Monday, October 09, 2023

Nie musi być rycerz na białym koniu!

 



Wiadomość zeszłego tygodnia - zaniosłam kołdrę zimową do pralni i miała być gotowa dopiero na 13-go, no bo zrobiło się zimno i nagle wszyscy zanieśli do pralni kołdry i płaszcze do prania chemicznego... Na szczęście moją kołdrę można prać w wodzie i najwyraźniej zwolniło się miejsce w zwyczajnej pralce, bo odebrałam ją już w środę! *^V^* (prałabym ją w domu, ale mamy płytką pralkę na 8 kg i zimowa kołdra puchowa się nie mieści)

 


 

 

W każdym razie, umościłam ciepłe miękkie łóżko, w którym z przyjemnością można się zakopać wieczorami. ^^*~~ Zapisałam sobie w szkicowniku mieszankę przypraw do ciasta dyniowego, które można dodać do ciasteczek, muffinek, pumpkin spice latte. Kupiłam też kilka herbat, które będę popijać jesienią (piszę tylko o sobie, bo Robert nie przepada za herbatami smakowymi). Ta z syropem klonowym i orzechami pekan jest naprawdę świetna - miękka, pełna na języku, kremowa, czuć wyraźnie syrop i orzechy.

 

 

***

 

Dzisiaj znowu mam pewne przemyślenia, wywołane oglądanym niedawno filmem na youtube. Sytuacja była taka, że kobiety pytały panią po rozwodzie jak ona sobie sama radzi bez partnera mieszkając w domku na Mazurach, bo musi załatwiać różne sprawy, małe naprawy i większe remonty, itd. Bo one by sobie same bez faceta tak nie poradziły... I tak sobie pomyślałam - dlaczego dziewczynki wychowuje się tak, że kiedy stają się dorosłymi kobietami, to są przekonane, że nie poradzą sobie z wieloma codziennymi rzeczami?...  Dlaczego dorosłe kobiety oczekują, że w ich życiu musi być mężczyzna, który załatwi za nie wiele spraw, bo same tego nie potrafią? 

(Oczywiście nie mówię o rzeczach, które wymagają np.: przeniesienia ciężkiej szafki w dwie osoby. I oczywiście nie chodzi o przyjemność dzielenia naszej rzeczywistości z drugą osobą.)

Chodzi mi o takie sytuacje - kran zaczął cieknąć albo trzeba złożyć zeznanie podatkowe albo chcesz wymienić kafelki w łazience, tego typu zadania. Skąd w kobietach przekonanie, że nie będą wiedziały co zrobić, gdzie się zwrócić, jak to ogarnąć?

Co ciekawe, kiedy o tym pomyślę, to ja wyrosłam w takim domu - moja mama była przez całe życie aktywna zawodowo, przez połowę kariery obejmowała stanowisko kierownicze z bardzo dużą odpowiedzialnością, zarządzała zespołem ludzi i pieniędzmi, i była wzorowym pracownikiem i szefem. Ale w domu... Owszem, robiła zakupy, gotowała, sprzątała, mój tata też to robił. Ale kiedy trzeba było załatwić cokolwiek w urzędzie czy umówić ekipę do zrobienia jakichś napraw w mieszkaniu, musiał się tym zająć tata. Wyobrażacie sobie, co się działo, kiedy mój tata zmarł i mama nagle musiała stanąć oko w oko z zadaniami życia codziennego, bo nie miała już na kogo zrzucić tych spraw... 

Ja też przez wiele lat miałam wielki problem z załatwianiem spraw urzędowych czy wykonaniem zwykłego telefonu do kogoś w jakiejś kwestii domowej. Jeśli tylko mogłam, oddawałam te zadania mężowi. Ale jakiś czas temu po raz pierwszy powiedziałam sobie "Jesteś dorosła, dlaczego miałabyś mieć problem z wykonaniem tego telefonu? Jak czegoś nie będziesz wiedziała czy rozumiała, to zapytasz, żaden wstyd." I o dziwo dużo spraw do załatwienia okazuje się bardzo proste, i nawet, jeśli pojawia się jakiś problem, to da się go rozwiązać a urzędnicy wbrew pozorom są po to, żeby nam pomagać, nawet ci w Urzędzie Skarbowym. *^0^* Jesteśmy teraz u progu remontu, musiałam się zmierzyć ze sprzedażą kilku mebli na Olx, czyli dać ogłoszenie, rozmawiać z obcymi ludźmi przez telefon, spotkać się z nimi na odbiór kupionych rzeczy. Załatwić kilka dokumentów w spółdzielni i w Wydziale Ksiąg Wieczystych. I dałam radę!

Nie róbmy z dziewczynek niemot, którym się wydaje, że nie potrafią myśleć logicznie i zadaniowo, i boją się rozmawiać z ludźmi. Nie ograniczajmy ich wpajaniem przekonania, że musi być rycerz na białym koniu, który je "uratuje" i wszystko za nie załatwi, bo czasami tego rycerza nie ma i wtedy życie może stać się dla kobiety nie do zniesienia... Bo przytłacza ją własna bezradność i beznadziejność, a to są kłamstwa! Owszem, we dwoje jest łatwiej, fajniej, ale czasami nie ma takiej opcji. Albo nawet jesteśmy w parze, ale zrzucamy wiele spraw na partnera - z wygody? ze strachu? bo nie pomyślimy, że można inaczej, bo taki model rodziny oglądaliśmy w domu rodziców i dziadków? A my dajemy radę, moje panie! Lepiej lub gorzej, tak samo jak mężczyźni. A jeśli nie dajemy rady, to zawsze można kogoś poprosić o pomoc, o radę, o wsparcie - rodzinę, przyjaciół, urzędnika. Czy samotnego mężczyznę ktoś pyta, jak sobie radzi z płaceniem rachunków czy wezwaniem hydraulika do cieknącego kranu? Nie! Najwyżej jakaś kobieta zapyta, czy dobrze się odżywia... (Co ciekawe, moja mama miała kilka świetnych potraw, których się trzymała przez lata ale to mój tata gotował lepiej, chętniej i ciekawiej!) Dajmy córkom szansę, żeby nie drżały ze strachu przed codziennością dorosłego życia.


***

 

REMONTOWO - we wtorek skontaktowała się ze mną przemiła pani architekt a w czwartek zawiozłam do firmy remontowej klucze, żeby mogli zrobić inwentaryzację. Wysłałam też mailem moje pomysły na urządzenie kuchni, łazienki, listę wybranych przez nas podłóg i ścian, listę sprzętów agd które planujemy kupić, to będzie baza dla pracy, jaką wykona architekt biorąc pod uwagę nasze potrzeby i pomysły. Czyli jak na razie, remont ruszył i się dzieje.

 


 

Za to w piątek mąż pojechał do lekarza po leki na zapalenie gardła i zwolnienie... No to nagotowałam rosołu i próbujemy to przeczekać. Trochę nam to pokrzyżowało plany na ten weekend, ale nic się nie da poradzić, trudno. 

 


 

Upiekłam ciasto dyniowe - wegańskie, bezglutenowe (użyłam mąki ryżowej i gryczanej). Na ciepło to nie jest ciasto, to raczej mus dyniowy z kruszonką (dodałam do niej orzechy włoskie i migdały). Z kulką lodów waniliowych (wegańskich) jest pyszne!!! Jest element miękki, jest chrupiący wierzch, wszystko jest korzenne, słodkie i jesienne. *^0^*~~~

 


 

Ostatnio maluję duże owoce, czytam o kuchni sycylijskiej i o samotności w Nowym Jorku (co na przykład idealnie pokazuje na swoich obrazach Edward Hopper, artysta którego sytuacja małżeńska doprowadziła mnie do wkurzenia... Ożenił się z Josephine Novison, która też była malarką, ale po ślubie praktycznie zrezygnowała ze swojej pasji na rzecz opieki nad życiem prywatnym i zawodowym swojego męża - to ona zajmowała się jego korespondencją, wypożyczaniem obrazów, mobilizowała go do malowania, a ten nie dość, że jej nie zachęcał do tworzenia to jeszcze wyśmiewał jej prace, ograniczał jej możliwości malowania, był wobec niej agresywny fizycznie, nawet zabraniał jej prowadzić samochód!... Okropny związek kobiety-ofiary z paskudnym dziadem!!!),

 


 

i próbuję zdecydować, jaki model płaszcza wybrać do uszycia z wełny w jodełkę (wełna oczywiście już czeka na półce!). Dieta bez nabiału mnie nie dotyka, za to bezglutenowa mnie przygnębia i denerwuje, chleby kukurydziane i ryżowe są nudne i niewarte moich kubków smakowych... Schudnę z żalu za utraconym smakiem chrupiącej chlebowej skórki, w sumie zawsze to jakiś zysk! *^0^* 

 


 

I nagle chce mi się tradycyjnych polskich obiadów!... Duszony kurczak w sosie koperkowym, do tego ziemniaki i surówka z buraczków (najszybsza i najpyszniejsza surówka - ugotowane lub upieczone i wystudzone buraki i surowe jabłko zetrzeć na dużych oczkach tarki, skropić sokiem z cytryny, już! ^^*~~). Kotlety mielone z ziemniakami i ogórkami kiszonymi (czas mizerii był latem). Lada dzień zrobię wielki gar gołąbków! A w niedzielę dostaliśmy od znajomych słoik domowego przecieru pomidorowego, w sam raz, bo dodałam je do resztki rosołu i mieliśmy garnek zupy pomidorowej, Królowej Wszystkich Zup! *^V^*~~~
 




 

Życzę Wam fajnego tygodnia bez chorowania i do następnego razu! ^^*~~~

 

14 comments:

  1. Odniosę się tylko do wątku o samodzielności kobiet. Przyznaję, że kompletnie jestem zaprzeczeniem kobietki oczekującej na rycerza na białym koniu. Wszystko sama załatwiam, czasem mam wrażenie, że to mój mąż oplótł się na mnie jak bluszcz (może po części tłumaczy go choroba, ale po części jest to wygodnictwo). Córkę wychowałam też na kobietę niezależną i bardzo samodzielną - tak by poradziła sobie w sytuacji, gdyby została sama. Owszem ma bardzo zaradnego męża, ale niektóre dziedziny życia "obstawia" tylko ona. Na pewno obecnie jest bardzo dużo samodzielnych, które ogarniają wszystkie sprawy życiowe.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Brawo, brawo, brawo!!! *^V^*~~~ Takich kobiet nam trzeba, ogarniętych życiowo i dających przykład dzieciom, żeby żadna się nie bała bycia sama albo odejścia z toksycznego związku "bo sobie nie poradzi".

      Delete
  2. To co piszesz, to rozumie się samo przez się ale ja też czasami się łapię za głowę jakie kobiety są głupie, że same nie umieją o siebie zadbać. Ja miałam w domu inne wzorce i takie też pokazuję moim córkom. Straszliwie nie mogę się doczekać Waszego remontu, mam nadzieję, że masz już zrobione zdjęcia 'przed'. Czy to mieszkanie jest większe niż Wasze obecne?

    ReplyDelete
    Replies
    1. To chyba nie jest głupota, raczej wpajany od dziecka wzorzec, który wrasta za mocno i daje poczucie wygody - ktoś inny za mnie robi pewne rzeczy, za mnie myśli... Jestem przykładem wyrwania się z takiego wzorca, bo takie zachowania zawsze mnie uwierały i u mojej mamy, i u siebie, chociaż świadomie zerwałam z takim myśleniem niedawno. To nie są łatwe rzeczy do odpuszczenia, trzeba też mieć chęć do pracy nad sobą.
      Oczywiście, że mam zrobione zdjęcia "przed"! *^0^* Największa zmiana będzie w kuchnio-salonie, bo teraz to są dwa osobne pomieszczenia a niedługo staną się jedną przestrzenią niepodzieloną ścianą, na to czekam najbardziej! Tak, tamto mieszkanie jest o 15 metrów i jeden pokój większe, ma też lepszy układ - kuchnia z salonem to będzie sporo więcej niż mamy teraz, no i najważniejsze - będziemy mieć pokój dzienny z balkonem! Obecnie balkon mamy od strony sypialni (zamieniliśmy funkcjami strony mieszkania) i wcale mi się to nie podoba, bo większość dnia spędzam w pokoju tylko z oknem, brakuje mi światła...

      Delete
  3. U mnie to jest troszkę skomplikowane... Jako dziecko niestety musiałam ogarniać zdecydowanie za dużo. Mówię tu o typowo dorosłych sprawach. Więc z jednej strony powinno mi to wyjść na dobre, z drugiej zaś narzuciło zbyt dużą odpowiedzialność, przez co przez wiele lat martwiłam się sprawami zupełnie nieodpowiednimi dla dzieci. Jak to się odbiło na mnie w dorosłym życiu? Dwojako! Jestem ogarniętym człowiekiem i który potrafi sobie radzić w wielu sytuacjach oraz brać sprawy w swoje ręce. Jestem bardzo asertywna i nie boje się ryzyka. Ale jednocześnie, z radością przyjmuję pomoc ukochanego męża, pozwalam sobie zupełnie nie myśleć o sprawach, którymi on się zajmuje (myślę, że to zdecydowanie wynika z tego, że jako dziecko musiałam martwić się dosłownie wszystkim), więc nie mam pojęcia kto dostarcza nam prąd, internet i gaz 🥲🫠 Nie wiem gdzie i ile za to zapłacić. Wszystkie dokumenty są obowiązkiem Mateusza, ale nie dlatego, że ja bym nie dała rady, tylko tak się podzieliliśmy... Rzecz w tym, że tak bardzo się odcięłam od tego, że ostatnio się zorientowaliśmy, że gdyby coś się wydarzyło, to miałabym nie lada problem. Więc powoli się wtajemniczam, żeby nie było paniki;) Ale wiem też, że to potrafię i tak naprawdę nie ma dla mnie domowej rzeczy, której nie zrobię bo się boję.
    Każdy remont w mieszkaniu to wspólna robota. Robimy wszystko po równo, od wnoszenia ciężkich rzeczy, po wbijanie gwoździ. Niektóre rzeczy mi idą lepiej, takie jak szlifowanie, malowanie czy olejowanie, a część jest domeną Mateusza (kable, sprzęt komputerowy, skręcanie mebli), ale robimy wszystko razem, bo każdy powinien wiedzieć jak się robi rzeczy 😎

    A herbaty z syropem klonowym to bym się napiła. Uwielbiam go! (Nie lubię za to miodu)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak też nie jest dobrze, kiedy dziecko musi być dorosłym gdy jeszcze jest dzieckiem, znam to bo sama musiałam wspierać moją mamę w jej walce z alkoholizmem ojca - nie chciałam tego, ale ona nie umiała inaczej jak tylko oprzeć się na kimś innym, a w trójkącie ona-mąż-dziecko zostało jej tylko dziecko, czyli ja... Coraz częściej myślę, że powinien być kurs zakończony egzaminem na posiadanie dzieci, bo urodzić to jedno, ale potem mało kto potrafi odpowiedzialnie zająć się małym człowiekiem, przenosi na niego swoje problemy i traumy!
      Podział zadań w związku popieram, ale tak jak piszesz - trzeba znać podstawy zadań tej drugiej osoby, na wszelki wypadek, gdyby jej nagle zabrakło i trzeba było ogarnąć takie podstawowe sprawy jak zapłacenie rachunków. Nie można żyć w oderwaniu od rzeczywistości.

      Delete
  4. Bardzo ciekawe są Twoje przemyślenia dotyczące wychowania dziewczynek. Myślę, że to wynika z patriarchatu, który u nas ma się dobrze. Społeczeństwo poparte przez naukę wmówiło nam, że kobiety i mężczyźni nie nadają się do niektórych czynności (czytałam ostatnio książkę na ten temat, dlatego jestem mądra ;)). Kobieta nie wbije gwoździe, mężczyzna nie ugotuje zupy, co jest oczywistą nieprawdą. Wiemy to od lat i udowadnia to wiele kobiet, które tego "męskiego ramienia" nie mają z wyboru lub konieczności.
    Jednak patrząc na to, co opisujesz odnośnie do filmu na youtube, to kobiety nieraz są lepszymi strażniczkami patriarchatu niż mężczyźni. Bo to one wciąż wychowują kolejne kobiety (to oczywiście nie powinna być rola tylko matek, ale u nas jest jak jest, częściej kobiety przejmują zadania związane z dziećmi) i to one, gdy trzeba wbiją szpilę innej kobiecie.
    I w pełni się z Toba zgadzam, że obowiązki domowe powinny być wykonywane przez oboje partnerów po równo, ale wcale nie muszą być podzielone, na typowo damskie i męskie.

    Nadal trzymam kciuki za remont :D No i Twoje obrazki jak zwykle są piękne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, to niestety smutna prawda - kobieta raczej od kobiet usłyszy niepochlebny komentarz na swój temat, czy to jeśli chodzi o wygląd, intelekt, zachowanie, niż od mężczyzn. Co jest w nas takiego, że lubimy wbijać te szpile koleżankom?... Czy to też efekt wychowania, które wpaja nam, że otaczają nas same konkurentki do wszystkiego - do męża, do dobrej pracy?...
      I to kobiety, mając większy wpływ na sposób wychowania dzieci, ukształtują córkę na bezradną księżniczkę. (O wychowywaniu synów nie wspomnę, bo to inna historia - matki które robią w domu za synów WSZYSTKO i rośnie królewicz, co skarpetek nie potrafi uprać i wody na herbatę zagotować...).
      Bardzo dziękuję za kciuki i komplementy! ^^*~~ Dużo ostatnio maluję i mam ochotę na dużo malowania, biorę się za tematy, których wcześniej nie dotykałam, bo uważałam, że nie umiem ich pokazać na papierze. A teraz mam ochotę spróbować!

      Delete
    2. To tym bardziej Ci kibicuję w malowaniu nowych rzeczy. Życzę Ci, żebyś czerpała z tego dużo satysfakcji. Jesień sprzyja kreatywnym aktywnościom. Ja sama wróciłam do szydełkowania pledu, który zaczęłam chyba ze 2 lata temu. Nie jest to może jakiś artyzm w moim wykonaniu, ale daje mi mnóstwo radości. No i rosnący pled grzeje w kolana, kiedy już jest chłodno ;)

      Delete
    3. Zmienia się moje podejście do malowania, kiedyś dużo eksperymentowałam, rysowałam co mi przyszło do głowy, potem po długiej przerwie kiedy znowu usiadłam nad kartką papieru z ołówkiem czy farbami w rękach to uważałam, że każda praca powinna być od razu idealna, na gorsze się nie piszę... Co oczywiście nie było realistycznym podejściem! *^W^* A teraz czuję, że nie ważne, jak wyjdzie, ale chcę próbować, testować kolory, nauczyć się perspektywy poprzez ćwiczenie.
      I może tej jesieni skończę sweter, co leży i czeka na rękawy, już mu niewiele brakuje!... *^v^*~~~ Kibicuję Twojemu pledowi!

      Delete
  5. Zgadzam się,rycerz na białym koniu nie musi być ,ogarniam większość spraw sama bo muszę, ale z jakąż ulgą i przyjemnością zwalam to na kogoś gdy trafi się taka możliwość:)).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiadomo, każdy potrzebuje wsparcia a czasami zastąpienia przy różnych obowiązkach, fajnie też robić różne rzeczy razem - i te przyjemne, i te konieczne. Ale jeśli nie ma takiej możliwości, to człowiek sam też daje radę, niezależnie od płci! *^v^*

      Delete
  6. Ano nie musi. Wystarczy moja Mama, która w naszej rodzinie jest prawdziwym chłopem z jajkami i wszelkie remonty i sprawy urzędowe to jej działka. Szkoda, że się w nią w tej kwestii nie wdałam. Pozdrawiam :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Brawo dla mamy! *^V^* Powinna być wypożyczalnia takich mam, na sytuacje kryzysowe, z którymi nie możemy sobie poradzić.

      Delete