyjna nie jestem, czasami tak mi się strasznie nie chce, i mówię "jutro kupujesz sobie obiad, nic nie przygotowałam"... Wyłazi ze mnie leniwiec! *^0^*

      Delete
  3. tak czekałam i czekałam kiedy coś się pojawi. widzę, że niedługo będzie się działo na blogu, skoro teraz się dzieje na drutach :) piękne materiały zakupiłaś!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam nadzieję, że jutro nie będzie padać i zrobię zdjęcia sweterka, chociaż mąż był dziś na koniach i wrócił jakiś obolały, i przebąkuje o spędzeniu niedzieli w domu, z naciskiem na "w domu".... *^o^*
      Materiały dały mi nowego kopa do szycia, jak tylko się lepiej poczuję to wracam do maszyny!

      Delete
  4. Właściwie mały wstyd, bo zazwyczaj pobieżnie przeglądam Pani blog [tyle do zobaczenia, a czas nie chce się rozciągnąć!], ale przy zdaniu o zbyt małej kaszy kuskus, przypomniał mi się przepis mojej znajomej: http://coquina.blox.pl/2015/04/Eksperymenty-fusion-i-obzarstwo.html, i musiałam zostawić komentarz z linkiem. Mi ogromnie posmakował, może i Pani też podpasuje?
    I faktycznie - cudne te kwiatowe wzory na tkaninach!

    Pozdrawiam, i obiecuję zatrzymywać się na dłużej przy Pani wpisach!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję za przepis, na pewno wypróbuję! *^v^*
      Zapraszam częściej na mojego bloga i proponuję przejście na "ty", jak Joanna z Joanną! ^^*~~

      Delete