Monday, June 28, 2010

Mizu

YarnFerret, a wiesz, że Węgrzy nie robią leczo tak, jak my? Ich wersja to tylko biała podłużna papryka, trochę pomidorów i cebulki. Ale wolę naszą wersję, z bakłażanem, cukinią i kiełbaską! *^v^* Tutaj znajdziesz artykuł o węgierskiej kuchni - jaka jest a jak my ją postrzegamy. ^^
A Chesię jeszcze sobie porządnie przymierzę, jak już dostanę główkę, bo w sumie przy obfitej sukience i peruce wyglądała nieźle, ale w bardziej dopasowanej to ciałko może być za masywne. Na szczęście mam też to nowe, drobniejsze. ^^

Hannah, to nie były narzekania starej baby *^v^*, tylko z reguły szybko uczą się języków małe dzieci, a po nich nastolatki, im człowiek starszy, tym niestety trudniej mózgowi zapamiętywać takie rzeczy jak np.: nowy język (i w ogóle nowa wiedza). Ja widocznie zatrzymałam się na razie na etapie nastolatka! ~^^~
A co do Chesi, to tę buzię wszyscy przeważnie malują delikatnie i stylizują na zwiewną nimfę, a ja mam ochotę dać jej mocny ciemny makijaż i ciemne włosy, niekoniecznie czarne, ale w jakimś zdecydowanym kolorze. Najfajniejsze, że niedługo w Warszawie może być ich aż 6! Już się cieszyłyśmy z dziewczynami na wspólne sesje zdjęciowe. ~^^~

Myriam, there is a chain of coffee houses called Coffee Heaven and I love their Turtle Latte (coffee with milk and spices), but the best place to drink hot chocolate is the Polish chocolaterie called Wedel's Chocolaterie (from the name of the founder). There used to be one close to where I live but last night I realized they closed it... There are some cafes in the big shopping mall in the city centre, at the airport, ect, but they are not close to me anymore, not in a weekend afternoon walk distance. We've had Starbucks for a while, too, and I haven't tried anything yet there, I must give it a go. ~^^~

***

Skandal! Zlikwidowali mi Pijalnię Czekolady Wedla niedaleko domu!
It's scandalous! They closed the Chocolaterie close to where I live!

W ogóle okazuje się, że mieszkając na Ochocie niedaleko skrzyżowania Racławickiej ze Żwirki mieszkam na pustyni cukierniczej...
Ale poszliśmy wczoraj na spacer do ulicy Grójeckiej i tam trafiliśmy na miejsce zwane Pochwała Niekonsekwencji (www.pn-cafe.pl). Rzeczywiście jest tam dość niekonsekwentnie - podają kawę, herbatę, czekoladę na gorąco, koktajle owocowe (i pierniczkowy! ^^), desery lodowe, ciasta oraz tosty i... piwa (różne rodzaje ale nie te najpopularniejsze, tylko ciekawe smaki, jak Ciechan, Obołon, Żywe, Staropramen, i inne). Wyposażenie też jest kompletnie niekonsekwentne - stoliki i krzesła każde z innej bajki! Ale jest tam przesympatycznie, mają ogródek przed lokalem i ja na pewno tam się wybiorę nie raz. *^v^*
It turns out that I live in the area where there are no cafes close by... Yesterday we went for a walk a few blocks away and found a cafeteria with a delicious yogurt cocktails, ice-cream desserts, but also ... toasts and beer (different tasty kinds, not the most popular brands). The interior is nice too, although all the tables and chairs come from different sets, but it's a happy medley and we will definitely go there again. *^v^*

***


Mizu to po japońsku woda. A woda to mój ulubiony żywioł. Mogę godzinami siedzieć nad morzem i patrzeć, jak fale przypływają i odpływają, mogę spacerować kilometrami wzdłuż brzegu rzeki, kiedy jestem blisko wody, hormony szczęścia wydzielają się u mnie ze zdwojoną siłą.
Mizu means water in Japanese. And it's my favourite environment. I can sit for hours at the sea shore and watch the waves come and go, I can walk for miles along the riverbank, when I'm close to water my hormones of happiness rush through my body twice as powerful.


Kiedyś miałam fatalny czas w życiu, nic szczególnie złego się nie działo ale czułam, że spada mi poziom pozytywnego myślenia, i wtedy mąż zabrał mnie na weekend do Sopotu, na początku lutego. Było zimno, chlapowato, taka zima-niewiadomoco, a ja odżywałam, kwitłam, chłonęłam mroźną bryzę i zauroczona patrzyłam na stalowoszare fale. Jedenastogodzinna podróż promem do Szwecji? Wystarczy mnie posadzić przy okienku albo wypuścić na pokład i macie mnie z głowy, będę sobie siedziała i patrzyła.
(co dziwne, wcale nie muszę w tej wodzie pływać, i musi to być woda naturalna, chodzenie na basen wcale mnie nie kręci...)
When I had a crappy time in my life once, my husband took me for a weekend at the seaside, and it was beginning of February, it was cold and rainy, but I was blooming, watching the steel-grey water and experiencing the freezing sea wind. 11 hour ferry trip to Sweden? Just leave me next to a window or on the deck, I'll be sitting there, watching the sea.
(what's strange I don't even have to swim in that water, and it must be a natural reservoir, swimming in a pool isn't fun at all...)


Po ostatnim wakacyjnym pobycie nad jeziorem doszłam do wniosku, że chciałabym mieszkać nad wodą. Najlepiej by było mieć widok na wodę z okna mojego domu, ale nie jest to warunek konieczny, bliskość wody może być mierzona kilkuminutowym spacerem. Miasta, które sąsiadują z wodą inaczej pachną (wiem, czasami glonami i zdechłą rybą... ^^), i w takich miastach preferowana jest inna kuchnia - więcej w niej ryb i owoców morza niż mięsa, co mi bardzo odpowiada.
After our recent holidays I realized I want to live close to water. The best would be to have a view on the water from my windows, but it can also be a proximity counted with a few minute walk. The cities placed at the water smell differently (yeah, sometimes they smell of rotten fish... ^^), and the cuisine is different - with more fish and less meat, which suits me fine.


To może być ciepła woda (coś mnie ta Portugalia ciągnie do siebie od jakiegoś czasu, bez żadnego wytłumaczalnego powodu...), ale może być również woda zimna, stalowoszara, gdzieś na północy Europy. Mam kilka wodnych planów do realizacji - zjeść solonego arbuza na plaży na Okinawie, przespacerować się nad brzegiem rzek w Porto i Lizbonie, zanurzyć się w turkusowej wodzie w jednej z greckich zatoczek, tyle jest jeszcze wody, której nie poznałam. ~^^~
Mam nadzieję, że kiedyś znajdę sobie swoje miejsce nad wodą.
This can be hot water (Portugal has been calling to me for a while, for no reasons...), but it can also be a cold water, steel grey waves somewhere in the Northern Europe. I have some plans connected with water - to eat a cold watermelon with salt on the Okinawa beach, to walk along the river shores in Porto and Lisbon, to dive into the turquoise water in one of the Greek bays to name the few. There is so much water I haven't seen yet. ~^^~
I hope to find my place near the water one day.



12 comments:

  1. oh no, i am sorry to hear that the place by you closed down, i have to agree, that is terrible!
    i dont have starbucks much here either but sometimes they have good seasonal special drinks.
    i bet your turtle latte is very good.
    Water is very soothing, it makes me sleepy :) whenever i went to the beach in puerto rico where my dad and his family live i would fall asleep, the sounds and the air around. it is all very beautiful. i also like those big fields filled with tall wild flowers and a strong wind blowing through :)

    ReplyDelete
  2. Dobrze wiedzieć, ze w okolicy wyrosła nowa kafejka, koniecznie muszę się tam przejść :)
    Swoją drogą, nie wiem czy wiesz o kawiarni Stara Ochota (http://www.stara-ochota.pl/) - jest ciut dalej w strone Placu Narutowicza, ale jakoś przemiło mi się tam przesiaduje :)

    ReplyDelete
  3. Zamknięcie Wedla chyba wiąże się ze sprzedażą tej spółki i czyszczeniem wszystkiego,co nowemu właścicielowi ( japońskiemu) nie pasuje do koncepcji. Fabryki czekolady pod Wrocławiem też nie chce :(

    Kocham wodę jak Ty.Nie mam choroby morskiej,nie przeraża mnie jej bezkresność,zapach Bałtyku mnie upaja ( nawet ten nie chciany przez mieszkańców)...jak nic byłyśmy rybami :))

    ReplyDelete
  4. życzę Ci, żebyś znalazła to swoje miejsce nad wodą:))) i tak, właśnie z widokiem na, nie tylko w niedalekiej odległości - jak się mają spełniać marzenia, to do końca:)

    ja robię leczo zdecydowanie po węgiersku (papryka, pomidory, cebulka i duuuużo czosnku i ostrej papryczki), tylko czasem łamię kiełbaską. niektórzy znajomi robią z cukinią (o bakłażanie w leczo nie słyszałam), ale mi najbardziej smakuje właśnie takie, jakie znam od dziecka. tyle, że u mnie akurat idea pochodzi z Bułgarii, pomysł przywiózł wuj, który tam pracował.

    Wedla pewnie zamknęli dlatego, że firma znów została sprzedana...szkoda.

    ReplyDelete
  5. Brahdelt, no to zapraszam do Swinoujscia :) A jesli nie do Swinoujscia, to do Wiselki. Osobiscie uwazam, ze najpiekniejsza Baltycka plaza jest wlasnie tam.
    Na plazy w Swinoujsciu postawili chyba z piec takich duzych 'namiotow'/kopulek Zywca, na samej plazy!!!!!!!!!! Nie wiem kto na to pozwolil.

    ReplyDelete
  6. Ja sie nie zgadzam. To znaczy owszem, dzieci szybciej ucza sie wymowy i moga ja opanowac bez obcego akcentu. Ale dzieci - o ile nie sa otoczone obcym jezykiem - nie maja specjalnie motywacji, zeby sie go uczyc i co wazniejsze uzywac.

    Czlowiek starszy moze miec slabsza pamiec (choc moim zdaniem, o ile nie mamy do czynienia ze skleroza starcza wlasnie, wynikajaca jakos z biologii albo blokada psychiczna bardzo w Polsce czesta, to praktyka czyni cuda) - ale w nauce jezyka liczy sie przede wszystkim motywacja i wytrwalosc i tu dorosli bija dzieci na glowe.

    Pewna polska rezyserka zaczela sie uczyc hiszpanskiego w 70 roku zycia, zeby czytac Marqueza w oryginale.

    Dobrze rozumiem twoje uczucia wobec wody. Sama mieszkam nad zatoka i kiedy ide do pracy to jak medytacja Zen dla mnie (o ile nie musze biec zeby sie nie spoznic :) Dla mnie wodorosty pachna po prostu CUDNIE.

    I Portugalia tez mnie ciagnie :)

    ReplyDelete
  7. My tu pitu-pitu, a Wedla kupili Japończycy:
    http://www.rp.pl/artykul/500608.html
    Ciekawe, jaką drogę obiorą. Mam nadzieję, ze zostawią pijalnie czekolady takimi, jakie są.

    ReplyDelete
  8. "Gapienie" się na falujące morze bardzo mnie uspokaja, uwielbiam kilometrami szwędać się brzegiem.

    Zrobiłam Twoją Joannitę - pychotka! :)

    ReplyDelete
  9. no to kiedy zaczniesz dziergać wodny sweterek? :D

    ja tam wolę gapić się na zielone.

    ReplyDelete
  10. Twoje wodne marzenia spowodowały, że od razu jakoś tak wakacyjnie się zrobiło. Woda w ogóle kojarzy mi się z wakacyjnie - może dlatego że mieszkałam w górzystej okolicy przez większą część życia.

    Jednak jeśli o mnie chodzi, to nie woda mnie ciągnie, ale góry, skały i połoniny. Widok na odległy horyzont i potężna wolna przestrzeń (teraz nawet w centrum Wrocławia udało mi się osiągnąć taki widok z okien, co uważam za spory sukces; uwielbiam moje 6 piętro nawet mimo braku windy).

    Poza tym ciągnie mnie do Hiszpanii - marzę, żeby kiedyś tam mieszkać, tam jest około 300 dni bez deszczu w każdym roku. Cudowne :)

    ReplyDelete
  11. Tak! Nad wodą! Nad morzem! Jak Kevin Costner w filmie "List w butelce"! :)

    ReplyDelete
  12. w Portugalii się zakochałam, byłam tam zeszłego lata i choć tym razem wybieram się nad inną wodę, wiem, że tam wrócę. z tym, że małe dementi. lato w Portugalii jest morderczo gorące, ale woda w Atlantyku zimna (mniej więcej 40 stopni powietrze, 18 woda...), no cóż, w sumie do spora kałuża, więc się pomału nagrzewa:)

    ReplyDelete