Monday, March 11, 2019

Chora...

Znowu jestem chora, od piątku... W piątek cały dzień spędziłam na kanapie pod kocem, przysypiając, oglądając Netflixa, trochę też szkicowałam i udało mi się skończyć obrazek nad którym pracowałam z przerwami, żeby za bardzo nie obciążać ręki. 
I'm sick again, since Friday... I spent the whole day on the sofa under the blanket, sleeping, watching Netflix, I've been sketching a bit and I managed to finish the drawing I've been working on recently taking breaks to give my hand a rest.



W sobotę poczułam się lepiej a ponieważ mieliśmy już kupione bilety na Whisky And Friends Festival to poszliśmy, i to był błąd, bo super wietrzna i deszczowa pogoda bynajmniej nie przysłużyła się mojemu zaziębieniu... Wręcz przeciwnie, pod wieczór do kataru dołączył kaszel i ból gardła, więc niedzielę postanowiłam spędzić w domu. Dodatkowo, festiwal okazał się niezbyt ciekawy, było mało wystawców, na dużej ilości stoisk większość alkoholi (albo wszystkie!) była osobno płatna do spróbowania, a w sklepie festiwalowym już w połowie dnia brakowało towaru (alkohole są często przecenione nawet o 50%, więc opłaca się iść na festiwal na zakupy). Nie podoba nam się taka polityka, same bilety wstępu nie są tanie, a z imprezy na imprezę jest coraz mniej ciekawych alkoholi do spróbowania w ramach biletu, firma goni w piętkę zapraszając coraz mniej wystawców i daje do kupienia bardzo limitowane ilości towaru. Mamy nadzieję, że jesienny festiwal Whisky Live, organizowany przez inną hurtownię, okaże się bardziej interesujący, zresztą właśnie na nim oferowane są moje ulubione whisky ze Szwajcarii, Tasmanii i duński rum! *^V^*
On Saturday I felt a bit better and because we already had tickets for Whisky And Friends Festival I decided to go. It was a mistake. The super windy weather and the rain didn't do any good to my sickness, on the contrary... In the evening the running nose was accompanied by the cough and sore throat, so I decided to stay home on Sunday. Also, this festival's edition was poor, just a few stalls and in some of them most of the samples (or all of them!) were not free but for the separate coupons. People often go to the festival to buy whisky in good prices but here in the middle of the day many brands were already gone! We can observe this practice from one event to another and we do not like it, the tickets themselves are not that cheap and you get less and less for the ticket... We hope the Autumn Whisky Live festival, organised by a different wholesaler, will be much better. They have my favourite whiskies from Switzerland, Tasmania and the Danish rum! *^V^*

kliknij żeby powiększyć / click to enlarge


W niedzielę pomiędzy chorowaniem nadrobiłam zaległości w praniu, oglądaliśmy zawody sumo i skoki narciarskie, ugotowałam hinduski obiad. Robert grał w Yakuzę na PS3. Spokojna domowa niedziela. ^^*~~
Chciałabym już wiosnę, ale taką porządną, upalną, do noszenia bawełnianych sukienek! Nie wiem, czemu w tym roku tak mi się spieszy, ale tęsknię za spacerami w ciepłym słońcu i kawą w kawiarnianym ogródku. I już nie chcę być chora!....
On Sunday in between being sick I caught up with my laundry, we watched sumo and ski jumps, I made Indian lunch.  Robert played Yakuza on PS3. A calm Sunday spent at home. ^^*~~
I've been waiting for Spring, but the real one, warm one, when you can go out in a cotton dress! I don't know why I am so impatient this year but I really miss long walks in the warm sun and coffee in the cafe's gardens. And I seriously don't want to be sick anymore!...

***
DOJadanie

Obiecałam dzielić się naszymi jadłospisami, tak więc pierwsze kilka wegańskich dni (nie dopisuję owoców, ale w trakcie dnia o różnych porach jadamy banany, jabłka, gruszki, pijemy też koktajle na bazie wegańskiego mleka albo jogurtu z owocami):

środa, 6 marca
śniadanie: smażony szpinak, burak liściowy, pomidory z przyprawami, z dodatkiem wegańskiej mozarelli, chleb, domowe konfitury 
lunch: ryż, kiszonki, warzywne japońskie curry (niestety, japońska kostka curry instant składa się m.in. z tłuszczu pochodzenia zwierzęcego i żelatyny, co doczytałam już po jedzeniu, inne wersje miewają anchovies albo bulion mięsny, więc nie będziemy więcej jedli kare raisu podczas DOJadania...)

czwartek, 7 marca
śniadanie - ja zjadłam jaglankę z tartym jabłkiem i rodzynkami, Robert resztę wegańskich dań hinduskich, jakie gotowałam na początku tygodnia
lunch: zupa z soczewicy z przyprawami (mieszanka Florpak), chleb
kolacja: kalafior w przyprawach smażony, ryż, kiszone warzywa japońskie



piątek, 8 marca
śniadanie: ja zjadłam gryczankę z kakao, daktylami i owocami (książka "Nowa Jadłonomia"), Robert jadł kanapki z serkiem do smarowania i rzodkiewkami
lunch: sałatka na ciepło z kaszy gryczanej z przyprawami ("Dania Babci Zosi"), z fasolką szparagową i vegańską fetą Violife
kolacja: spaghetti z pesto z liści rzodkiewki (oprócz pestek słonecznika dałam też pestki dyni i resztkę płatków migdałowych), z awokado i wegańskim parmezanem Violife


sobota, 9 marca
śniadanie: tofucznica (Jadłonomia) z kokosowym bekonem (Jadłonomia), sałatka z różnych pomidorów, rzodkiewki, chleb, serek do smarowania Violife, domowe konfitury z białych porzeczek


lunch: na mieście - bar hinduski Punjab (Warszawa, Al. Krakowska 256, bardzo polecam wegetarianom i mięsożercom, autentyczna domowa kuchnia hinduska w której stołują się hinduscy kierowcy taksówek, *^v^*, niestety nie udało nam się zjeść czysto wegańskiego obiadu - dostaliśmy raitę do ryżu zrobioną na jogurcie, placki latcha paratha są smarowane masłem a masala chai zalana mlekiem...)
kolacja: kanapki z masłem orzechowym i domowymi powidłami śliwkowymi

niedziela, 10 marca
śniadanie: kiełbaski ziołowe BezMięsny, chleb, pomidory, ogórki i rzodkiewki, serek do smarowania Violife, guacamole
kolacja: kanapki - masło orzechowe z domowymi konfiturami, rukola z wegańską fetą, pieczonym burakiem, rzodkiewkowym pesto i kokosowym bekonem.



Jak na razie dwa potknięcia, ale ogólnie rzecz biorąc nieźle nam idzie. Pierwszy tydzień to dużo dań hinduskich bo bardzo lubimy tę kuchnię ale też dlatego, że łatwo mi je zrobić - tylko do ziemniaków z kuminem musiałam poprosić Roberta o obranie ziemniaków, żeby oszczędzać moją bolącą prawą rękę, tak samo jest z krojeniem chleba, reszta dań to było dodawanie przypraw, dosypywanie ryżu czy soczewicy, sama kroję miękkie warzywa. Pesto z liści rzodkiewki i dodatków zrobił za mnie blender a makaron sam się ugotował. ^^ Ale już marzą mi się pierogi, np.: z ziemniakami i bobem, indyjskie samosy, lasagna, wciąż chcę jeść rozgrzewające gęste zupy pełne warzyw i kaszy albo makaronu, risotta z grzybami.

9 comments:

  1. Trzymam kciuki za powrót do zdrowia. Mam nadzieję, że to nie osłabienie odporności przez dietę, tylko jakieś wirusy. Nieustannie podziwiam Twoje posiłki, piękne, zróżnicowane, widać, że artystką jesteś. Mnie wystarczy owsianka z jakimś owocem i już jest dobrze. A jeszcze lepiej, bo szybciej jest wyciągnąć z lodówki biały ser i powidła własnej roboty. Obiady, to, oczywiście, co innego, tutaj nie żałuję czasu. Wydawało mi się, że znam się na gotowaniu (inni też mnie doceniają), ale przy Tobie to ja jestem malutka, chociaż starsza na pewno.
    Pozdrawiam, trzymajmy się cieplutko i jedzmy rozgrzewające zupy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! Nie, to raczej nie jest wynik zmiany odżywiania, bo chorowaliśmy już w poprzednim tygodniu, mąż poszedł do przychodni po odbiór zamówionej recepty i trafił na tłum chorych ludzi... No i przyniósł do domu wirusy!
      Nie mów tak, nie umniejszaj swoich umiejętności i zaangażowania! *^o^* Mnie też nie zawsze się chce i nie każdy posiłek wygląda jak z obrazka - w sumie niewiele tak wygląda... *^-^* Najważniejszy jest przecież smak! A ja się cieszę, że mogę być inspiracją. ^^*~~
      Idę gotować na kolację barszcz ukraiński!

      Delete
  2. Jak to wszystko pięknie wygląda... Nie wiedziałam, że istnieje wegański parmezan. To Wasze menu też się smacznie czyta. Ja dzisiaj kończyłam danie o nazwie "marchewkowe tofu" z książki "Japinki nie tyją", to ulubiona przez moją rodzinę wersja marchewki, robię zawsze ogromne ilości.
    Zdrowia w taką pogodę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście Japonki, a nie Japinki. Chociaż brzmi też ładnie.

      Delete
    2. Bardzo dziękuję! *^o^*
      Ja też nie wiedziałam, że istnieje tyle wegańskich zamienników, zrobię o nich osobny wpis, bo uważam, że warto - trafiliśmy i na hity i na kity w tej kategorii... *^w^*
      Poproszę o przepis na marchewkowe tofu!...

      Delete
  3. Zdrówka życzę! Ja też trochę przedwcześnie zdjęłam czapkę raz jeden i zaraz mnie rozłożyło.
    Jedzonka przepysznie wyglądają, aż się zawstydziłam, bo ostatnio szłam na łatwiznę, muszę się bardziej przyłożyć do urozmaicenia naszych posiłków. I też jakoś teraz mam większe zapotrzebowanie na gęste zupy :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! Wczoraj wieczorem prawie całkowicie straciłam głos... Ale dziś rano już mi lepiej!
      Ale absolutnie się nie wstydź, proszę!... Przecież ja też nie robię jakichś cudów, nakładam na talerze i zajadamy. *^V^* Ale zupy to jednak idealna rzecz na przedwiośnie, trzeba gotować!

      Delete
  4. Trzymam kciuki za Twój powrót do zdrowia, a w międzyczasie się rozmarzyłam nad tymi pysznościami. :))
    Pesto z liści rzodkiewki mnie zadziwiło. :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję, chwilowo jest gorzej, tak więc mam nadzieję, że od teraz będzie tylko lepiej!... *^n^*
      O pesto z liści rzodkiewki słyszałam już wcześniej, ale pierwszy raz je zrobiłam. Robert twierdzi, że jest trochę za gorzkie, jest to kwestia do dopracowania, ale fajnie się komponuje z makaronem!

      Delete