Monday, April 29, 2024

Jestem

 


 

Jestem Joanna, córka Zygmunta Jana Żelazko. 

 


 

Wnuczka Jana Żelazko i Ireny z Kujawów. 

 


 

Prawnuczka Władysława Kujawy i Anny z Olszewskich oraz Andrzeja Żelazko i Marianny Wiewióry.

 


 

Praprawnuczka Piotra Olszewskiego i Katarzyny z Karpińskich, Jana Piotra Kujawy i Józefy z Rzeszotarskich, Andrzeja Wiewióry i Katarzyny z Kwiatkowskich oraz Pawła Żelazko i Marianny z Zawadów.

Moimi dalszymi przodkami po stronie dziadka Jana byli Walenty Wiewióra i Rozalia Korytek oraz Franciszek Kwiatkowski i Józefa Pindelska, a także Józef Żelazko z Elżbietą i Marcin Zawada. A dalej za nimi Paweł Wiewióra z Zofią Lichocką, Szymon Korytek z Anną, Jakub Kwiatkowski z Helena Rawską i Marcin Pindelski z Marianną Osuch. I Józef Żelazko z Franciszką Sierpińską oraz Marcin Bogdalski z Katarzyną Olszewską. Ta gałąź rodziny jest udokumentowana do 1783 roku.

A po stronie babci Ireny - Józef Kujawa z Anną Klonowską, Wincenty Rzeszotarski z Klementyną Czachowską, Franciszek Olszewski z Jadwigą Pietrzak oraz Ignacy Karpiński z Józefą Dyrlacz. A za nimi stoją Paweł Kujawa z Franciszką, Jakub Klonowski z Agnieszką Borowską, Rzeszotarski z Józefą Pobodzan, Maciej Czachowski z Teklą Kęsicką, Antoni Olszewski z Apolonią Kostrzewicz, Franciszek Pietrzak z Marianną Ciosek, Maciej Karpiński z Józefą Rączką i Jakub Dyrlacz z Anastazją Woszczyk. Ta gałąź rodziny jest udokumentowana do 1744 roku.

 

Albo inaczej. Jestem Joanna, córka Zofii Marii ze Świderskich.

 


 

Wnuczka Wincentego Świderskiego i Marianny z Pigłowskich.  

Prawnuczka Zygmunta Ignacego Pigłowskiego i Rozalii z Karaluchów oraz Franciszka Świderskiego i Antoniny Pyzy.

Praprawnuczka Józefa Pigłowskiego i Katarzyny Urbańskiej oraz Ksawerego Karalucha i Marianny Kowalskiej.

Moimi dalszymi przodkami po stronie babci Marianny byli Mateusz Urbański i Ludwika Witanowska, Wojciech Karaluch i Maryanna Maciak, Edward Kowalski i Petronela Kowalczyk. A za nimi stoją Roch Witanowski z Katarzyną Bieniendą, Jan Karaluch z Marianną i Feliks Maciak z Barbarą Królak. Ta gałąź rodziny jest udokumentowana do 1746 roku.

O przodkach dziadka Wincentego na razie wiem tyle co nic, wiem gdzie się urodził, znam jego rodziców, podobno miał siostrę, która zmarła młodo, a w ogóle w rodzinie się mówiło, że dziadek był sierotą.




Albo tak - jestem Joanna a moje korzenie tkwią w Urzeczu - Podłęczu, Dębówce, Gassach, Czernidłach, w Słomczynie, Przylocie, Konarach, Krężelu, Sułkowicach, Goździach, Ustanówku i Jazgarzewie.  Także w Psucinie, Pomiechówku, Nasielsku i Wymysłach, Cieślach i Płocku. Rodzina okrążała Warszawę z północy i południa, aż spotkali się w mojej osobie w stolicy.




To nie wygląda tak imponująco w kilku zdaniach, ale kiedy się to przedstawi za pomocą skrzydlanego wykresu, to pokazuje to, czym jest takie drzewo genealogiczne - widać, że za nami stoi szereg osób, które dało nam jakąś cząstkę siebie. Podobno najważniejsze jest nasze siedem pokoleń wstecz bo z tymi przodkami mamy zgodność genetyczną stopniowo malejącą aż do 1%, dalej jest to już zbyt rozmyte, ale wyszukiwanie kolejnych nazwisk jest świetną zabawą!




Od zeszłego tygodnia bawię się wyszukiwaniem członków mojej rodziny i nie mogę przestać!... Chociaż nie mogę pytać bezpośrednio, bo zarówno moi rodzice jak i obydwie pary dziadków już nie żyją, to grzebię w zeskanowanych do Sieci archiwach, pytam żyjącą rodzinę, mam trochę papierów z nazwiskami, datami, miejscami, są obrazy i osoby które wciąż żyją w mojej pamięci, chociaż zupełnie nie umiem ich umiejscowić na drzewie, ale wiem na pewno, że to była rodzina. Powoli docieram do granicy, za którą już nic więcej nie znajdę z komputera w domu i będę musiała ruszyć na poszukiwania w teren - do parafii, do urzędów. W sobotę pojechaliśmy na przykład do Góry Kalwarii do Księgarni Regionalnej na ul Pijarskiej 38, gdzie kupiłam album o mikroregionie Urzecza i o kuchni tych okolic. I coś Wam pokażę!... *^V^*

Być może ktoś pamięta, jak pytałam na blogu, czy znacie danie podawane w domu mojej babci i dziadka, bo nigdy więcej się z nim nie spotkałam w żadnym innym domu - zupa kartoflanka a obok postawiony talerz z makaronem wstążkami suto okraszonymi skwarkami i pokruszonym białym serem. No to patrzcie!!!

 


 

Okazuje się, że skwarki i biały ser na kluskach (tu akurat ziemniaczanych) to potrawa urzecka, zapewne dziadek Jan wyniósł ją z domu rodzinnego w Podłęczu. *^v^*~~~ Urzecze to podwarszawski mikroregion dość odrębny kulturowo, w  XVII w. był tam duży napływ ludności olęderskiej (Fryzja i Niderlandy) i szerokie kontakty z orylami - flisakami trudniącymi się spływem towarów rzeką Wisłą, a to wpłynęło na kulturę, obyczaje, stroje i kuchnię Urzeczan.

 


 

Postanowiliśmy z Robertem pójść o krok dalej i wraz z dostępem do pełnego serwisu na My Heritage wykupiliśmy możliwość zrobienia testów DNA, to nam pokaże bardziej szczegółowo skąd pochodzimy. Testy przyszły pocztą i w tym tygodniu zamierzamy je odesłać a potem będziemy czekać około miesiąca na wyniki.  

 


 

W sobotę odwiedziliśmy też cmentarz w Słomczynie i znaleźliśmy grób siostry mojego dziadka i jej syna, wujka Mietka (którego pamiętam, bo spędzałam u niego w Dębówce wakacje). Te wszystkie nazwiska i daty to niestety tylko suche fakty, zdjęć też mam niewiele bo kiedyś nie robiło się tak dużo zdjęć, być może mogli sobie na to pozwolić miastowi, ale na wsiach raczej się o tym nie myślało. Rozważam szukanie informacji o przodkach w archiwach miejskich, może w starych rocznikach gazet, jakichś kronikach?... Chciałabym się czegoś dowiedzieć, kim byli, może kimś kto zapisał się jakoś w historii? Gdzie dokładnie żyli? Czym się zajmowali? Mam to szczęście, że dokładnie znam dom, gdzie mieszkał mój pradziadek i urodził się mój dziadek i jego rodzeństwo na Podłęczu, wiele lat temu prawie udało nam się tam zamieszkać!... Ale to już stare dzieje, it wasn't meant to be. ^^*~~ 

Mam jeszcze trochę papierów po rodzicach, ale na razie stoją w piwnicy na nowym mieszkaniu, a dostępu do nich broni wielkie lustro i akordeon, spakowane do piwnicy na czas remontu!... *^0^* Muszę cierpliwie poczekać do wakacji, kiedy po przeprowadzce przeniesiemy lustro do mieszkania i wtedy będę mogła pogrzebać w tych papierach. 

Znalezienie tych wszystkich przodków może się wydawać niepotrzebne, to przecież tylko garść nazwisk i dat, większości z nich już przecież dawno nie ma. Ale byli. I świadomość konkretnych nazwisk i miejsc daje mi swego rodzaju uziemienie, rozłożenie rodziny na mapie, jest to uczucie wzmacniające i gruntujące. Zainteresowałam się ostatnio metodami pracy z rodem, są na to różne teorie, są rytuały i medytacje, nie wszystko do mnie przemawia ale czytam, słucham webinarów, a przy okazji szukam swoich korzeni. 

***

No i właśnie tym zajmowałam się przez cały zeszły tydzień.  *^v^* Poza tym zainaugurowaliśmy sezon na młode kartofle z jajkiem i maślanką.

 


 

A w sobotę będąc niedaleko odwiedziliśmy restaurację Zalewajka z Konstancinie i zjedliśmy stanowczo za duży chociaż przepyszny obiad! ^^*~~

 


 

No i tak się u mnie dzieje. Zima już chyba poszła sobie na dobre, przed nami Majówka na którą jeszcze nie mam planów, ale ma być ciepło i słonecznie. I tego się trzymajmy, miłego tygodnia! *^O^*~~~

10 comments:

  1. To bardzo dużo zrobiłaś jak na jeden tydzień! Oj tak, drzewo daje takie solidne i przyjemne zamocowanie.
    Ja też zrobiłam drzewo, ale z tych danych, które miałam. Choć kuszą mnie wyjazdy 🤭 Pozdrawiam! ❤️

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie też kuszą wyjazdy, tym bardziej, że mam duże luki w paru miejscach i bardzo chcę je wypełnić, a Internet już nie daje mi odpowiedzi. Pewnie część dokumentów zaginęła, pewnie nie wszystko jest zarchiwizowane, poza tym są nieścisłości w dokumentach, bo to wszystko jest pisane odręcznie, często nabazgrolone strasznie albo cyrylicą, urzędnik robiący odpisy się pomylił w dacie czy imieniu... Meksyk się robi w przodkach!!! *^W^*

      Delete
  2. Ja się zabrałam kiedyś za nasze drzewo genealogiczne, bo dziecko miało takie zadanie w szkole. Zebraliśmy najpierw na potrzeby zadania to co się dało tak na szybko, jedne linie przodków mieliśmy w miarę solidnie opracowane, o innych jakoś mało było wiadomo. Więc później, już z rozpędu i ciekawości, drążyliśmy jeszcze trochę. Sporo dało się jeszcze uzbierać po rodzinie, ale w pewnym momencie uznałam, że już mnie to aż tak daleko nie interesuje, bo tak do dwóch-trzech, czasem czterech pokoleń wstecz (licząc ode mnie) to się jeszcze coś więcej wie o tych ludziach, kim byli, co robili i tak dalej, ale im głębiej w mroki historii, tym uboższe są to informacje, w zasadzie nazwiska i daty. Więc przestało mnie to bawić. Gdyby były jakieś pamiętniki czy inne przekazy, to pewnie bym jeszcze w tym grzebała. Ale żeby swoje DNA gdzieś wysyłać... to ja raczej nie jestem zainteresowana, chociaż owszem, kiedyś się nad tym zastanawiałam. Starszy syn szperał jeszcze w jednej linii przodków, bo się znalazły jakieś herbowe korzenie rodowe, a on był na etapie fascynacji rycerstwem, to mu temat pasował, ale też w jakimś momencie dał spokój. W każdym razie na jakiś czas mieliśmy z tym trochę rozrywki. No i nazwiska, daty i miejscowości wryły się w pamięć, dzięki czemu parę lat temu, jak usłyszałam od męża, że gawędził ze znajomym z pracy i się zgadało, że jego rodzice ze Wschodu (tak jak mojego ślubnego), miasto pojawiło się znajome, a ja nagle skojarzyłam, że przecież ten znajomy nazywa się tak jak jakaś prababka mojego męża. No więc mąż zabrał to nasze "drzewo" do pracy, uzgodnili ze znajomym szczegóły, no i się okazało, że faktycznie rodzina, jakiś wspólny praszczur był :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, najfajniejsze jest jak się coś wie o tych ludziach, a nie tylko nazwiska i daty... Na przykład w papierach po ojcu znalazłam testament pradziadka Andrzeja, który zapisuje swój majątek dwójce dzieci pod warunkiem, że do końca życia mają utrzymywać matkę, zapewnić jej jedną izbę w domu i dawać rocznie zapas opału, żyta, pszenicy i kartofli!... *^V^* Zdjęć prawie nie mam a na tych co mam wielu osób nie rozpoznaję. Szkoda, że jak człowiek był dzieckiem i żyli starsi krewni, to się rodziną wcale nie interesował, a teraz już nie ma kogo zapytać...

      Delete
  3. Replies
    1. Z wiekiem coraz bardziej! *^V^* Jak byłam młodsza, to byłam bardziej podobna do taty, to chyba tak działa.

      Delete
  4. https://geneteka.genealodzy.pl/ Czy szukałaś przodków na tej stronie? Są tu nawet fotokopie ksiąg parafialnych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Znam dziękuję bardzo! Całe moje drzewo genealogiczne opiera się na Genetece, super, że jest taki serwis i szkoda, że nie wszystkie dokumenty się zachowały (albo jeszcze nie są zeskanowane), bo czasami mam duże luki w rodzinie... ^^*~~ No i oczywiście dużo by pomogło, gdyby co trzecia przodkini nie miała na imię Marianna!!!....

      Delete
  5. Coś takiego od lat robi brat stryjeczny mojej mamy, szukając przodków rodziny ojca. Weszłam na Genetekę i czego bym nie wpisała "502 Bad Gateway" - popsuła się? Kartoflankę znam, może dlatego, że obaj moi dziadkowie i jedna babcia pochodzą z Mazowsza. Pozdrawiam :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czasami Geneteka się zacina, spróbuj ponownie.
      Sama kartoflanka to jedno, ale zestaw "kartoflanka a obok talerz z kluskami z białym serem i skwarkami" to smak mojego dzieciństwa, je się to na przemian. *^o^*

      Delete