Sunday, June 02, 2019

MMM podsumowanie, nad filiżanką kawy

Proszę kawałek placka, z truskawkami i rabarbarem, wyjątkowo mi się tym razem udał! ^^*~~ A na końcu wpisu jest kot, jakby co. ^^
Have a piece of strawberries and rhubarb cake, it came out really good this time! ^^*~~ And there's  a cat at the end of this post, just saying. ^^



Moja miłość do japońskiej kuchni trwa, wróciłam do regularnego oglądania programów kulinarnych na japońskich kanałach tv, przeglądania książek kucharskich i robienia pudełek lunchowych. *^v^*
Jest coś magicznego w chwili, gdy kładę ciepły ryż na arkusz glonów nori, albo gdy wsadzam do ust kęs miękkiego tofu posypanego siekanym szczypiorem, suszonymi płatkami ryby bonito i polanego sosem sojowym. Te zapachy i smaki od razu przenoszą mnie do innej rzeczywistości... *^0^*~~~
My love for the Japanese cooking lasts, I went back to regular watching cooking shows on Japanese tv, flipping through the cookbooks and making lunch boxes. *^v^* There is something magical in the moment when I put warm rice on the sheet of nori seaweed, or when I put into my mouth a portion of silken tofu topped with chopped Spring onion, katsuobushi and some soy sauce. Those smells and flavours take me to a different dimension... *^0^*~~~








W zeszłym tygodniu trochę szyłam, specjalnie zabrałam się za wełnę, żeby odczarować zimną i deszczową pogodę, i... udało się! *^O^* Od czwartku wróciło słoneczko i robi się coraz cieplej! A mój wełniany ciuch będzie lada dzień gotowy i nic nie szkodzi, że w razie co poczeka w szafie do jesieni.
Fuki oczywiście pomagał!... *^-^*
Last week I did some sewing, on purpose I started to work on something from wool to use some magic on the cold and rainy weather, and... it worked! *^O^* Since Thursday sun came back and it's getting nicer and nicer! And my wool piece of clothing will be finished any day now, but that's not a problem, it'll wait in the wardrobe for later in the year.
Fuki of course helped with sewing!... *^-^*




Wzięłam się też za porzucony sweter na drutach, dorobiłam jeden rękaw i niestety zabrakło mi włóczki w połowie drugiego rękawa, muszę domówić.
I also did some knitting, I made one sleeve on the pullover and in the middle of the second sleeve I ran out of yarn, I must get more.




W zeszłym tygodniu odkryliśmy bardzo przyjemną kawiarenkę niedaleko naszego domu. *^v^* Nazywa się Lisia Kita i najpierw zjedliśmy tam pyszne śniadanie (idealnie usmażona jajecznica!!!), a w Dzień Dziecka wybraliśmy się na ciasto. Podają pyszną kawę i mają ją w wersjach jakie lubię najbardziej - z dripa i z chemexa. W ogóle zauważyłam, że coraz bardziej lubię kawę. Kiedyś pijałam ją rzadko, bez cukru ale z dużą ilością mleka, z przyprawami, z posypkami, bitą śmietaną i co tam się jeszcze nawinęło pod rękę... A od kilku miesięcy pijam kawę czystą, czarną, piję ją dla smaku i zaczynam te smaki rozróżniać i doceniać. Kupuję kawę ziarnistą, mielę w starym PRLowskim młynku i zaparzam w dripie albo w kawiarce.
Czyżbym dorastała?!..... *^W^*~~~
Last week we discovered a very nice coffee shop close to our house. *^v^* It's called Lisia Kita (Fox's Tail) and at first we ate a good breakfast there (perfectly fried scrambled eggs!!!) and then on Children's Day we went for a piece of cake. They serve tasty coffee made with methods like drip or chemex, the ones I like best. Farther, I realised I've started to like coffee more and more. I used to drink it occasionally, no sugar but lots of milk, spices, decorations, whipped cream and whatnot.... For a few months I started to value the taste and scent of different types of coffees, and I drink it black. I buy grain coffee and use an old coffee grinder to grind it before I put it into a drip or a moka pot.
Am I becoming a grownup?!... *^W^*~~~




***

#100kwiatówwkolorze, porcja z zeszłego tygodnia. Macie może pomysły, jakie kwiaty chcielibyście zobaczyć z moim wykonaniu? Chętnie przyjmę propozycje, bo mi się trochę kwiatki kończą... ^^*~~
#100flowersincolour, last week's pictures. Maybe you have some proposals for the flowers you'd like to see me draw? I'm starting to have problems with finding new ideas... ^^*~~






***

MeMadeMay, tydzień piąty.
Poniedziałek był piękny - ciepły i słoneczny, więc założyłam sukienkę "Wiosna, ach to Ty!".
We wtorek i środę obraziłam się na maj, że taki zimny i deszczowy, i nie nosiłam niczego memade. Za to w czwartek zrobiło się ciepło i słonecznie, więc od razu wskoczyłam w jedną z moich ulubionych kiecek "Leniwiec"! *^v^*
W piątek, ostatni dzień wyzwania, założyłam długą spódnicę (bo nogi tuż po depilacji trzeba chronić przed słońcem) i pasiasty top "Shimauma", który uszyłam na początku maja, i tak ubrana poszłam do kosmetyczki i na zakupy.

MeMadeMay, week five.
Monday was beautiful - warm and sunny, so I wore "Springtime's Here" dress.
On Tuesday and Wednesday I was pouting because the weather was awful, cold and rainy, so I didn't wear any memades. But on Thursday on the other hand it started to be sunny and warm again so I jumped into one of my favourite dresses, "Lazy". *^v^*
On Friday, the last day of the challenge, I put on ankle length skirt (you have to protect legs from the sun just after being waxed) and the "Shimauma" stripy top I made at the beginning of May, and went to the beautician's and for some grocery shopping.




Podsumowując, tegoroczny MeMadeMay uświadomił mi, że moja szafa się zmienia. Wciąż kocham sukienki, chociaż zmienia się mój stosunek do nich. Niektóre są ukochane i moja ręka zawsze najpierw sięga właśnie po nie. Niektóre już mi się aż tak nie podobają. Kilka niestety przestało być wygodne, bo wciąż mam te kilka kilo więcej niż kiedy je szyłam. Nabieram ochoty na nowe fasony a kiedy wybiorę któryś z nich, dla mnie nietypowy, to potem trochę żałuję, że nie jest to mój ulubiony kształt - przylegająca góra i rozkloszowany dół. No, ale ile można mieć takich sukienek? Trzeba też mieć inne, dla różnorodności. Tylko, czy na pewno trzeba?...
Teraz jestem na etapie planowania co by tu fajnego uszyć na wakacje! *^V^* Mam już na pewno jedną sukienkę-pewniaka i mam na nią materiał. Co do innych uszytków, wciąż kłębią mi się w głowie różne pomysły.
To sum up, this year's MeMadeMay made me realise that my wardrobe started to change. I still love dresses although my attitude towards them is different now. Some of them are my favourite ones. Some not so much anymore. Some are no longer comfortable because I still have a few kilos more than when I was sewing them... I want to choose new shapes but when I do and it's something untypical for me, I feel regret that it's not my perfect silhouette - fitted top and full pleated skirt. But, how many such dresses can you have? You should have different dresses, right? Or should you really?...
Now I've been planning what to sew for our holidays! *^V^* There is one dress that I'll make for sure and I even have the fabric for it. I have numerous ideas now.


***

Miało być jeszcze o kosmetykach i tym razem same pochwały! *^v^*
(oczywiście wszystkie kosmetyki kupiłam sobie sama, to nie jest płatna reklama!)

Po pierwsze, płyn micelarny. Nie wiem, jak zmywacie makijaż, ja stosuję następującą metodę - krok 1: płynem micelarnym na waciku usuwam cienie i maskarę, krok 2: mycie twarzy olejem, krok 3: domywanie mydłem/żelem, dalej idzie tonik i dalsza pielęgnacja. No i w tym roku trafiłam na dobry płyn micelarny z firmy AA Oceanic. Świetny skład, delikatny, bezzapachowy, wegański, usuwa makijaż (nie wiem, czy wodoodporny też, bo nie używam takowego), to już moja kolejna butelka! Linia Bio Natural Vegan ma jeszcze kilka produktów i pewnie niektóre wypróbuję, na przykład intryguje mnie pasta peelingująca i koncentrat detox.
I teraz mi się przypomniało, że zeszłego lata zużyłam dwa słoiczki kremu AA Oceanic Hydro Sorbet Multinawilżenie i Odżywienie, byłam z niego bardzo zadowolona a chyba nigdy o nic nie wspominałam na blogu, czas go kupić i wrzucić do lodówki, żeby był gotowy do użycia, kiedy przyjdą upały! *^v^*




Po drugie, Soraya. Soraya to taka niepozorna firma, której nigdy nie brałam na poważnie. A tu pewnego dnia moją uwagę przykuła piękna kwiatowa butelka na półce w drogerii. Na próbę wzięłam esencję tonizującą i mam ochotę na inne produkty z linii Plante, bo ta esencja jest naprawdę świetna!
99% składników naturalnych, wegański kosmetyk, nietestowany na zwierzętach, a co najważniejsze - po nałożeniu go na skórę (zamieniłam korek na atomizer) naprawdę czuję nawilżenie i odżywienie, nie tylko chwilowe wrażenie, że coś mokrego napsikałam na twarz! ^^*~ Jedyny minus - ten kosmetyk prawie nie ma zapachu, jest jakaś ultradelikatna nuta zapachowa, ale tak jakby jej tam wcale nie było.




A jak już kupiłam ten tonik, to kilka dni później w supermarkecie znalazłam balsamy do ciała z serii Body Diet Green i wzięłam ten po lewej stronie, różowy. W redukcję cellulitu za pomocą takiego balsamu to ja jakoś szczególnie nie wierzę, bo praca nad cellulitem to kompleksowa sprawa - po pierwsze dobre geny, potem odpowiednie odżywianie, ruch, kosmetyki, zabiegi (masaże, itp), ale balsam ma świetny skład, delikatny zapach, jest mocno nawilżający ale szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy, ja jestem z niego zadowolona i jak mi się skończy, to kupię ten drugi dla odmiany. *^o^*




A na koniec - moja podstawa makijażowa, którą mogę Wam polecić, od lat przechodzę przez kolejne opakowania i tylko róż mineralny Amelie w odcieniu Apple Blossom jest u mnie po raz pierwszy, ale już się polubiliśmy.




Bez filtra przeciwsłonecznego nie ruszam się z domu, najlepiej sprawdza mi się ten różowy z The Saem - nie bieli twarzy i jest idealną bazą dla kropli kremu BB z Purito (polecam kupowanie na eBay bezpośrednio z Korei, robię tak od lat, nigdy nie miałam żadnych problemów z produktami ani sprzedającymi, a przesyłki przychodzą w tydzień do dwóch, od niedawna jest polski sklep Purito, ale ceny ma z kosmosu!....). Do tego czarny tusz do rzęs i róż na policzki, któraś ze szminek i jestem gotowa do wyjścia. (W duże upały zatrzymuję się na etapie filtra plus Carmex na usta...) Nie pudruję się, bo moja sucha skóra nie potrzebuje pudru. Nie używam podkładów, bo poza kilkoma przebarwieniami nie mam szczególnie czego zakrywać. Kolorowe cienie mnie cieszą, ale nie zawsze chce mi się malować powieki. Brwi mam własne, nie muszę nic z nimi robić. Tak więc, to jest moja baza od której mogę wyjść do czegoś bardziej skomplikowanego.

Chętnie usłyszę Wasze propozycje, bo może jest coś fajnego, czego mogłabym spróbować na mojej buzi. ^^*~~

***

Obiecany kot:
Cat, as promised:

29 comments:

  1. Ty już się mentalnie szykujesz na jesienny wyjazd! :))
    Fajnie, że wróciłaś do drutów! Czy były w kwiatkach bratki, szafirki, storczyki, fuksje? Ostatni mógłby być kwiat paproci. :)))
    Kot słodki, a na komodzie wymiata! :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och nie! Jedziemy na początku sierpnia i tam raczej będzie 35 stopni niż 15... *^w^*
      Bratki i szafirki były, natomiast ani jednego storczyka czy fuksji, nie mówiąc o kwiecie paproci! Zapisuję do wykorzystania! ^^*~~
      On na tej komodzie śpi w trakcie dnia, około południa tam się układa, specjalnie mu chustę położyłam bo wcześniej kładł się na twardym, aż mi go było żal... *^o^*

      Delete
  2. Czytalas "Tysiac jesieni Jacoba de Zoeta"? Historyczna, w duzym uproszczeniu o probach kolonizacji Japonii przez Holendrow. Jak czytalam, to o Tobie pomyslalam ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie znam, już znalazłam w mojej bibliotece, dziękuję! ^^*~~

      Delete
  3. Sukienka w łączkę śliczna! Ja też uwielbiam ten krój, chociaż zawsze wydawało mi się, że dobrze w nim wyglądam tylko mając na nogach szpile, a w szpilach jednak nie chodzę codziennie. Ale coraz bardziej się przekonuję, że to jest po prostu bardzo kobiecy fason i trzeba go nosić!
    Wełenka bardzo ładna, Fuki chyba zbadał dokładnie czy wystarczająco miękka :).
    Kawę piję na ogół też z dużą ilością mleka, bo kawy nie lubię, a mleko owszem. jednak od czasu,kiedy zaczęłam zaparzać ją w kawiarce, nagle smak kawy zaczął do mnie przemawiać :). Tak więc zdarza mi się nawet wypić ją bez dodatków!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! ^^*~~ Nie, to nie tylko fason do szpilek! Tak się kojarzy, bo od kilku lat jest moda na modę retro i dużo się widzi wszędzie takich stylizacji - rozkloszowana sukienka, szpilki i koniecznie "victory rolls" na głowie. Ja noszę wszelakie sukienki do sandałów Scholla, do trampków, do balerinek, jak wypadnie. Na szpilkach też chodzę nieczęsto, niewygodnie jest nosić zakupy na szczudłach!... *^w^*
      Wełna ma historyczny splot diamentowy ale nie szyję z niej nic odtwórczego. No, może troszeczkę... Myślę, że skończę ten ciuch w tym tygodniu to się nim pochwalę! ^^
      Skoro nie lubisz kawy, to może nie dodawaj jej do mleka!... *^V^* Pij ciepłe mleko albo bawarkę. Ja zaczynałam kiedyś od kawy rozpuszczalnej, ale teraz odkrywam smaki kaw ziarnistych i właśnie inne sposoby parzenia niż tylko zalanie kawy wrzątkiem w kubku!

      Delete
  4. Dzięki za rekomendacje kosmetyczne. Na pewno wypróbuję płyn micelarny i tonik. Krem bb bardzo mnie kusi, tylko ebaya nie ogarniam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Proszę bardzo. W sumie powinnam była napisać też o maseczkach z Bielendy i AA, też są bardzo przyjemne, może następnym razem!

      Delete
  5. Jesli chodzi o japońskie jedzenie to mam z nim problem. Lubię ję i niekoniecznie. Nie daję rady jeść tofu, nie wiem czemu, ale rośnie mi w ustach. Moje koleżanki z Chin, Singapuru i Filipin próbują mnie przekonać, dają do spróbowania w różnych postaciach i niestety nie pomaga. To samo jest z suszonymi krewetkami, rybkami. Skondensowanie smaku i zapachu jest dla mnie za mocne. Jednak jak patrzę na twoje pudełka, byłabym szczęśliwa jakby ktoś mi takie przygotowywał. Jak ty to robisz? Kobieta wielu pasji.
    Jeśli chodzi o szycie, to znalazłaś fason, w którym czujesz się i wyglądasz świetnie. Po co to zmieniać? ja się szamoczę pomiędzy fasonami i potem mam bałągan w szafie.
    Kawę piję sporadycznie, tylko w kawiarniach, a teraz tutaj to prawie wcale. Mieszkam w herbacianym raju!!! Takie mnóstwo różnorodności, o której jeszcze piękne i ciekawie opowiadają, więc nie ciągnie mnie do kawy. Choć muszę wspomnieć, że kawę w tych rejonach mają przepyszną. Tak twierdzi mój mąż, kawosz. Pachnie fantastycznie w kawiarniach!
    Pozdrawiam zza chmur dzisiaj:)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Strasznie Ci zazdroszczę, że mieszkając tam gdzie mieszkasz masz dostęp do tylu różnorodnych kuchni całej Azji, oszalałabym i szybko zamieniłabym się w ludzika Michelin, tak bym jadła i jadła na każdym kroku!... *^O^* Właśnie w Japonii odkryłam wiele 'twarzy' tofu - twarde, miękkie, silken, yuba, aburaage... Zrozumiałam, że te niesmaczne gąbki, które mogę kupić w naszych sklepach (polskiej czy czeskiej produkcji) to nie jest to czym się zachwycają Azjaci. A pudełka lunchowe lubię robić, bo to mnie bawi i relaksuje, to jak układanie klocków albo kwiatowego bukietu, a dodatkowo ładny obiad cieszy nie tylko żołądek ale też (albo najpierw) oczy. ^^*~~
      Obserwowałam kiedyś bloga pewnej Brytyjki, która szyła tylko jeden model sukienki. Nawet nie robiła minimalnych modyfikacji pokroju szyi czy rękawów, nic, zawsze taka sama przylegająca góra z półokrągłym dekoltem i marszczony dół, zmieniała tylko wzorzyste bawełny. Do tego wszystkie te sukienki miały za krótki korpus, talię miała 2-3 cm powyżej swojej talii, ludzie zwracali jej uwagę w komentarzach, ale nie reagowała. Uszyła ponad 100 takich sukienek a potem... odkryła jersey i inny wykrój, i zaczęła szyć tylko takie kiecki z jerseyu, z tego drugiego wykroju... *^V^* Za każdym razem kiedy biorę na warsztat model, który już szyłam, przypomina mi się tamta dziewczyna!
      A wiesz, że ja zaczęłam pić kawę dla jej zapachu? *^o^* I byłam bardzo zdziwiona, że to nie jest tak, że kawa pachnąca czekoladą i korzeniami tak samo smakuje... Ale teraz odkrywam nowy świat kaw ziarnistych, kawę rozpuszczalną porzuciłam już dawno temu, teraz zaczyna odchodzić od kapsułek do ekspresu, wolę zrobić z picia kawy mały rytuał, zmielić ziarna, zagotować wodę, powoli zaparzyć a potem pić i cieszyć się smakiem. Bo ja nie piję kawy dla obudzenia się, kawa nie ma na mnie takiego działania, mogę ja pić o północy a i tak zasnę! ^^*~~ A herbatę też bardzo lubię i z herbatą miałam podobnie - kiedyś obkupowałam się w smakowe herbaty z wieloma dodatkami i aromatami, ale od kilku lat pijam gatunki a nie smaki, z naciskiem na zielone. Czy ja już wspominałam, że zazdroszczę Ci mieszkania tam gdzie mieszkasz?... *^V^*~~~

      Delete
    2. Haha, ja czasami też nie wierzę, że tutaj mieszkam. Na co dzień mieszkam w Ustce, a właściwie tuż przy niej. I bardzo lubię tamtejsze moje życie. Teraz , kiedy to piszę patrzę za okno, widzę las wieżowców, to się zastanawiam, jak ja się tutaj znalazłam? Niesamowite, bo nasze serca były raczej skierowane w kierunku Ameryki Południowej. No cóż, praca męża przygnała nas w te jakże intrygujące i ciągle zaskakujące nas rejony. Jest dobrze, bardzo dobrze, choć wiem, że kiedyś z radością zanurzę się w nasze lasy sosnowe, bez strachu, że zaatakuje mnie jakiś okropny pająk, lub niezliczone ilości niebezpiecznych węży, że będę godzinami wylegiwać się na plaży pod parasolem i słuchać skrzekliwych mew i fal morza.
      Pozdrawiam słonecznie i z bardzo dobrą widocznością dzisiaj:)))

      Delete
  6. Sukienkę "Leniwiec" wcześniej chyba przegapiłam, ale ona jest rewelacyjna, no cuuuudna. Jeśli kawa to tak , tylko czarna jak noc i bez cukru. Czy próbowałaś kawy z tej palarni :https://braciaziolkowscy.pl/, dwaj bracia ; filozof i psycholog palą świetną , pachnącą kawę i sprzedają ją najświeższą jaka być może. Polecam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Materiał, z którego uszyłam 'Leniwca' jest super, raz na taki trafiłam i jakoś nie mogę znowu takiego upolować, to bawełna, ale trochę masywniejsza, z jednej strony jest lekko błyszcząca, jakby gładsza, trochę jak satyna, ale nie tak lejąca i cienka, ma swoją fajną sztywność. No i wzór mnie zaczarował!
      Dziękuję za polecenie tej palarni! Na pewno zobaczę, co mają ciekawego w ofercie. Jeszcze nie przeszłam do etapu szukania kaw po palarniach, na razie wybierałam paczki z półki w supermarkecie i piłam kawy z takie firmy: https://www.facebook.com/cafecreator/

      Delete
  7. Bardzo wszystko apetycznie wygląda, uszytki cudowne.
    A czy były juz rysowane bodziszki,lewkonie ?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Bodziszek był z nr 13-tym, ale lewkonii jeszcze nie było!

      Delete
  8. peonie ... chryzantemy ...
    sukienki wszystkie sa fajne, nie dosc ze masz frajde wielokrotnie bo wybierasz material, dobierasz wykroj, sama szyjesz to potem nosisz i masz :)
    kiedys siostra widzac moje duze pudlo z szalikami na wszelkie pory i okazje zapytala mnie "ile mozna miec szalikow???" coz... tyle ile trzeba, to samo chyba dotyczy letnich sukienek prawda? Bo naprawde, naprawde tak trudno oprzec sie tym wszystkim zabojczym tkaninom ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zapisuję do namalowania! ^^*~~
      Nie wszystkie moje sukienki były strzałem w dziesiątkę, ale rzeczywiście większość wyborów dokonałam trafnie. A frajda jest rzeczywiście, zaczyna się już na etapie znalezienia materiału, kupuję go przeważnie online, więc druga radość, kiedy przyjdzie pocztą i mam go w rękach, a potem zaczyna się zmieniać w sukienkę, nabiera kształtów, a potem jest gotowa i można nosić! *^v^*
      Dokładnie tak! Szalików można mieć tyle, ile potrzeba, a czasami trzeba mieć wiele, jak sukienek! No bo nie można się oprzeć, wiem to z doświadczenia, zarówno z sukienkami jak i szalikami... ^^*~~

      Delete
  9. Jesteś osoba naprawdę wielu talentów - tym razem odkryłaś przede mną talent do tworzenia ładnych bento :)

    Twe Twoje sukienki są takie ładne i kobiece, że naprawdę nie ma w tym nic złego, ze wciąż "obrabiasz" ten sam fason. On Ci pasuje i to jest najważniejsze.

    Czy malowałaś barwinki? :)

    No a kot jest słodki i przepięknie Ci wchodzi w kadry na tych zdjęciach z wyzwania MMM.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Robiłam już kiedyś pudełka lunchowe regularnie, nie wiem, czy czytałaś wtedy mojego bloga, zaczęłam kilka lat temu i potem odchodziłam od tego gotowania i wracałam do niego. To bardzo relaksujące, kreatywne a przy okazji smaczne. *^v^*
      Bardzo dziękuję za sukienkowe wsparcie, będzie więcej tego rozkloszowanego modelu, jeden lniany już się szyje, na drugi już się suszy bawełna, i pewnie nie powiedziałam w tym temacie ostatniego słowa. ^^*~~
      Barwinków nie malowałam, będą na pewno!
      Kot chyba dziś czuł się rozczarowany, że nie było zdjęć, gdy wychodziłam z domu. Był na posterunku, czyli na komodzie! *^o^*

      Delete
    2. Nie, nie czytałam wtedy Twojego bloga. Jestem tu od bardzo niedawna. Trochę nadrabiam starsze wpisy, ale do tych z pudełkami jeszcze nie dotarłam :)

      Delete
    3. Zebrałam wszystkie moje pudełka lunchowe w podstronie BENTO na górze bloga (http://www.friendsheep.com/p/bento.html), na początek dałam te, z których jestem najbardziej dumna, pozostałe można powiększyć klikając. Chyba najfajniej robi mi się lunche Halloweenowe!... *^V^*

      Delete
    4. O, super, pooglądam sobie :)

      A jeszcze z kwiatków petunia Milion Bells mi się przypomniała, moja ulubiona :)

      Delete
    5. Namalowałam petunię, pokażę w następnym wpisie. ^^*~~

      Delete
  10. Jakie piękne i zgrabne kocie nóżki:)).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Takiemu to dobrze, nie musi się starać, ćwiczyć, depilować, ma piękne zgrabne łapki i każdy się zachwyca!... *^W^*~~~

      Delete
  11. Uroczy kotek. Dania wyglądają bardzo apetycznie, wszystko chciałoby się spróbować. :D Kwiaty piękne, może Gazanie byś namalowała? Bardzo jesteś uzdolniona, podziwiam. Pozdrawiam i życzę pięknych dni. :)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Gazanie są cudowne, dzięki za podpowiedź, na pewno je namaluję!

      Delete
  12. Te twoje pudełka to dzieła sztuki. Tyle ile ich zrobiłaś, a każde inne. Niesamowite!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! Bawi mnie ich robienie i cieszę się, kiedy sama siadam do jedzenia, albo kiedy pomyślę, że Robert otworzy pudełko z lunchem w pracy i będzie smacznie zaskoczony! *^-^*~~~

      Delete