Monday, June 19, 2023

Zielono mi!...


 

- Będę sobie robić kawę, chcesz coś?

- Tak, też chcę kawę.

- Ale ja sobie robię z kawiarki.

- Ja też lubię z kawiarki!

 

Od kiedy to mąż lubi kawę z kawiarki?... Zawsze był tylko przelew! Ech... 

 


 

No to kupiłam dużą kawiarkę, bo moja mała ma pojemność 2 espresso czyli 90 ml a teraz mamy taką na 6tz czyli około 250 ml kawy na raz, jest czym się podzielić. I jest żółta!!! (I była na nią promocja w coffedesk.pl, kolejny plus dodatni! ^^*~~) Nie piję kawy rano, żeby się obudzić, w ogóle nie znam takich jej właściwości, szczerze mówiąc mogę wypić wiadro kawy i za chwilę śpię jak zabita. Piję kiedy mi się zachce dla smaku, zapachu, dla przyjemności, a robienie jej w żółtej kawiarce to dodatkowa radość.

 

 
***

Zastanawiam się, jak to jest że przez całe życie "robiłam to źle!"... Mam na myśli schemat chodzenia spać i wstawania. Zawsze zarzekałam się, że jestem nocnym markiem, skowronki to mogą sobie wcześnie wstawać, mnie to nie dotyczy, nie interesuje, i w ogóle paszoł won z budzikiem! Kiedy przestałam pracować zawodowo jedną z zalet zajmowania się domem stało się długie spanie - nie musiałam już wstawać na 9:00 do biura, nie miałam dzieci, którym musiałabym robić śniadanie o brzasku przed szkołą, więc kładłam się spać późno i wstawałam też późno, na pewno nie przed 9:00!... Ale czy chociaż robiłam coś produktywnego wieczorami? Czasami czytałam długo książki przed snem, już leżąc w łóżku, ale przeważnie długo oglądałam telewizję, będąc coraz bardziej zmęczoną i nie czując siły żeby zwlec się z kanapy i iść wreszcie się umyć, i położyć do łóżka... 

 


 

Od powrotu z wyjazdu kontynuuję nową świecką tradycję wprowadzoną jeszcze w kwietniu - wieczorem do łóżka nie później niż o 23:00, i nie ma już czytania książek a już na pewno nie ma gapienia się w komórkę i przeglądania Instagrama! A rano budzik dzwoni o 7:00, a w zeszłym tygodniu nawet o 6:30, a ja wstaję. Po prostu. Nie wyskakuję z łóżka z entuzjazmem, są dni, kiedy chwilę mi zajmuje ogarnięcie rzeczywistości i zrozumienie, że ten natrętny dźwięk wcale mi się nie śni, i że sam nie odejdzie, muszę otworzyć oczy, namacać telefon i wyłączyć budzik. Ale jak już otworzyłam oczy, to wyłażę spod kołdry, bo wiem, że czeka na mnie przyjemny poranek. 

Śniadania jadamy o 10:30, tak więc jeśli wstanę o 7:00 to mam bardzo dużo czasu dla siebie, zanim zabiorę się za robienie śniadania. I okazuje się, że ten powolny rozruch o poranku, w samotności (bo mąż jeszcze śpi, więc tylko koty są ze mną w kuchni) jest mi bardzo potrzebny! A jakie przyjemne jest robienie zakupów, kiedy jeszcze prawie nie ma nikogo w sklepie, i ma się wtedy świeże bułki na śniadanie. *^v^* Wczesne wstawanie nie jest już dla mnie straszne, nie jest karą, bo okazało się, że to właśnie jest mój rytm, z którym czuję się najlepiej! W weekendy nie nastawiam budzika, przeważnie kładziemy się spać trochę później i budzę się sama około 8:00. Jeśli zamiast rozpocząć dzień pójdę dalej spać, to obudzę się po godzinie rozbita i "przespana"...  Dlaczego ja całe życie "robiłam to źle"?... *^W^*~~~

 


 ***

Pierwszy bób w tym sezonie i od razu trafił mi się przepyszny, małe jędrne fasolki, nie te duże i mączyste!... *^V^* Zjadłam sama na raz ćwierć kilo... (Robert nie przepada za bobem, więc mogłam to zrobić z czystym sumieniem.) Złapałam się za ucho - też tak robicie? Czy to jest mądrość ogólnoludzka czy tylko u mnie w domu tak było, że trzeba było złapać się za ucho, kiedy jadło się coś pierwszy raz w sezonie? (Na szczęście? Chyba tak, na szczęście. ^^*~~) Jednak chyba nie tylko u mnie, bo ostatnio pani w warzywniaku też o tym mówiła. Ech, te nasze małe rytuały codzienności!...

 


 
Tak przy okazji, co robicie z bobem? Bo ja tylko do wody, chwilę gotuję, odcedzić, posolić, i wyłuskiwać z łupinek. Nie znam żadnych dań z użyciem bobu, zawsze tylko tak go zajadałam, w sumie między posiłkami...

W środę zrobiliśmy na kolację spontanicznego grilla koreańskiego. Mąż nakroił mięska (golonka, policzek wieprzowy i stek wołowy), nałożyłam kiszonek, zrobiłam dwa sosy do maczania mięsa, wyciągnęliśmy płytę grillową do kuchenki. Dymu się w mieszkaniu zrobiło mnóstwo, ale otwarte okna i oczyszczacz powietrza dały mu radę, w każdym razie sąsiedzi nie dzwonili po straż pożarną!... *^W^*  Koreański grill polega na tym, że usmażone kawałki mięsa zawija się razem z kimchi w liść sałaty i takie "kęsy" wkłada się na raz do buzi, bardzo pomysłowe! Tak przy okazji, kapuściane kimchi (po lewej) zostało w naszym domu zdjęte z piedestału i zastąpione przez kimchi z rzepy i liści rzodkiewki (kkadugi)!!! Robiłam je na początku kwietnia i do tej pory proces fermentacji już mocno popracował, jednak zarówno rzepy jak i twardsze łodygi są wciąż chrupiące, to jest przepyszne połączenie smaków!  

 


A następnego dnia mąż miał wyrwane dwa zęby i na obiad jedliśmy to co można łatwo spożyć bez gryzienia, czyli ryżankę z kurczakiem. Nasz ryżowar spisał się znakomicie, chociaż gotuje kleik dłużej niż poprzednia maszynka. ^^*~~ W piątek zrobiłam japońska zupę z kukurydzy - słodką, kremową, zjedliśmy ją ze słodką chałką i bardzo one do siebie pasowały. *^0^* Najważniejszy faktor - zupa była pyszna i sycąca ale nie trzeba jej było gryźć.

 




A w sobotę poszliśmy na dawno nie organizowane Matsuri Piknik z Kulturą Japońską przy domu kultury Służew nad Dolinką. *^V^* Kolejki do wszystkich stoisk bardzo długie, widać, że ludzie się stęsknili!... Było dużo występów, muzyki, sztuki, jedzenia. I pochwalę się, że zostaliśmy rozpoznani przez podróżniczkę-czytelniczkę Fumów Turystycznych!... Bardzo to było miłe. *^o^*

 

 




Kupiliśmy kurczaka na patyku, ogórka na patyku i onigiri, a na deser matcha kinako latte i ciastka z zieloną herbatą. Widzicie, co to jest? Blok czekoladowy!!! A raczej, herbaciany, bo zamiast kakao dodano herbatę matcha, genialny pomysł który na pewno zamierzam powtórzyć w domu! *^0^*~~~ 

 

 



 

Poprosiłam męża, żeby mi zrobił zdjęcia sukienki dawno temu uszytej, ale udało się pstryknąć tylko takie na siedząco... (nie mówiąc już o tym, że na środku dekoltu miałam na niej plamę po majonezie, ech...).




Znacie już ten wykrój, bo to pierwsza wersja tej sukienki, powstała prawie rok temu z chabrowego lnu kupionego w Amstii i jest często noszona, bo jest wygodna i len - wiadomo! Przy okazji zrobiłam zdjęcie najnowszego tatuażu. Ten projekt czekał na mnie chyba dwadzieścia lat, narysowany przez znajomego. A teraz doczekał się realizacji w interpretacji Agaty z WhiteRatTattoo. Na razie jest czarny, ale nie wykluczam dodania mu kolorów, chociaż jeszcze nie wymyśliłam jak to miałoby wyglądać.



 

A mąż zadawał szyku w nowym jinbeiu kupionym na wakacjach w sklepie... dla zawodników sumo!!! *^V^* Zastanawiamy się, czy nie wybraliśmy zbyt dużego rozmiaru, na szczęście spodnie będzie mi łatwo zmniejszyć, a góra jest w zasadzie okay. A to była połowa rozmiarówki!...





---> News z ostatniej chwili - polski przedstawiciel firmy Zojirushi wprowadził wreszcie do oferty ryżowary! Jeśli pytacie mnie, jaki sprzęt kupić, polecam Zojirushi. Te oferowane są nawet fajniejsze niż mój pierwszy ryżowar, mają więcej funkcji i są nowocześniejsze!... (porównywalne z Toshibą, która teraz kupiliśmy)

 


 

W ogóle dużo się działo w ten weekend w Warszawie, w mojej okolicy było Matsuri japońskie i Dni Ursynowa, do tego m.in. marsz Parady Równości, Dzień Jogi nad Wisłą i Wege Festiwal na Agrykoli. Lato wchodzi pełną parą, jeszcze tylko żeby pogoda dopisała!... *^v^*


 

Najbliższy tydzień miejmy nadzieję będzie już bez-dentystyczny, za to zakończy się przyjemnym akcentem poza Warszawą. Życzę Wam świetnego tygodnia i do następnego poniedziałku! ^^*~~

16 comments:

  1. Bardzo intensywnie było! Blok herbaciany mnie zaintrygował, chętnie bym spróbowała - i zjeść i zrobić :).
    W temacie chodzenia spać i wstawania mam (i miałam) podobnie, dawniej byłam nocnym markiem i poranne wstawanie to była masakra. Odmieniło mi się jak zaczęłam uprawiać jogę, zgodnie z zasadami chodziłam spać o 22ej a wstawałam o 5tej i o dziwo w ciągu tygodnia organizm mi przeskoczył i doskonale się do tego przystosował, o 22ej zasypiałam na stojąco, a o 5tej budziłam się chwilę przed budzikiem. Teraz mam problemy jak za długo gapię się wieczorem w smartfona, dlatego ostatnio zrobiłam mocne postanowienie, że po kolacji zero smarfona i w ogóle odwyk, bo to jest masakra, co te telefony z nami robią. Drugie postanowienie to po jesiennej zmianie czasu zamierzam przesunąć budzik na godzinę wcześniej, czyli według czasu słonecznego to będzie ta sama co teraz. No i jeszcze mobilizacja do regularnych asan... Ech... Postanowień jest sporo, tylko z tą realizacją różnie bywa.
    O kawie to może kiedyś się rozpiszę na blogu, bo to temat-rzeka. Przez długi czas piłam z kawiarki, mąż z ekspresu kolbowego, ale ostatnio pojawił się w domu ekspres automatyczny, któremu byłam przeciwna, ale okazało się, że kawa jednak bardziej mi z niego smakuje, więc teraz piję z ekspresu i tylko eksperymentuję ze smakami :).
    Serdeczności przesyłam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zapomniałam dodać - szałowo się oboje prezentujecie w tych strojach! No i gratuluję kolejnego tatuażu, bardzo mi się podoba :).

      Delete
    2. Blok herbaciany zrobię na pewno i podam przepis, już za nim tęsknię! ^^*~~
      Ja mam taki problem, że czytam książki na telefonie, więc wieczorami bywa w moich rękach... Ale staram się już nawet nie czytać w łóżku, bo jak zacznę - czy to na telefonie czy na papierze, to potem trudno mi przestać, nie mogę zasnąć... Bo masz rację, przyzwyczajenie drugą naturą człowieka i jak się już weźmie ten telefon do ręki żeby poczytać, to można "na chwilę wskoczyć" na Instagrama, albo "tylko zajrzeć" do poczty, albo "tylko rzucić okiem" do Facebooka czy gdzieś indziej, i 2 godziny minęły!... >< Najlepiej dla głowy i wzroku żeby wieczorem już nie dotykać telefonu.
      W tym tygodniu gorzej mi idzie wstawanie, ta 6:30 nie jest realna, zwlekam się po 7:00-ej... Trochę winię serial, który oglądamy wieczorami, głupawy ale człowiek chce wiedzieć, co będzie dalej i przekraczam moją ustaloną 22:00 na wstanie z kanapy... O jodze myślę, ale teraz to już zupełnie nie mam jej gdzie robić, z mężem pracującym z domu i kawałkami podłogi na rozłożenie maty, ale już nie na rozłożenie rąk w bok. Byle do przeprowadzki, ale najpierw remont!
      O kawie napisz! Mnie fascynują te wszystkie przelewy, handpressy, wagi do ziaren i wody, specjalne czajniki, ale chyba jestem zbyt leniwa na ogarnięcie tego wszystkiego. Ale lubię patrzeć na filmach, jak ludzie sobie z tych urządzeń robią kawę. *^v^*

      Delete
    3. A, bardzo dziękuję! *^0^*~~~
      Tatuaż miał być w innym miejscu, na łopatce, ale wybrałam łydkę i super, bo mogę bo oglądać!

      Delete
  2. No ale jak Ci się udawało spać tak długo rano jak masz dwa koty do oporządzenia? Ja też mam dwa koty i one już o czwartej-piątej miałczą przeraźliwie, żeby wstać i zacząć dzień. Od śniadania oczywiście. Nieważne, że mają chrupki w miskach, im chodzi o ten cały rytuał sprzątania stanowisk, sprzątania kuwety, nałożenie mokrej karmy, zmiany wody, przemycie oczu itd. Ja czasem jeszcze idę na pół godziny do łóżka ale już nie śpię tylko przeglądam wiadomości w telefonie. A tak poza kotami-budzikami to nie wyobrażam sobie spać jak słońce wstaje i świeci a poranki są wg mnie najmilszą porą dnia!
    Pozdrawiam, Maria2

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście, że muszę wstać na karmienie kotów! *^W^*
      O 3:40 Aki zaczyna pacanie mnie po nosie, zrzucanie książek, które stoją obok łóżka, kremu ze stolika nocnego... Aż wreszcie wstanę. Ale ja tylko idę siku, nakładam kotom do miski i wracam do łóżka, one zresztą też! Kuwetę ogarniam później. Rozważam miskę automatyczną, żeby mi jednak dały pospać, bo czasami wybijają mnie z głębokiego snu o tej 4 rano.
      Moja sypialnia jest od zachodu, na parterze, a za oknem mam gęsty wysoki las, więc z łóżka słońca w ogóle nie widać i dopiero jak wstanę i pójdę na drugą stronę mieszkania to widzę jaka jest pogoda. Tak więc, mogę sobie spać do wieczora, i tak słońce mnie nie obudzi. ^^*~~

      Delete
  3. Twój mąż w stroju szarym wygląda bardzo godnie. A ty w niebieskim - ślicznie.
    Reszty nie skomentuję bo nie mam czasu. Ale podobało mi się.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękujemy! I doceniam komentarz w niedoczasie!... *^o^*~~~

      Delete
  4. Zawsze zazdrościłam nocnym markom, czułam się mniej dorosła będąc od dziecka skowronkiem. No i proszę, okazało się, że dobrze robię!
    Bób też jem sam, ale słyszałam, że jest mnóstwo świetnych sałatek. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podobno 2 godziny snu przed północą jest lepsze niż wiele godzin po północy, w sensie - najlepiej zacząć o 22:00. Byłaś mądra od dziecka! *^V^*
      Kupiłam bób, mam przepis na sałatkę z dressingiem z japońskim składnikiem, wypróbuję! ^^*~~

      Delete
    2. Ja jem bób z gnocchi lub kopytkami (razem z szałwią, masełkiem i czym tam mi się akurat zachce:)). A na Kwestii Smaku mają boski przepis na kurczaka w sosie z bobem i marchewką. Zanim stałam się wegetarianką, to było to jedno z moich ulubionych dań! :)

      Delete
    3. Pomysł z kopytkami jest świetny, tym bardziej, że mam właśnie pęczek pięknej szałwii i paczkę koreańskich klusek tteobokk, dziękuję!!! ^^*~~

      Delete
    4. Cieszę się! Smacznego :) Muszę spróbować tych klusek! Czas znaleźć dobrą koreańską knajpkę w Sydney. To miasto składa się w 20% z imigrantów z Azji <3 Azjatyckie jedzenie jest tu po prostu niesamowite...

      Delete
    5. Tego Ci zazdroszczę - dostępności różnych autentycznych kuchni azjatyckich!!! W Polsce wciąż z tym słabo, dużo rzeczy robionych pod "polski" gust... Chociaż od jakiegoś czasu mamy sporo naprawdę świetnych knajpek wietnamskich.

      Delete
  5. Ja też piję kawę dla przyjemności! :) Na mnie ta kofeina też nie działa ;) Prędzej obudzi mnie zakwas z buraków lub czerwona herbata :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo mi się to podoba, nie muszę zwracać uwagi kiedy piję kawę i nie muszę od niej zaczynać dnia, jak niektórzy! *^v^*

      Delete