Monday, March 01, 2021

DOJ - tydzień II

Drugi tydzień DOJadania za nami i zaczęłam mieć problem ze śniadaniami... Żywienie wegańskie wymusza zmianę w podejściu do posiłków również pod takim kątem, że już nie można po prostu usmażyć jajecznicy, albo jajka sadzonego, albo ugotować jajek na miękko, nie ma michy twarożku z rzodkiewkami a płatków z mlekiem roślinnym Robert nie zje. Owszem, jest cała gama naleśników i placków na słodko, ale Robert woli śniadania wytrawne, więc pojawiają się one u nas okazyjnie. Nie ruszy owsianki, czy gryczanki... Kanapki, owszem, ale kanapki są nudne. Wymyślam szakszuki w różnych odmianach - z ciecierzycą, soczewicą, szpinakiem, ale wtedy ja tęsknię za naleśnikami czy kaszą manną ze ścieżką soku malinowego na wierzchu... Zawsze moim kołem ratunkowym jest śniadanie japońskie - gotuję ryż, zupę miso z dodatkiem warzyw i yuby, podaję hiyayakko - zimne silken tofu ze szczypiorkiem i solonym wakame, kiszonki. Śniadania są dla mnie wyzwaniem i kombinatoryką, czy to niewegańskie czy wegańskie, ech...

Wciąż w ogóle nie brak nam mięsa, wędlin, jajek. Zjadłoby się natomiast białego sera albo wypiłoby maślankę do obiadu. ^^*~~ 

W trzecim tygodniu będzie więcej własnego gotowania, bo chcę zrobić kilka odmian pulpetów, które sprawdziły się nam w zeszłych latach, i kilka innych potraw znanych i lubianych. Z innych newsów - wegańska mortadela na stałe zagościła w naszej lodówce, mamy już drugie opakowanie. >0<

A tak z innej beczki, kto jeszcze tak pięknie pisze o miłości jak Maia Sobczak... ^^*~~

 

Śniadania

Ciecierzyca podsmażona z cebulą i ziołami, do tego kilka pomidorów pellati i silken tofu doprawionym czarną solą Kala Namak, płatkami drożdżowymi i sosem sojowym. To taki fajny pewniak śniadaniowy, ale oczywiście można takie danie zjeść o każdej porze dnia. Ciecierzycę można zamienić na soczewicę w dowolnym kolorze, fasolę - pamiętajcie, że muszą być już ugotowane albo z puszki, albo usunąć strączki i dać dużo pomidorów i papryki, wtedy wyjdzie taka bardziej szakszuka.


Kanapki - z domowej foccacii (upieczona wieczór wcześniej, świetnie się przechowała do dnia następnego) z wegańską mortadelą, rukolą i rzodkiewkami, z fińskiego chlebka z Lidla z wegańskim smalcem i ogórkiem.

 

Gryczanka z "Nowej Jadłonomii" - kasza gryczana, daktyle suszone, mleko roślinne, kakao, orzechy laskowe i kandyzowana czarna porzeczka.


Placki-rybki z ciasta naleśnikowego ("Jadłonomia po polsku") z jagodami, smażone w patelni do taiyaki, podane z syropem klonowym.


Kanapki z pastą z pestkami słonecznika i rzodkiewkami oraz z wegańską mortadelą, pomidorem i bazylią, a do tego oldschoolowa sałatka jarzynowa. *^v^*


 

Kanapki z wegańskim paprykarzem jaglanym (I Love Vege - no cóż, smak paprykarza, można się było spodziewać *^v^*), pastą z grzybami (The Vegan Frog) i domowej roboty twarożkiem z tofu, z dodatkiem rzodkiewek i szczypiorku. Przepis będzie następnym razem, bo muszę dopracować proporcje. 





Obiady

Wegański oyakodon na bazie gyrosa z Dobrej Kalorii (bardzo smaczna imitacja kęsów kurczaka i nawet ma odpowiednią strukturę, zrobione z białka pszennego z przyprawami), do tego oczywiście ryż, zupa miso z daikonem, marchewką i grzybami shimeji, i marynowane liście musztardowca.

 

Znowu swojsko - gotowane ziemniaki, jarzynka z buraczków (kupiłam ugotowane w Lidlu, doprawiłam mlekiem kokosowym, mirinem, sosem sojowym, ziarnem kolendry, solą, pieprzem, natką pietruszki), surówka z czerwonej kapusty (Eko Wital), dukaty z kaszy pęczak (Dobra Kaloria, jak na razie najsłabsza propozycja ze wszystkich pulpetów od Dobrej Kalorii, ale daje radę, proponuję mocniej przysmażyć/zgrillować, żeby nabrały chrupiącej skórki).


 

Kluski z dodatkiem szpinaku (Italiamo, Lidl) z domowym pesto z kiełków i nasion słonecznika, z naci od rzodkiewek (bo akurat miałam), ze szpinaku, plus oliwa, dwa ząbki czosnku, dwie łychy płatków drożdżowych, 2 łyżki octu balsamicznego, sól, pieprz, bardzo fajne wyszło - serowe, ziołowe.  

 

Pamiętacie makaron Nonny Teresy z książki Jamiego Olivera? Makaron (As Babuni) do tego sos: oliwa, chili, czosnek, okruchy chleba, chrzan (ze słoika), suszone pomidory, natka pietruszki, garść płatków drożdżowych. Poezja w prostocie! *^-^*


Znowu gotowane ziemniaki, do tego burger z ziarnami słonecznika (My Best Veggie, Leclerc - bardzo smaczny!), gotowany kalafior z bułeczką podsmażoną na margarynie i surówka z tartego gotowanego buraka i jabłka.



W niedzielę mieliśmy gości i na obiad zrobiłam pastillę z książki "Honey & Co" -  w wersji wegańskiej, czyli zamiast kurczaka dałam pokrojonego dużego bakłażana, którego udusiłam razem z cebulą i przyprawami aż się rozpadł, a potem nałożyłam nadzienie w kilka warstw ciasta filo posmarowanego olejem i zapiekłam 30 minut w 185 stopniach. Goście chwalili! *^V^*




Desery, przekąski

Upiekłam wegańską Pawłową z tego przepisu (dałam o 1/4 cukru mniej, a i tak jest bardzo słodka...). Wygląda jak beza, pachnie jak beza i smakuje jak beza! 


 

W Lidlu kupiłam ciastka wegańskie, są dwa rodzaje. Smaczne, niesamowicie kruche.


Wariacja na temat Eton mess - pokruszone bezy z aquafaby przełożone deserem Bakoma  Ave Vege czekolada z wiśniami i jogurt waniliowy Koko.


W niedzielę na przyjście gości zrobiłam mus czekoladowy z aquafaby z tego przepisu.

 

Oraz ciastka z trzech składników: dojrzałych bananów, masła orzechowego i płatków owsianych, z dodatkiem chia i suszonej żurawiny.

 

Natomiast goście przynieśli ze sobą domowej roboty mitarashi dango - kulki ryżowe w syropie i daifuku - ryżowe kulki z nadzieniem ze słodkiej pasty z fasoli adzuki. *^0^*~~~



Kolacje

Upiekłam wegańską focaccię z przepisu Jadłonomii, fermentowała ok. 20 godzin. Do niej Robert zrobił salsę z pomidorów, cebuli, chili, ziół i awokado.



 

Gotował Robert - ciecierzyca w curry (Culineo, Lidl - całkiem poprawny indyjski sos) z tofu, cebulą, papryką, kolendrą, podane na ryżu.



Bułki z pieczarkami!!! Kto zna? Kto kupował z okienka na Starym Mieście w Warszawie? *^V^* Upiekłam bułki preclowe, do tego udusiłam sos z cebuli i pieczarek z solą i pieprzem, poezja w prostocie!


 

Placki ziemniaczane - Robert zjadł część z sosem z pieczarek i cebuli z poprzedniego dnia, a część z jogurtem kokosowym i cukrem, a ja tradycyjnie tyko z cukrem! *^o^*

Przepis na placki ziemniaczane z blendera

- do blendera kielichowego wrzuć obrane ziemniaki pokrojone na kawałki (ok. 600 g na dwie osoby), dodaj obraną i pokrojoną cebulę, dolej tyle wody żeby pokryła warzywa

- blenduj aż uznasz, że masa jest już wystarczająco gładka, postaw dużą miskę, na niej umieść sitko, wylej masę ziemniaczano-cebulową na sitko i pozwól jej odcieknąć, 

- zostaw na ok. 30 minut aż woda się ustoi i skrobia ziemniaczana zbierze się na dnie miski, wtedy podnieś sitko z masą, ostrożnie odlej wodę znad skrobi do zlewu, wrzuć masę do miski, dodaj dużą szczyptę soli, 4 Łyżki mąki z ciecierzycy (dodaje chrupkości, ale jeśli nie macie to dajcie pszenną) i 3 Łyżki aquafaby, wymieszaj porządnie.

- na patelni rozgrzej porządnie kilka łyżek oleju, nakładaj łyżką placki w rozmiarze wedle gustu, smaż na dużym ogniu kilka minut na każdej stronie do zrumienienia, zajadaj ze smakiem i ulubionymi dodatkami. *^V^*

---> Użycie blendera zastępuje mozolne tarcie ziemniaków na tarce, co u mnie zawsze kończyło się bolącą ręką i skaleczeniami, a tu całą robotę robi za nas maszyna! Oczywiście taki sposób daje nam pulpę, nie ziemniaczane niteczki, więc jeśli chcemy zrobić placki typu rosti czyli zrobione z drobniejszych lub grubszych paseczków, to ta metoda nie jest dla nas. Ale jeśli placki robimy z drobno startej zmiażdżonej masy ziemniaczanej, to blender jest do tego idealny! 

Z tej samej masy, zmielonej trochę mocniej/chwilę dłużej zrobimy tzw. szare kluski, kładzione na wrzątek. ^^*~~




Zamawialiśmy też wegańskie jedzenie z restauracji.

Zjeść - Zjeść Burger (z buraka i soczewicy) i Panoramiks Burger (z ciecierzycy) - wygląd taki sobie, jak to jedzenie z dowozem, ale było pycha, frytki szczególnie dobre!



Zamówiliśmy też ich olbrzymią roladę i kiełbaski z ziemniakami i chutneyem z cebuli.

27 comments:

  1. Ten "paprykarz" I love wege, to mój ulubieniec. Jak już nie mam pomysłów, czym smarować pieczywo (a nie chce mi się zrobić pasty, czy pesto), to zawsze wjeżdża on :)

    Poza tym dziękuję za dużą garść inspiracji. Dziś zagniatam foccacię :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Były w sklepie dwa inne (Primavika i chyba NaturAvena), ale w większych słoikach i zdecydowałam się spróbować na razie tego. Zawsze lubiłam paprykarza rybnego, więc czemu by nie spróbować jaglanego! ^^*~~
      Focaccię polecam, wychodzi super i na drugi dzień jest fajnym pieczywem na kanapki (przechowałam ją w foliowej torebce).

      Delete
    2. No właśnie foccacia wyrasta już w blaszce i będzie się piekła. Oczywiście zmiana musiała być, bo miałam za mało mąki pszennej i pomieszałam z orkiszową, która trochę wygląda na razową, więc choć póki co wszystko idzie dobrze, nadal nie wiem, co wyjdzie ostatecznie ;)

      Delete
    3. U nas fermentuje od wczoraj, a wieczorem przed pieczeniem wgniotę w nią pokrojone oliwki. *^o^*

      Delete
  2. Tak, tak, najbardziej doskwiera brak twarożku :((( tęsknię za nim i wspominam z czułością... ech ... ale poza tym spoko. Nowe produkty w mojej kuchni: pasta sezamowa, kapary (do tapenady) jedwabiste tofu, karczochy i tapioka. Kiedy piszę o nowych produktach to nie znaczy, że dotychczas ich nie jadłam tylko nie używałam osobiście do gotowania. Niektóre potrawy lubię jeść w knajpie (orientalne, meksykańskie) i to jest trochę taki rytuał. Bardzo mi się dobrze sprawdzają na ciepło i na zimno kotleciki ryżowo/jaglano/warzywne (piszę zdrobniale bo smażę małe :) Robiłam już czerwone z burakami i żółte curry z dynią a w planie mam pomarańczowe z chili i batatem oraz zielone fasolowo-szpinakowe. Trzeba solidnie doprawiać i zasilać ziołami ale są wyborne na większy posiłek i małe przegryzki. Jeszcze nie kupiłam żadnego "gotowca" ale penetruję uważnie vege półki sklepowe, takie nowe hobby :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A wiesz, że ja nie mam szacunku do karczochów?... *^w^* Nie zgadzam się na warzywo, z którego tak dużo trzeba odrzucić podczas obierania, żeby zjeść malutki kawałeczek! (ale lubię czasami karczocha na pizzy, mam teraz mały słoiczek w oliwie i może dodam do jakichś placków albo pierogów)
      Jedzenie w knajpie to w ogóle jest fajny rytuał, bo ktoś inny ugotował dla Ciebie! *^0^* No, i jest duża różnorodność smaków na raz, w domu trzeba by zrobić kilka potraw i skubnąć z każdej po trochu, a co zrobić z resztą?
      A propos kotletów, dziś robię na obiad kotlety z fasoli, były już w zeszłym roku, przypomnę sobie, czy są takie super jak pamiętam!

      Delete
    2. karczochy są mocno przereklamowane tyle że ładnie kwitną ;), pewnie w strefie śródziemnomorskiej gdzie rosną bez łaski to ich powszedniość jest oczywista a u nas to i drogo i bez efektu. Kupiłam dla urozmaicenia bo lubię z oliwą takie podkręcone ostrą papryczką do sałaty. Same z siebie to one szczególnego smaku ani aromatu nie mają. Podobno zdrowe :))
      Te kotlety o których pisałaś - z koperkiem są świetne,zrobiłam je kiedyś dzięki Twojej rekomendacji i bardzo mi smakowały. W ogóle Joanna żeby nie Twój blog, opisy i zdjęcia potraw to nie wiem czy bym wdepnęła w tę wegańską dietę boby mi się nie chciało.
      A tak to eksperymentuję z nowymi produktami i potrawami, kręcę tapenadę, penetruję wegańskie półki i mam dobrą zabawę. Także dzięki za wszystkie inspiracje :))

      Delete
    3. Cieszę się, że moje wpisy się przydają! *^V^* W sumie trochę robię to po to, żeby pokazać, że dieta wegańska to nie tylko cuda-wianki z zagranicznych tradycji kulinarnych i nie musi być skomplikowana - wystarczy ugotować pyszne warzywa! Oczywiście lubimy też dania egzotyczne, ale ja lubię się bawić w kuchni jedzeniem... ^^*~~ A nie jest to niezbędne, można ugotować pyszną sycącą zupę albo kilka różnych warzyw doprawionych solą i jest obiad.

      Delete
  3. Chyba najtrudniej by z kolacją u nas było. Na śniadanie jem codziennie owsiankę zaparzaną gorącą wodą, ale kolacja to zazwyczaj jednak kanapki z wędliną...
    Pavlowa wygląda genialnie! Muszę też spróbować! I ta focaccia- pełna profeska!
    Trochę zazdroszczę, że masz czas codziennie na wspólne śniadania, obiady i kolacje u nas tylko w weekendy dajemy radę ugotować i zjeść wszyskie posiłki razem...
    Ostatnio wegański krupnik zrobiłam- był pycha ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja mogłabym jeść na śniadanie naleśniki, na okrągło, ale Robert lubi pokombinować. Na szczęście jak jest świeże pieczywo, to mogą być kanapki chociażby z margaryną i rzodkiewkami! Kolacje lubimy na ciepło, to gotujemy różności, zresztą wieczorem łatwiej jest bo już po pracy, możemy się razem spotkać w (mikroskopijnej) kuchni i coś razem upichcić. A co do jedzenia razem, Robert pracuje z domu, więc na posiłki przychodzi z pokoju obok i zawsze znajdzie się chwila na śniadanie i obiad. ^^*~~
      Zup jeszcze u nas nie było, w sumie nie wiem czemu, mam kilka na liście do ugotowania, zjadłabym krupnik!

      Delete
  4. Jak to wszystko pięknie i apetycznie wygląda <3
    Po raz pierwszy zobaczyłam domowe ciastka ze słodkiego ryżu, wow! Czy one były z mąki, czy z tłuczonych ziaren?
    Pawłowa cudowna. Przypomniało mi się, że z użyciem cieciorki i aquafaby Agnieszka Mielczarek kilka lat temu podała przepis na naprawdę dobre brownie - polecam, jeśli lubicie.

    Pozdrowienia z Łodzi :)
    pachnotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. P.S. Nie dodałam, że ten przepis na wegańskie brownie jest na YT, okolice 2015.

      Delete
    2. Ciastka ryżowe można zrobić zarówno z kleistego ryżu (to nie jest ten sam co "do sushi", powinien być ryż "do mochi"), jak i z gotowej mąki do mochi, z takiej właśnie są te kulki. Ja kiedyś robiłam mochi z ryżu i wyszły bardziej grudkowate w konsystencji, trzeba je było mocniej ubić.
      Nie wiem, czy brownie nie jest już zbyt odważnym przekroczeniem granicy DOJadania, w końcu to ma być rodzaj diety odchudzającej... *^W^* Ale może poszukam tego przepisu i zrobię, jak znowu wpadną goście?... Dziękuję za podsunięcie pomysłu!

      Delete
    3. Napisała kobieta prezentująca chwilę wcześniej mus czekoladowy, Pawłową, Eaton Mess i takie tam :D.

      Delete
    4. Ej, to były małe porcje, pojedyncze, a jednak blacha brownie to co innego! Byłabym w stanie zjeść taką sama na raz!... *^U^*

      Delete
    5. Widziałam gdzieś w internetach muffinki brownie i z tego co pamiętam to była właśnie wegańska wersja, z czerwonej fasoli bodajże. Tak że nie musi być cała blacha :).

      Delete
    6. Już widzę moją rękę, jak sięga po kolejne muffinki, i kolejne..... >0<"~~

      Delete
  5. Będę robić wegańską bezę :)
    miałam się pytać o zupy ale Koleżanka wyżej mnie uprzedziła. U nas zupy królują, co tydzień gotuję rosół. W tym tygodniu będzie on wegański.
    Czy rozważacie edycję poźnoletnią dojadania? no i gdzie kisoznki? Będziesz wstawiać natto w tym roku?

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas jakoś drugie dania, zupy dawno nie było. W sumie to mi się chce, muszę jakąś ugotować! ^^*~~
      Nie rozważamy edycji późnoletniej, ale rozważamy coś innego, na razie nic nie powiem, może bliżej końca DOJadania. *^0^*
      A kiszonki są cały czas w obrotach! Jadamy je z japońskimi czy bliskowschodnimi potrawami, kiszone ogórki, liście musztardowca, imbir, ogórki (japońska kiszonka). Natto na razie nie nastawiam, bo kupuję gotowe na allegro i to nam wystarcza.

      Delete
    2. no więć, nie beza a focaccia

      Delete
    3. Focaccia na lunch, beza na deser! *^V^*

      Delete
  6. Moje niedawne odkrycie to cieciorka, która nie wiedzieć czemu rzadko u nas w kuchni gościła, a teraz eksperymentuję i tworzę dania główne, pasty, sałatki, zupy, desery i rozmaite przegryzki z cieciorką.
    Daifuku jadłam kiedyś wykonane przez moje dziecię, które jest zafascynowane kuchnią japońską (i Japonią w ogóle) - dobre to było :))). Chociaż generalnie ja jednak wolę kuchnię z naszego regionu, z ewentualnymi drobnymi modyfikacjami.
    Ten bakłażan w cieście filo mnie zainteresował, może spróbuję to zrobić. No i ciasteczka bananowo-owsiane z dodatkami, jakoś dawno u mnie ich nie było. Dzięki za inspiracje :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bakłażan w ogóle świetnie zastępuje mięso, na przykład kroję go drobniutko (a koleżanka poleca zmielić w maszynce) i stosuję w miejsce mielonego mięsa w daniach takich jak mapo tofu albo sos boloński do makaronu.
      Cieciorka jest rzeczywiście uniwersalna, mam właśnie słoik cieciorki w lodówce (bo aquafabę zużyłam do deseru w weekend ^^), i chyba przerobię ją na danie hinduskie!
      Daifuku bardzo lubię, bo jest z nadzieniem z pasty z fasoli adzuki, a to jeden z moich ulubionych smaków! Robert nie przepada...

      Delete
    2. Szczerze mówiąc to bakłażana nie traktowałam do tej pory poważnie, używałam go głównie do ajvaru, który uwielbiam i wcinam wielką łychą wprost ze słoja, więc tych słojów trochę zawsze przygotowuję :). W każdym razie bakłażan kojarzy mi się raczej z kremową konsystencją, w życiu bym nie pomyślała, żeby porównać go do mięsa. Spróbuję z tym sosem bolońskim, skoro mówisz, że bakłażan daje radę :).

      Delete
    3. Jak go drobno pokroisz i wysmażysz na chrupko, to robi się podobny do mielonego mięsa. ^^*~~

      Delete
  7. Całe szczęście, że jestem właśnie po śniadaniu. twój post jest niezwykle apetyczny i bardzo inspirujący. Mój jadłospis jest bardzo prosty i ubogi. No cóż, ja jestem z tych leniwych:))))
    Niestety....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dlaczego niestety? Jeśli tak się żywisz, to widocznie tak Ci pasuje, jakby Ci nie pasowało, to byś to zmieniła, prawda? *^0^*
      To mi przypomina, jak ludzie zarzucali kiedyś parze wegan na Youtube, że ich jedzenie jest proste i nudne (np.: na obiad jadali ugotowane ziemniaki, kapustę kiszoną i tofu smażone), a jakaś inna weganka pokazuje fikuśne dania jak z książki kucharskiej. A oni odpowiadali, że to jest ich sposób żywienia, tak im pasuje, nie muszą mieć skomplikowanych kolorowych podanych jak z żurnala potraw. I o to chodzi, żeby każdy robił tak jak lubi. *^v^*

      Delete