Saturday, August 31, 2013

Okruchy dnia

Wstałam dość późno, ale biorąc pod uwagę, że zasnęłam o 5:30, to nie było tak źle.
I woke up late today but I fell asleep at 5:30 so no wonder.


Herbata na początek dnia. Zawsze.
Tea for a good start. Always.


Podlałam rośliny.
I watered the plants.


I zabrałam moje balerinki w paseczki i niebieską sukienkę na spacer.
Then I took my striped ballerina peeptoes and a blue dress for a walk.


Do paczkomatu po paczkę.
To get a parcel.


W autobusie wszystkie ekrany były krwiście czerwone.....
All the screens on the bus were the colour of a fresh blood....


I na zakupy.
Grocery shopping.


Zrobiłam pranie a potem posprzątałam szafę i policzyłam moje wszystkie sukienki (szyte i kupione), mam ich 24 sztuki, z czego tylko 4 zimowe. Muszę nadrobić te ewidentne braki w garderobie! Tak więc, zabrałam się za nadrabianie. *^v^*
I did the laundry, organised my wardrobe and counted all my dresses (sewn and bought), I have 24 of them, and only 4 of them can be counted as Winter ones, I definitely need to fill up this gap! So, I grabed the pencil and some Burda magazines. *^v^*



A pod koniec dnia - za kolację. *^o^* 
And I made dinner in the evening. *^o^*


Było jeszcze dużo tulenia kota, czytania blogów i jeden szwedzki kryminał w tv. Taka to była moja leniwa sobota. A u Was? *^-^*~~~
I also cuddled with my cat a lot, read blogs and watched a Swedish detective movie on tv. It was my lazy Saturday, how was yours? *^-^*~~~

11 comments:

  1. A u mnie? Pierwsza pobudka o 5:30, bo jakiś zbieracz puszek hałasował w pobliżu :) Pozachwycałam się mgłą, położyłam z powrotem. Kot się przytulił i... druga pobudka o 8:30. Sok na początek dnia. Sprzątanie. Spacer po pasmanteriach w poszukiwaniu melanżowego kordonka (bez sukcesu). Ale za to bardzo udane zakupy papiernicze (zeszyty, karteczki do zaznaczania itp. :))) Przy okazji rozważania, czy warto się zapisywać na grupową jogę (nie warto :))) Dobre weekendowe późne śniadanie, a do śniadania Project Runway. A później pięć godzin spokojnego, przyjemnego szycia i kręcenia filmów z tegoż. Obiadowa ryba. I... dużo francuskiego do nauczenia. Właśnie kończę. Na dobranoc będą Nędznicy do czytania.

    ReplyDelete
    Replies
    1. U mnie o 5:30 jak się kładłam, nawet kot smacznie spał i był zdziwiony, jak go po ciemku namacałam ręką na poduszce. *^-^*
      Lubię zakupy papiernicze, za dwa tygodnie zaczynam nowy rok japońskiego, czas kupić zeszyt i zakreślacze, yikes! *^v^*
      Francuskiego? Zaczęłaś nowy język? Bo pamiętam, że specjalizowałaś się we włoskim. A jak tam planowany egzamin? ^^

      Delete
    2. Zaszalałam, bo stanęłam przed wyborem przygotowanie do włoskiego czy coś nowego (dwie rzeczy przerastały moje możliwości czasowe). Burza mózgów, co też nowego będzie językowo (wchodził w grę arabski i japoński :))) oraz hebrajski gdzieś na uniwersytecie za granicą), ale stanęło tym razem na francuskim, bo nagle mi się zachciało i w tym języku czytać w oryginale. Poza tym to jednak ta sama grupa "alfabetyczna", chociaż z tymi akcentami graficznymi czuję się, jakbym się arabskiego uczyła :)))) Co nie zmienia faktu, że mam rozrywkę na kolejne kilka lat.

      Delete
    3. Francuski jest piękny, uczyłam się go przez dwa lata na studiach i powinnam go sobie odświeżyć, bo wciąż zaskakująco dużo pamiętam i rozumiem, szkoda stracić umiejętności nabyte. *^v^*

      Delete
  2. Poszłam spać późno, ale bez przesady. Zbudziłam się koło 8:30. Nie miałam mleka do kawy, a od tego zawsze zaczynam dzień, więc byłam lekko wkurzona. Musiałam przeczekać gimnastykę poranną M. i dopiero wtedy ok. 10 doczekałam się kawy. Robiłam na drutach, słuchałam muzyki. Dręczona wyrzutami sumienia poszłam biegać - 4,6 km - na biegi dojechałam i wróciłam rowerem, więc to dodatkowe kalorie spalone. Nadrobiłam je natychmiast po powrocie z biegania i zrobieniu znienawidzonych brzuszków, wypijając piwko, zimne, ach... Później kawałek pizzy (bardzo dietetycznie!) i robienie na drutach w trakcie oglądania The Suits. A teraz idę spać! Dobrej nocy, to był miły dzień!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czy wszyscy poza mną wstają w soboty o 8:30?... *^o^*
      Bardzo aktywny ruchowo dzień, pizza i piwo się należały!
      Ja też zaraz znikam pod kołdrą, dobranoc!

      Delete
  3. Moja sobota też była leniwa. Wyszłam tylko do sklepu po świeżutki chleb. A potem utonęłam w robótkowych planach :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czasami soboty są bardzo aktywne, spędzone poza domem, a czasami przyjemnie jest spędzić dzień w domu. *^o^*

      Delete
    2. Otóż to :) Dlatego dziś, pewnie trochę z powodu porannego deszczu, zrobiłam sobie powtórkę z rozrywki. Uzupełniłam mojego bloga i będę dalej dziergać. Może też wybiorę się na leniwą przejażdżkę na rowerze, bo słonko wyjrzało nareszcie.

      Delete
  4. Zakupy, kizianie Trusławy i gotowanie zupy wszystkomającej, która ma mnie postawić na nogi i przegnać przeziębienie. Pół dnia spędziłam też na oglądaniu szydełkowanych sznurów koralików, które coraz bardziej mi się podobają. Teraz proszę za mnie trzymać kciuki, żebym nie wykupiła wszystkich koralików w pasmanterii :)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. I przegnała? Sama mam dziś ochotę na zupę jarmużową, ale jarmuż jeszcze za mały w doniczkach. ^^*~~
      Kupuj koralików, ile wlezie, trzeba czymś zająć ręce i głowę. *^v^*

      Delete