Saturday, September 22, 2012

Czasami / Sometimes

Czasami zastanawiam się, czy nie czas zamknąć bloga i zaprzestać pisania - w końcu robię to od tylu lat, już wszystko o mnie wiecie, wszystko Wam pokazałam, wszystkim się podzieliłam. A potem czytam takie komentarze jak Igi: "Niecierpliwie czekam, lubię czytać Twój blog." albo BWD: "Bardzo lubię Twój blog i zaglądam tu każdego dnia. " albo słowa Sorbet: "Bardzo lubię tu zaglądać, tak swojsko." i myślę, że może jeszcze popisać, skoro ktoś jeszcze tu zagląda. ~*^o^*~
Sometimes I think about closing the blog - I've been writing for so many years that I feel I've shared everything and there's nothing more to add. But then I read you comments, telling me how you like coming by and checking what's new, and then I postpone my decision. ~*^o^*~

Dzisiaj na początek obiecane przepisy, bo znowu coś zgotowałam. ^^*~~
Po pierwsze, czy lubicie ozorki? To taki niepopularny rodzaj mięsa, ale można go przyrządzić w niesamowity sposób, na przykład po chińsku w sosie z pieprzem syczuańskim. (dziękujemy Squirk za podsunięcie przepisu!) Wychodzi genialnie mięciutka, aromatyczna i pyszna potrawa, nad którą mąż wznosił "achy" i "ochy" z każdym kęsem! *^o^* (ja sama też powznosiłam, a co! ^^*~~)
Today, first the recipes I promised to share, because I cooked something agan. ^^*~~
Do you like cow's tongue? It's not a very popular piece od meat and it can be cooked in an amazing way - with Sechuan pepper Chinese style. (thank you Squirk for the recipe!) The result is a soft, yummy, full of flavour dish that was a winner at our dinner table! *^o^*



Po drugie, znalazłam starą książkę kucharską z serii Biblioteczki Poradnika Domowego i wypróbowałam z niej przepis na pasztet. Pasztety są jednym z moich ulubionych dodatków kanapkowych a ten kusił prostotą wykonania i niskim kosztem składników, i rzeczywiście nie zawiódł oczekiwań, a nawet je przerósł, ponieważ smakuje mężowi, który nie jada wątróbki! *^v^*~~
Następnym razem przepis nieco zmodyfikuję, bo dodatek sera żółtego wydaje się zbędny i nic nie wnoszący do smaku ani konsystencji, a jedno jajko to za mało na porządne związanie masy, dodam dwa.
Then, I found and old cookbook and decided to make a pathe. Pathes are one of my favourite foods and this one seemed easy and cheap to make, and it turned out better than I expected because even my husband liked it (and he doesn't eat liver at all!).
Next time I'm going to modify the recipe because cheese doesn't add much to the final taste and one egg isn't enough to bind the pathe, I'll add two.


Przepis (z modyfikacjami):
250 g wątróbki wieprzowej
łyżka smalcu
3 łyżki masła
2 jaja
duża cebula
łyżka gęstej śmietany
2 łyżki bułki tartej
sól, pieprz
Pokroić wątróbkę i cebulę w plastry, przesmażyć na smalcu, podlać wodą i dusić pod przykryciem 15 minut, przestudzić, dwukrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia. Utrzeć masło z żółtkami, stopniowo dodawać zmieloną wątróbkę, śmietanę, doprawić do smaku solą i pieprzem. Na koniec delikatnie wmieszać białka ubite na sztywną pianę. Przełożyć masę do foremki posmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą, piec 25-30 minut w 180 stopniach, po wystudzeniu schłodzić w lodówce.

Recipe (modified):
250 g pork liver
1 Tsp lard
3 Tsp butter
2 eggs
big onion
1 Tsp of thick cream
1 Tsp bread crumbs
salt, pepper
Cut liver and onion in slices, fry on the lard for a moment, then add a splash of water and simmer under the lid for 15 minutes, cool down, grind them twice. Mix the butter with egg yoke, then add ground liver, cream, salt and pepper to taste. Then add the whipped egg whites. Butter the pathe form and cover it with bread crumbs. Pour in the mixture and bake for 25-30 minutes in 180 C. Cool down and transfer to the fridge to set.
***

A w ogóle to jaki jest najlepszy sposób, żeby przyprawić mnie o zawał serca?
Należy stanąć za moimi plecami i zawołać: "Zobacz, zobacz!" i pokazać mi na przykład coś takiego:
And what is the best way to give me a heart attack?
You should stand behind me and say: "Look! Look!" and for example show me something like that:


Skąd mamy taki plakat nie mam pojęcia, grunt, że pokazanie się w nim znienacka wywołuje efekt odpowiedni - pisk, zatchnięcie się, przewrócenie oczami, bladość i załamanie rąk... ^^*~~
I have no idea where did we get that poster but showing it to me gave the perfect result - a shout, stopped breath, pale face, resignation... ^^*~~

Miałam w ten weekend szyć - dla siebie i dla lalki. Obydwa te plany spaliły na panewce z różnych powodów, między innymi z takiego, że podźwigałam się wczoraj i dziś leżę pod kocem z bolącym krzyżem - to samo zrobiłam sobie przed Sylwestrem trzy lata temu i pewnie za kilka dni dojdę do siebie, ale na razie jest tak sobie.
Wyobrażacie sobie, że w Leclercu nie sprzedają gazetek robótkowych i nie kupiłam październikowego numeru Burdy?!... Trzymajcie się ciepło i nie podnoście ciężkich przedmiotów!
I wanted to sew things this weekend - for me and for a doll. I cannot do this for several reasons but mainly because I lifted something very heavy and I hurt my back - just like I did before the New Year's Party three years ago, I'll probably be as good as new in a few days but now I'm under the blanket on the sofa, in pain.
Can you imagine that they don't sell craft magazines in the supermarket near my place so I couldn't buy the October Burda issue today?!... Keep warm and don't lift anything heavy!

40 comments:

  1. Blog is great fun because I can make many friends all over the world and share our culture each other. So it's important to open your window even if you seldom write a blog, I think. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Yes, you are right, I made friends and found great blogs from around the world and I keep coming back to them even if I know what to expect. *^v^*

      Delete
  2. ha ha ha foto męża kosmonauty super! ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tylko producent tego plakatu nie pomyślał o proporcjach ciała. I tak jest to złożone na wiele razy, mogło być naturalnej wielkości człowieka, a tak fotografowany ma śmieszne krótkie nóżki i rączki. ^^*~~ Z kolei twarz dziecka miałaby dużo wolnej przestrzeni dookoła, nie wiem, dla kogo to wymyślono!

      Delete
  3. Pasztet już zareklamowałam mężowi do przemyślenia :3
    też uwielbiam pasztety, nawet aż za bardzo ;D

    a astronauta doprowadził mnie do łez, patrzyłam się na niego i chichotałam pod nosem

    Owocnej walki z kręgosłupem :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pasztetów będzie więcej, bo w tej książeczce jest wiele intrygujących mnie pomysłów, na przykład pasztety z ryb albo z samych warzyw!
      Astronauta doprowadził mnie do zatchnięcia się, ale nie aż tak, jak złapanie mnie za kostkę, kiedy onegdaj wychodziłam z łazienki wieczorem, w ciemnym mieszkaniu. Umyłam się, wyszłam do przedpokoju, zgasiłam za sobą światło i poczułam rękę na mojej kostce... Robertowi przyszedł do głowy taki żart a mnie słyszało chyba siódme piętro!... ><
      Na noc też się posmaruję Amolem. *^o^*

      Delete
  4. Ja bardzo proszę o wyresetowanie myśli o zamknięciu bloga.
    Pokazuję to co ty robisz Gumisiowi
    ona to robi dla swojej rodziny
    ja dostaję w nagrodę za pomysł "dziesiecinę"
    i w etn sposób mam w domu półeczkę z przetworami

    ReplyDelete
    Replies
    1. A, tak tylko rozważałam, ale chyba za bardzo lubię się dzielić różnościami, pomysłami, no i oczywiście jestem próżna - lubię pochwały za pracę moich rąk. *^o^*~~~
      Nieźle się ustawiłaś z tymi przetworami! Gdyby nie kręgosłup, pojechałabym dzisiaj po pomidory do suszenia i śliwki na powidła, ech...

      Delete
  5. Pomysł z zamknięciem bloga to naprawdę Ci się nie udał. Ja rozumiem, że plecki bolą, że jesień się zaczyna i nie każdy lubi, ale skąd takie myśli? Dopiero co się poznajemy, a Ty mi tu takie jakieś...
    Ozorków nie cierpię. Moja Mama, jako znakomita kucharka, przygotowuje je podobno wyśmienicie, a już ozorki jelenie (tak, tak) to rzekomo rarytas. Ja tego do pyska nie wkładam, mimo reklamowanej ekskluzywności. Pasztety za to uwielbiam, robię i nawet mi wychodzą.
    A swoją drogą ciekawe, czy fakt nielubienia wątróbki koreluje silnie z byciem informatykiem?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja akurat jesień bardzo lubię, nawet deszczową, to nie stąd takie pomysły. ^^*~~ A plecy raz nadwyrężone jak widać będą mi się odzywać już zawsze, jak znowu coś nierozważnie podniosę. Tym razem jestem usprawiedliwiona, bo nie mogłam się doczekać, żeby wyjąć z pudła mojego KitchenAida, który przeczekał półtora miesiąca w magazynie! (no dobra, wcale nie jestem usprawiedliwiona, bo z prostych pleców nie podnosi się ciężkich rzeczy, tylko z kucania...)
      Ozorki mają kontrowersyjną konsystencję (no i miejsce pochodzenia ^^), ale dobrze przyrządzone są naprawdę świetne! Do tej pory jadałam u mamy takie w galarecie (ale ja wszystko zjem, co jest w galarecie *^v^*) i w sosie chrzanowym. Mogę Ci zaproponować, żebyś według tego przepisu na ozorki zrobiła inne mięso, na pewno też będzie pyszne (tylko wymagać będzie krótszej obróbki).
      Co do nielubienia wątróbki, nie wiem jak to się ma do informatyki, na razie znam jeden taki udokumentowany przypadek, jak rozumiem Ty znasz drugi? *^o^*

      Delete
    2. Z przedźwignięciem masz to samo co mój mąż. Kiedyś funkcjonował normalnie aż raz chyba naderwał mięsień i od tamtej pory w tym samym miejscu go boli jak dźwignie za dużo :( Więc u nas tylko wózeczki :)
      Zgorączkowana, ale życzę zdrówka :)

      Delete
    3. Takie te nasze ciała nie do końca dobrze wymyślone. Ja też mam wózeczek na zakupy, ale przy podnoszeniu ciężarów z podłogi zawsze zapominam, żeby jednak kucnąć i ciągnę z krzyża, a to niedobrze...
      Zdrówka życzę wzajemnie, bo pogoda taka, że zaraz się coś przyplątuje!

      Delete
    4. Moj maz jest informatykiem i uwielbia watrobke. Kojarza mnie tu juz u lokalnego rzeznika (w supermarkecie nie dostaniesz, albo jest wolowa - moj maz uznaje tylko drobiowa. Drobiowa to tylko wlasnie w malych sklepach i zamrozona. Ostatnio pojawila sie jagnieca, sprobuje przemycic :D) Odkrylam ze mojego robocika kuchennego mozna zaprzac do pasztetu, musze sprobowac.
      Za to ozora nie przelkne (sama nazwa mnie odrzuca) podobnie jak koniny. Zreszta moze powinnam zastosowac zasade Daniela mojego znajomego Holendra zonatego z Chinka - wszystkiego trzeba sprobowac. On mowi ze juz nie potrafi jesc "po holendersku/europejsku" - ziemniaki sztuka mies, jarzyny. Ale czegoz nie jadl... Lubi wspominac Tygrysa walczacego ze Smokiem. Na talerzu oczywiscie. Wiekszosc publiki w Polsce nie chce wiedziec co w tym bylo. Ja wiem i uczucia mieszane.
      Stesknilam sie za lalkami, nie wiem co u Minny, czy ja w koncu sprzedalas czy nie? Wahalas sie...
      Zdrowia zycze i pozdrawiam

      Delete
    5. W supermarkecie Leclerc są wszystkie wątróbki: drobiona, wołowa i wieprzowa - moja ulubiona. Jagnięcej nie próbowałam, może uda mi się kupić na bazarze. A koninę jadłam w postaci kabanosów, była całkiem niezła. Takie nietypowe mięsa i elementy mogą być niesamowicie smaczne, jeśli są dobrze przyrządzone! *^v^*
      Ja też się stęskniłam za lalkami i wreszcie od piątku znowu stoją w swojej gablocie! *^o^*~~ Mam plany na nowe sukienki, miałam nawet szyć w weekend, ale z powodu bólu pleców nie mogłam się dokopać do materiałów, wciąż jeszcze żyjemy na pudłach i walizkach przestawianych tam i z powrotem... Mina ma się dobrze, nie sprzedałam jej, bo nie było chętnego, ale może to i lepiej, bo jestem przywiązana do każdej mojej lalki i jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że którąś oddaję w cudze ręce... *^v^*

      Delete
  6. To od początku: niech Cię ręka dowolnego boga broni przed zaprzestaniem pisania. Blogowy świat "po Brahdlet" byłby wyjątkowo smutny.
    Plakat jest nie do przebicia. I też nie wiem, czy zawał by mi się nie przytrafił po znienackowym ujrzeniu czegoś takiego.
    I po trzecie - Twoje plecy zareagowały warknięciem na podnoszenie przedmiotu ciężkiego i o sporych gabarytach, a co powiesz na ból pleców łapiący w trakcie wyjmowania noża ze zmywarki (Ślubny) i podnoszeniu kubeczka z kawą z podłogi (ja).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przysięgam, że nie napisałam tego, żeby dostawać takie komentarze jak Twój, ale nie ukrywam, że bardzo miło się je czyta! *^O^*~~~
      Jak to dobrze, że ja nie mam zmywarki ani nie pijam kawy, to by dopiero były bóle pleców!.... ^^*~~ Widocznie nasze ciała nie lubią nie tylko ciężarów źle podniesionych, ale też po prostu złych ustawień podczas schylania.

      Delete
  7. please dont stop writing your blog, its so interesting, and I for one enjoy reading and hearing what youve been doing!

    ReplyDelete
    Replies
    1. I won't, it was just a thought that I hushed away quickly, I'm too happy to share what I've made or cooked! And to communicate with my friends. *^v^*

      Delete
  8. Współczuję bolących pleców, mam nadzieję, ze kilkudniowy odpoczynek przyniesie Ci ulgę.
    Bardzo lubię ozorki, ale w rodzinie tylko ja, więc nie jadam ich zbyt często, a raczej bardzo rzadko. Przepis na pasztet faktycznie prosty i pewnie go wykorzystam, zwłaszcza, ze z takiej ilości składników będzie go rozsądna ilość, a nie jakieś tony dla całej kompanii wojska ;)

    Co do kosmonauty to w pierwszym momencie myślałam, że to nadruk na jakimś materacy i też mnie zatknęło :D

    pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja mam tak z wątróbką - mój mąż jej nie jada, więc czasami smażę kawałeczek dla siebie (albo zamawiam ją na obiad, jak odwiedzam mamę! ^^*~~), ale ja mam łatwiej, bo trudno jest przyrządzić kawałek ozorka, dużo z nim zachodu przy obróbce.
      Myślałam, że z tej ilości wątróbki pasztetu wyjdzie garstka, ale z dużą cebulą otrzymujemy porcję akuratną na krótką blaszkę ok. 15 cm, w sam raz do zjedzenia w kilka dni.
      Od wczoraj smaruję się Amolem, jest lepiej, ale jeszcze nie idealnie. I sama nie wiem, czy pokonywać ból i się ruszać, czy lepiej leżeć na kanapie. Jak za długo poleżę, to boli bardziej i trudniej mi wstać...
      Mogłaby być taka pościel z kosmonautą! *^o^*

      Delete
  9. Też myślę o zamknięciu bloga, po odejściu Myszy jakoś nie potrafię się niczym w pełni cieszyć, może nowa Mysz przysporzy mi weny, jeśli nie to daruję sobie pisanie, bo wiadomo, nic na siłę. A Ty animisięważ rezygnować, Twoje notki są kolorowe i pocieszające :-))

    Współczuję bólu pleców i mam nadzieję, że szybko minie, na wszelki wypadek przypomnę, że mamy znajomego, świetnego masażystę, jest genialny, superskuteczny i przyjeżdża do klientów z własnym, profesjonalnym łóżkiem do masażu :-)

    Robert wygląda świetnie :-))

    Ozorek naprawdę szczerze polecam - mało tego, zrobiłam eksperyment i wykonałam wg tego przepisu żeberka, wyszło cudo, ten sos to genialna rzecz sama w sobie, została mi porcja samego sosu i przetestuję wersję z kurczakiem albo indykiem :-))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak się myśli, a potem znowu ma się ochotę czymś się podzielić ze światem, nie tak łatwo zrezygnować z przyzwyczajenia, i z tych dyskusji w komentarzach, prawda? *^o^*
      Nie wiem, czy masaż coś by mi pomógł, ale pamiętam i jakby co się zgłoszę!
      Prawda, że Robertowi pisana jest kariera kosmonauty? *^v^*
      Mam zamiar zrobić inne mięsko w tym sosie, jest genialny!!! Żeberka to dobry pomysł, albo skrzydełka kurczaka.

      Delete
    2. Póki co nie rezygnuję, motywuje mnie to, że komuś w ogóle chce się mnie czytać, trwam w oszołomieniu ;-)))
      Robert może jednak niech zostanie na Ziemi bo sama nie podołasz rozpieszczaniu Ryśka, koty powinno się puszyć na cztery ręce ;-))
      Zrobiłam sobie maki z kraluszkiem*, majonezem i awokado, oczywiście z rozpędu podwójną porcję bo zapomniałam, że do czwartku jestem sama, ależ ze mnie łoś.
      :-)

      * kraluszek = krabowy paluszek, mniej tuszu z klawiatury się zużywa ;-))

      Delete
    3. Dobrze, że nie z karaluszkiem... *^o^* Zjedz podwójną porcję, makami trudno się przejeść a nadrobisz stracone niejedzenie!

      Delete
    4. Zjadłam i się przejadłam, poważnie, dopiero dobę później byłam w stanie coś zjeść, wcześniej chodziłam opchana jak jakiś sołtys. Niemniej pyszne było i może powinnam magazynować kalorie, czekają mnie 3 dni na jachcie w dziczy, mam nadzieję, że chłopakom zostało coś poza smalcem...
      ;-))

      Delete
  10. Ty nawet nie żartuj tak w wiadomym temacie, co? jesteś w ścisłej czołówce moich blogowych miłości i zawsze zaglądam czy czegoś nowego nie ma. a że rzadko może komentuję? no bo to wynika z mojej próżności. chcę być taka super, a u Ciebie by wyszło na to, że znam tylko trzy słowa na krzyż: super, rewelacja i smakowite :)))

    ozorki uwielbiam! także serduszka i żołądki oraz wątróbkę (wolę drobiową, ale i inną nie pogardzę). przypomniałaś mi o istnieniu ozorków, chyba poszukam (wcale nie tak łatwo je dostać) i jakoś do menu przemycę (mąż to chyba kręci na nie nosem...), może nawet właśnie jakoś tak orientem polecę? i koniecznie muszę ten pasztet zrobić!

    a mam jeszcze pytanie odnośnie cukiniowej sałatki: dobrze rozumiem, że jej się prócz pasteryzowania nie obrabia termicznie?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Teraz będę się rozpływać w dziękowaniu za uznanie dla mojej pisaniny!... *^o^*
      Ja z innymi podrobami jestem trochę na bakier, ale może dlatego, że kiedyś kupowało się takie nieoczyszczone i gotowało w domu od zera, a to może zniechęcić...
      Tak, wszystkie składniki tylko miesza się ze sobą i zostawia na godzinę, one puszczają sok, przekładasz wszystko do słoików i pasteryzujesz.

      Delete
  11. Dobrze, że myśl o porzuceniu bloga była tylko przelotna :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Odleciała z ptakami na zimę do ciepłych krajów. *^O^* ci ja bym bez Was wszystkich zrobiła?... ^^*~~

      Delete
  12. Żadnych myśli o porzucaniu bloga, żadnych, rozumiesz?! :D Tak się nie robi i tyle! Aż się przyznam - choć nie chcę zabrzmieć jak wazeliniarz - że kiedy sprawdzam, co nowego na blogach i widzę nowy wpis u Ciebie, to zawsze czytam go najpierw, a inne blogi odkładam na potem!
    A problemów z plecami współczuję i łączę się w bólu - sama dopiero co pozbyłam się obrzydliwego bólu w krzyżu, przez parę dni w ogóle chodzić prosto nie mogłam. Ba, w ogóle nic nie mogłam, nawet, jak leżałam, to bolało jak cholera :/ Niestety, dowiedziałam się od mojego kolegi, który jest masażystą, że takie problemy z kręgosłupem jak raz się zaczęły, to będą nawracać - i nawet nie trzeba się podźwigać, wystarczy nawet źle usiąść :( Tak więc pilnuj plecków.
    Ozorki na Twoim zdjęciu wyglądają bardzo smakowicie, ale mam jakiś wstręt do podrobów i pewnie bym się nie przemogła, żeby zjeść... No, chyba, że nie wiedziałabym, co to :P Wtedy bym pewnie zjadła ze smakiem xD
    Za to przepis na pasztet zamierzam wypróbować :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No dobrze już, dobrze, to była taka myśl przelotna, i przeleciała! *^o^*~~~
      Niestety tego się obawiałam, że będzie mi się ta kontuzja odzywać. Moja mama złamała kiedyś nogę jako młoda osoba, i do tej pory "rwie" ją w tym miejscu jak idzie zmiana pogody. Obiecuję bardziej o siebie dbać, może jak będę regularnie biegać, to organizm nabierze lepszej formy.
      Co do podrobów, to moja siostra jadła kiedyś jądra byka, podobno bardzo smaczne, a dowiedziała się, co to było, już po zjedzeniu! ^^*~~~

      Delete
  13. przeczytałam wpis (znów się pośliniłam, tym razem na widok kanapek...), poczytałam komentarze i bardzo, bardzo się cieszę, że pomysł z zamknięciem okienka już wyparował. Weź, ludzi nie strasz, że mogłoby Cię nie być!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiedziałam, jak można smacznie i ładnie pokazać kanapkę z pasztetem, jest taki niefotogeniczny!... *^v^*
      Buziaki!

      Delete
  14. Chciałbym oficjalnie zdementować pogłoski jakobym nie lubił wątróbki w ogóle i w ogóle jej nie jadał. Moja małżonka jak zwykle przesadza. Owszem, nie lubię wątróbki samej, smażonej, i to nawet nie całkiem nie lubię, bo wąchać lubię, smakować też, tylko konsystencja mnie irytuje. Natomiast wszelkie potrawy do których wątróbka jest dodatkiem do mięs innych owszem lubię, i niejednokrotnie zachęcałem moją żonę do dodawania jej choćby do farszu do pierogów na co zwykle pozostaje głucha a potem jeszcze mi wyrzeka na blogu, że nie lubię! Dlatego raz na jakiś czas udaję się na wizualną emigrację na Księżyc :-).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Proszę nie strzelać fochów, wątróbka w farszu do pierogów występuje. *^v^*

      Delete
  15. Baaardzo to smutna wiadomosc, gdy ktoś zarzuca bloga. Osobiście lubie te długoletnie stażem. Blogi jak Twój wprowadzają sporo w świat wirtualny, zalany przez kosmetyczne tasiemce z miliardową recenzja szminki rimmla, albo popatrzcie jaki zestaw ciuchów skombinowałam. Znać, iż jesteś ciekawą osobą z tekstów jakie piszesz :3 osobiście mam też coś z podglądaczki i naprawdę ciekawi mnie jak kto ma urządzona łazienkę i jakie roślinki na balkonie. Wszystko mnie inspiruje.
    Pe eS podobają misię Twoje obrazy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo mi miło i obiecuję, że na razie zostaję! *^v^* (i może znowu coś namaluję, chociaż z tym może być trudno, bo miejsce mi się skurczyło do trzymania dużych formatów prac).
      Ja też lubię podglądać, jak kto mieszka, co mu rośnie, co aktualnie tworzy, co gotuje! ^^*~~

      Delete
  16. Czytam regularnie Twojego bloga. Nie komentuję, bo tyle tutaj komentujących, że odpuszczam sobie. Bardzo lubię to miejsce, jesteś naprawdę niesamowitą osobą, podziwiam CIę szczerze. Za pomysłowość, za pracowitość i serce jakie wkładasz we wszystko co robisz. D
    Dlatego i ja wnioskuję o cdn tego bardzo ciekawego "gromadnika..."

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję i obiecuję, że na razie wszystko zostaje po staremu. *^o^*~~~

      Delete