Friday, March 01, 2019

Książki kucharskie - przewodnik subiektywny II

Tyle było mojego dziergania... Swetrowi brakuje rękawów, ale cóż z tego, skoro poszłam do ortopedy z suchym kłującym bólem pod kciukiem a on mi zalecił ortezę, leki, maści, chłodzenie i kończynę w elewacji przez dwa tygodnie... Przeciążyłam rękę, prawdopodobnie opróżnianiem mieszkania z gratów jak szalona, sama, bez pomocy, a i kto wie, może przy okazji wciąż wyłażą ze mnie nerwy zeszłego roku?... Nie róbcie tak, robaczki!




No to dziś druga część o moich ulubionych książkach kucharskich. ^^*~~  Pierwsza część jest tutaj.
A będzie jeszcze trzecia!

***

Nowy nabytek z początku tego roku i od razu miłość od pierwszego przejrzenia zawartości! *^V^*



To "Miska szczęścia" Laury Osęki, i ta książka jest dokładnie o tym - o misce. O misce wypełnionej jedzeniem - sezonowym (przepisy podzielone są na pory roku i na miesiące), nieskomplikowanym - znajdziemy tu zupy, gulasze, sałatki, miski Buddy, owsianki, budynie. Jedzeniem na każdą porę - na śniadanie, lunch i kolację, do zjedzenia w domu i z pudełka, o, pardon - z miski w pracy. ^^*~~ Dania są w większości wegetariańskie, z niewielkim udziałem ryb.  Znajdziemy nasze ulubione klasyki z czasów dzieciństwa - pyry z gzikiem albo makaron z serem i truskawkami! *^0^*


 
 

To co mnie ujęło z punktu widzenia założenia wizualnego to fakt, że każda potrawa została podana i sfotografowana w tej samej misce. Nic innego nie zakłóca nam odbioru zdjęć, tylko powierzchnia stołu i zawsze ta sama piękna miska wypełniona pysznościami (no,  na dwóch czy trzech zdjęciach jest szklany pojemnik z dressingiem), żadnych sztućców, ściereczek, desek, przeszkadzajek. *^v^*


 Ziemniaki, szpinak, cebulka, imbir, czosnek, kumin, kolendra i cynamon, chili, i jajko jako dodatek śniadaniowy. *^V^*


Wszystkie przepisy są pomyślane na dwie porcje, co łatwo zmniejszyć lub zwiększyć w miarę potrzeb. Autorka promuje kupowanie najlepszych jakościowo produktów, na jakie nas stać (nie chodzi o trufle i kawior! ^^ raczej o porządne pomidory i wesołe jajka od grzebiących kurek), gotowanie sezonowe i oparte na lokalnych produktach. Co ciekawe, w przepisach pojawiają się mleka roślinne, ale sery i śmietana z mleka krowiego, taka mała niespójność, hm... 
I jest to druga osoba, o której słyszałam, że ma prawie 1000 książek kucharskich! *^O^*


 

***



Na pewno polecam "Kuchnię japońską" Kimiko Barber, ale jeżeli ktoś szuka rozbudowanej bazy japońskich przepisów, to nie ta książka. Przepisy są, owszem, ale przede wszystkim dostajemy rzetelny opis wielu japońskich składników w podziale na kategorie - skąd pochodzą, jak się je hoduje, uprawia albo poławia, co to jest yuzu, miso, katsuobushi, kanten, jakie są odmiany grzybów i rodzaje przetworów sojowych, jakie warzywa jedzą Japończycy, jakie makarony i wodorosty. Solidna uporządkowana dawka wiedzy, która jest punktem wyjściowym dla naszych dalszych eksperymentów kulinarnych z kuchnią Japonii.


 
 
***



Jeśli myśleliście, że temat książek z przepisami na hummus, kuskus i falafel został wyczerpany w pierwszej części wpisu, to byliście w błędzie, ponieważ mam jeszcze "Honey and Co" autorstwa Sarit Packer i Itamara Srulovicha. *^o^* Ta para pochodzi z Izraela i prowadzi restaurację o takiej właśnie nazwie, w której serwują nowoczesne dania ze Środkowego Wschodu.


 


Naszym ulubionym daniem z tej książki jest kurczakowa pastilla i sfiha z grzybami! Bo owszem, są tu przepisy na warzywa ale też sporo na mięsa i ryby.
Ci sami autorzy wydali też książkę z przepisami na ciasta i słodycze, ale nie planuję jej kupić, bo nie jesteśmy aż takimi fanami słodkości. Oraz drugą książkę z przepisami różnymi.


 

***



Pisałam, że nie mam pojęcia o kuchni żydowskiej, więc kupiłam sobie książkę, która tę kuchnię przybliża w ciekawy sposób - to "Hazana"  Paoli Gavin. (to znaczy "jedzenie które cieszy" ^^*~~) Znajdziemy tu wegetariańskie potrawy Żydów z całego świata, najpierw dostajemy opis świąt żydowskich i krótką historię Żydów w poszczególnych krajach, w których żyli. Przepisy są podzielone na kategorie (zupy, makarony i pierogi, zboża, dania główne, jajka, warzywa, desery i dania świąteczne), a przy każdym z nich jest kraj, z jakim związana jest dana potrawa.


 

Na przykład dania polskich żydów to m.in.: kluski z makiem, kasza gryczana z grzybami, placki z ziemniaków i jabłek, babka ziemniaczana, cymes z marchewki, ciasto miodownik, bliny serowe, kompot z suszonych śliwek. Coś brzmi znajomo? *^V^* Mamy tu też kraje nam bliskie jak Czechy i Węgry, ale też egzotykę pod postacią Syrii, Algierii, Iranu, Maroka.


 

***

Nigel Slater. Bardzo lubię jego serie telewizyjne i skusiłam się na kilka książek.



Każda z nich jest inna, i każda skupia się na czymś nieco innym, chociaż kuchnia Nigela jest trochę podobna do gotowania Jamiego Olivera - proste brytyjskie klasyki podkręcone pomysłami i przyprawami imigrantów, głównie z Azji i Bliskiego Wschodu. 
"The Kichen Diaries" II i III to opowieść, która trwa od stycznia do grudnia, dwa różne lata zamknięte w smakowitych historiach związanych z mijającymi porami roku, wypełnione przepisami na sezonowe dania (część pierwsza, której nie mam, to był faktyczny ciągły rok, te części to kompilacja zdarzeń z różnych lat, ale tak samo ujęta dzień po dniu, miesiąc po miesiącu). Książki ciepłe, domowe, rodzinne, bardzo lubię je czytać jak beletrystykę, przy okazji trafiając na jakiś fajny przepis!


 Zapiekanka w cieście francuskim z fetą i burakiem liściowym, z książki "The Kitchen Diaries II


"The Real Food"  to zbiór klasycznych przepisów w podziale na kategorie składników, teraz polemizowałabym, czy był sens wydawać w ogóle tę książkę, ale mam i czasami do niej zaglądam.
"Eat" ma z podtytuł 'The little book of fast food" i znajdziemy w niej miliony przepisów na szybkie i proste dania, jest jakiś pomysł i obok kilka modyfikacji. Gdybym miała polecić tylko jedną książkę Slatera to byłaby właśnie ta, dostajemy tu najlepszy stosunek jakości i ilości przepisów do ceny. Ma też bardzo poręczny format.
Tutaj więcej pisałam o tych książkach. 

W tym roku Nigel Slater wydaje dwie książki: 16 maja wychodzi "Greenfeast: spring, summer" a 5 września "Greenfeast: autumn, winter". Jak można się domyśleć z tytułów są to sezonowe dania wegetariańskie. Jeszcze nie wiem, czy je kupię, poczekam chyba na pierwsze recenzje.


***

Teraz pytanie, co z Jamiem Oliverem?... 



Mam dużo jego książek, kupowałam zarówno polskie jak i brytyjskie wydania, jedną z nich nawet wygrałam w konkursie na kuchnia.tv (niczego nie musiałam zrobić, decydowało losowanie ^^*~~). Kiedyś obejrzeliśmy serię Jamiego o brytyjskim gotowaniu i wpływach innych kultur na tę kuchnię, i potem długo polowałam na Amazonie na "Jamie's Great Britain", była bardzo droga!... Aż wreszcie po kilku latach przy okazji kupna czegoś innego dorzuciłam ją do koszyka za ok. 3 funty, o ile dobrze pamiętam! Cieszyłam się, że to taka okazja! No i co? I okazało się, że ja już nie gotuję w ten sposób!.... Tłuste dania pełne śmietany, masła, pieczone kawały mięsa... My od kilku lat tak nie jadamy. No i książka stoi na półce, chyba powinnam się z nią pożegnać. ^^ 
"Włoska wyprawa Jamiego" to sporo włoskich klasyków, jeśli lubicie taką kuchnię to będziecie zadowoleni, Niedawno wyszła druga książka na ten sam temat, nie wiem, czy to wznowienie tej pierwszej czy zupełnie nowe przepisy, nie będę jej kupować.
Z kolei "Gotuj z Oliverem" to podstawy gotowania - jak zrobić kruche ciasto na słodko i słono, makaron, podstawowe sosy, jak ugotować risotto, jak dobrze wybrać mięso czy rybę w sklepie, jak się dzieli tusza wołowa, wieprzowa, kurza, na co najlepiej wykorzystać poszczególne ich części. Jeśli chcecie dać komuś niegotującemu pierwszą podstawową książkę kucharską to może być właśnie ta!
Bardzo lubię pozycję "Jamie w domu" (mogę oglądać powtórki tej serii w tv na okrągło!), to sezonowe ciepłe sycące domowe jedzenie oparte na własnym ogródku Jamiego i trzy niedawne książki "Save with Jamie", i obydwie o superfoods (pisałam o nich tutaj). To już jest nowy Jamie, sezonowy, nowoczesny, lekki, zdrowy, bez takiej ilości mięsa i tłuszczu za to z furą ciekawie podanych warzyw.
Książki "30 minut w kuchni" i "Jamie's 15 minute meals" to ciekawostka, przyznaję, że nigdy nie zrobiłam żadnego całego posiłku według tych przepisów, ale gotowałam poszczególne dania i były smaczne.

***

Zapraszam na trzecią część za niedługo. *^v^*

12 comments:

  1. A miałam tej drugiej części nie czytać, bo już z pierwszej zaplanowałam kupić większość pozycji! Tym razem wybiorę chyba tylko "Miskę szczęścia" - zawartość wygląda bardzo interesująco, odpowiada mi podejście do wyboru produktów, jedzenie dość proste, z przewagą wege. Podoba mi się też ten pomysł z prezentacją potraw w tej samej stylizacji - główną rolę gra potrawa!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiadomo, nie trzeba kupować wielu książek, ja przecież pokazuję moje zbiory z kilku dobrych lat! *^V^* "Miska szczęścia" jest świetna, bo kompaktowa a treści dużo, znajdziemy tu wiele odmian dań i na różne pory dnia, zrobimy i śniadanie, i lunch do pracy, i kolację.
      No i, tego... zapraszam na trzecią część wpisu za jakiś czas... *^O^*

      Delete
  2. mam jedną książkę której możesz nie mieć, a ładnie by ci pasowała do kolekcji ^v^ ale się nie zdradzę. jak kiedyś nawiedzę polski padół to ci przywiozę ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Brzmi to bardzo intrygująco! *^V^* Z przyjemnością przygarnę jakąś fajną książeczkę kucharską...

      Delete
  3. Podziwiam, z jaką dbałością o szczegóły przygotowujesz posiłki dla dwóch tylko osób. Małe porcje, a tyle składników. Przepięknie wyglądają Twoje dania, równie, jak te z książek. A ja odrzucam przepis, jeśli jest w nim powyżej 6 składników, bo mi się wydaje zbyt skomplikowany.
    Pozdrawiam, Jagoda (jeszcze mnie nie znasz)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to już się poznałyśmy, bardzo mi miło! *^V^*
      Chce mi się, bo chcę jeść smacznie i kolorowo, gotowanie i jedzenie to moja pasja. A raczej odwrotnie, najpierw jest jedzenie, a czasami muszę sama sobie ugotować to, na co mam ochotę, bo nie ma tego w sklepach ani w restauracjach. I ja często gotuję tylko jedną porcję! *^o^* Bo mąż je w pracy albo nie lubi tego, co ja chcę zjeść.
      Zachęcam do eksperymentów z kuchnią indyjską, owszem - dania mają często wiele składników, ale sprowadza się to do przygotowania przypraw na jednym spodku, potem gotowanie jest już szybkie i banalne! ^^*~~

      Delete
  4. O rany! Nie ustaje w podziekowaniach:D Tak sobie, niesmialo poprosilam o Twoje wskazowki i myslalam, ze po prostu wrzucisz moze pare zdjec wybranych ksiazek kucharskich, a Ty podeszlas do tematu super sumiennie i beda nawet 3 wpisy nt! Wow! No ale fakt faktem - wiedze nt i umiejetnosci masz juz duze, to ja, nierozsadnie, sie spodziewalam jakiegos skrotu, skoro masz znacznie wiecej do pokazania:)

    Pokazujesz przy okazji jak dluga droge przeszlas i jak zmienilas zarowno sposob gotowania, jak odzywiania, a takze np.robienia zakupow. Bardzo to dla mnie ciekawe kibicowac Ci, bo sama dokonalam roznych zmian, a nie mam niestety w rodzinie zadnego zrozumienia. Ida w zaparte, ze im nie potrzeba, oni nie beda itd. Dalam spokoj i ide ta droga sama, ale w dobrym towarzystwie, jak widze:)

    Dzieki za info o Jamiem i innych - fakt, jak juz sie sprobuje naprawde dobrego, zdrowego, aromatycznego i naturalnego odzywiania, z przewaga warzyw - stare przepisy i kuchnia ciezka, tlusta, mleczna czy miesna przestaja byc atrakcyjne. Wyraznie zmienily sie moje kubki smakowe i tak jak kiedys moglam jest byle-zarcie, to teraz najbardziej smakuje mi moje wlasne, swieze, naturalne:) I pozadam tych nowych smakow, np.jak jem chwilowo mniej warzyw to tesknie za nimi. Albo kiedy nie uzywam przypraw - tak samo brakuje mi smakow swiezych/suszonych ziol:)

    Fajna rzecz sie tez wydarzyla - przestalam solic gotowane potrawy. Dosalam na talerzu. I to jest super opcja, zeby zmniejszyc ilosc uzywanej soli. Teraz pol kilo soli zjadam w kilka mcy, wczesniej starczalo mi na 1-2 mce! Automatycznie przestalam lubic tak mocno solone potrawy.

    Przeczytam sobie ten wpis pare razy i z wielka frajda ppczekam na cd.:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja staram się skracać... *^-^* Wrzucam esencję wiadomości o każdej książce, ale okazuje się, że mam ich więcej do polecenia niż myślałam! *^V^*
      Tak, nasze jadanie zmieniło się przez lata - od dań gotowych i zamawianej pizzy kiedy jeszcze pracowałam po gotowanie z dobrych składników, z przewagą warzyw, zbóż. Cieszę się, że teraz coraz młodsi ludzie mają świadomość co jest zdrowe a co nie! U mnie w domu też nie jest tak, że jadamy dokładnie to samo. Pomijam już preferencje smakowe (Robert nie ruszy brukselki i nie przepada za wątróbką), ale nie ma opcji, żeby na śniadanie zjadł owsiankę czy jaglankę z owocami, może ewentualnie granolę. Ale rzeczywiście w dużej części nasze spojrzenie na jedzenie się pokrywa, nie wiem, jak by to było, gdyby moja druga połówka nie podzielała moich poglądów żywieniowych w dużym stopniu... Bo to nie jest tylko kwestia smaku, ale przede wszystkim zdrowia i nie chciałabym patrzeć, jak się powoli zabija makdonaldem i chipsami.
      Wiem, że gdybym miała dzieci, to one od małego byłyby karmione tak jak ja byłam - warzywami i owocami (mięso też było oczywiście, mój dom nie był wege). Od malucha znałam smak każdego warzywa i owoca, do obiadu zawsze były surówki a na kanapce oprócz wędliny pomidor czy ogórek, nikt mnie do tego nie zmuszał, widziałam, jak rodzice chętnie jedli warzywa (obok dużych ilości mięsa...) i pewnie dlatego byłam wszystkojadkiem. Dziwię się, kiedy ktoś mówi, że jego dziecko nie tyka warzyw i zastanawiam się, czy on sam daje mu przykład warzywa jedząc, pewnie nie.
      Jamie też przeszedł tę drogę, chociaż zawsze był miłośnikiem kuchni włoskiej, która kojarzy się przecież z dojrzałymi pomidorami czy karczochami w oliwie. Ale kiedyś gotował ciężko, a potem zmienił sposób gotowania i teraz wymyśla fajne lżejsze potrawy. *^v^*
      A z solą najlepiej jest zrobić eksperyment - dzienna dopuszczalna dawka to 6 g dla osoby dorosłej, warto nasypać sobie te 6 gramów i zobaczyć, że to łyżeczka do herbaty... I mówimy sobie, ja tylko tak posypię to czy owo, przecież to niewiele soli, a potem zliczamy całą sól, jaką dziennie zjadamy we wszystkich produktach przetworzonych i daniach gotowych, i nagle SZOK! *^V^*

      Delete
  5. Biednaś Ty. Ale ile masz pocieszaczy. Na tę miskę nabrałam wielkiej ochoty Ile jest soli dobrze też widać, jak się przestanie jeść wędliny i po czasie spróbuje wrócić.
    A ja minimalizowałam wczoraj narzędzia męża i przeżyłam. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. To co powiesz na wieść, że mąż zaraził mnie zakatarzeniem i od wczoraj obydwoje umieramy na katar!... >< Walczę, bo ten tydzień mam wyjątkowo zajęty na mieście i nie mogę leżeć w łóżku złożona chorobą...
      Masz rację, przyzwyczajamy się do pewnym silnych smaków i kiedy je odstawimy, to nagle powrót do nich to szok! Podobnie, kiedy odstawimy przetworzone jedzenie pełne soli i cukru to nagle zaczynamy czuć subtelne smaki pojedynczych warzyw. *^v^*
      Brawo Ty! *^V^* Ja mam w planach posprzątanie piwnicy, ale to dopiero w drugiej połowie marca, jak ręka mi wydobrzeje, ech...

      Delete
  6. bardzo dziekuje za przeglad!
    Miska mnie zachwycila na kilku poziomach. Podobnie jak Ty, preferuje proste zdjecia i zawsze mnie bawia zdjecia, na ktorych jest 100 pojedynczych talerzykow, ozdobnych miseczek i jeszcz artstycznie rozsypana maka;) Poza tym jak ogromnie lubie takie miski i czesto tak jadamy, od owsianek na sniadanie, przez salatki (budda bowl) na lunch az po miche duszonych warzyw (gunasz?) ze zborzami na obiad.
    Ale stane w obronie kombinacji mleka roslinnego z serem i smietana, bo ksiazka, jak sama piszesz nie jest wegetarianska, nie mowiac juz o weganskiej. My jemy tak samo- staram sie ograniczas produkty odzwierzece (miesa nie jem od lat)- w kwestii "mlek" zdecydowanie wybieram roslinne, bo sa rownie smaczne w koncowym produkcie, a zdrowsze dla mnie i dla srodowiska; za to smietana czy sery sa jednak niepodrabialne produktami roslinnymi (wiem, ze sa opcje, mi po prostu nie podchodza). Uwazam, ze kazde ograniczenie produktow zwierzecych ma sens, nawet jesli nie pozbywamy sie wszystkich:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Proszę bardzo, zapraszam na trzecią część niedługo. *^v^*
      Jak tak się zastanowię, to ja też najbardziej lubię jedzenie z miski - kasza albo makaron z jakimś gęstym sosem, z kawałkami warzyw. Zimą na gorąco, a latem z białym serem, śmietaną i truskawkami! ^^*~~
      Nie, nie, ja nie zarzucam "Misce" tych serów obok mleka roślinnego, tylko mnie to zastanowiło, bo zazwyczaj autorzy kulinarni używają mleka odzwierzęcego albo nie, nie spotkałam się jeszcze z połowicznym podejściem i nie było nic napisane na ten temat. Wspomniałam o tym w recenzji, żeby kupujący o tym wiedzieli. Ja od kilku miesięcy właśnie tak się żywię - mleko roślinne do owsianek a w innych potrawach sery krowie, kozie i owcze (chociaż planuję eksperyment i czasowe ich odstawienie). I zgadzam się z Twoim zdaniem, nawet małe kroki się liczą! *^o^*

      Delete