Monday, December 07, 2020

Chleb i rowery dwa

Agata postulowała o częstsze wpisy więc się mobilizuję i robię szybki update, co u nas słychać od poprzedniego tygodnia. *^v^*
Po pierwsze, mamy nowego członka rodziny!!!
W listopadzie Robert wciągnął się w jazdę na rowerze i prawie codziennie robił po 15-20 kilometrów, a ponieważ z początkiem grudnia znikają z ulic Warszawy rowery miejskie, to na urodziny dostał rower. *^V^*
 
 

 

W związku z tym komfort jazdy poprawił mu się o 200%, bo wiadomo, że porządnie dobrany do człowieka rower to nie to samo co pancerny ciężki rower miejski, który ma jedno zadanie - wytrzymać kilka sezonów pod każdym pasażerem w każdych warunkach drogowych i poza drogami, bo przecież wiadomo, że ludzie jeżdżą na nich w różnym terenie. Od razu uzupełniliśmy rower o kilka dodatków jak np.: sakwy na zakupy i teraz rozważamy, kiedy kupić drugi rower dla mnie, żebyśmy mogli jeździć sobie razem. 
Problem podstawowy? Gdzie te rowery trzymać... 

Na razie jeden rower stoi na balkonie, ale prowadzenie go tam i zabieranie stamtąd nie jest wcale wygodne, bo trzeba przejechać przez pół mieszkania i przeciskać się obok regału. Na drugi rower już nie ma tam za bardzo miejsca... Zaczynamy kombinować, jak przearanżować mieszkanie, żeby znalazło się w nim miejsce na dwa rowery, najlepiej jak najbliżej wejścia, żeby nie roznosić błota po mieszkaniu i żeby był do nich łatwy i szybki dostęp, bo wiadomo - jak trzeba się napracować, żeby jakieś urządzenie wydostać skądś i użyć, to nam się odechciewa korzystania z niego... Wózkarnia blokowa odpada, bo jest już pełna rowerów innych mieszkańców i ich dzieci, myślimy o zaczepach w piwnicy albo jakimś sposobie podwieszania rowerów pod sufitem w przedpokoju, ale w naszym mieszkanku wielkości znaczka pocztowego już i tak musimy lawirować między meblami, dodanie jeszcze dwóch rowerów to może być kropla przelewająca czarę zdroworozsądkowego życia. 
 



Z innych wiadomości - zaczęłam ubierać podłaźniczkę a przy okazji naszły mnie różne przemyślenia dotyczące obchodzenia Bożego Narodzenia. No bo tak - całe życie była u mnie choinka, tradycyjne potrawy, nawet opłatek i sianko pod obrusem, ale... nie miało to w zasadzie nic wspólnego z wiarą katolicką. Mój tata był niewierzący, mama niby tak, ale niepraktykująca/wysyłająca dziecko do kościoła co niedzielę bo jej samej nie chciało się chodzić. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego właściwie obchodzimy katolickie święta i dekorujemy mieszkanie symbolami związanymi z tymi świętami, skoro nie ma to z nami wiele wspólnego. Równie dobrze mogliśmy wybrać jakieś święto hinduskie czy muzułmańskie, może dekoracje byłyby fajniejsze a równie nic nie znaczące... (nie mówiąc już o tym, że z Ameryki przyszły do nas nowe tradycje - świeckie piosenki świąteczne, Brzydkie Świąteczne Swetry czy opaski z rogami renifera, o, sama taką mam i dzwoneczki strasznie intrygują koty! >0<)

Kiedy założyliśmy z Robertem nasz dom, ustaliliśmy, że obydwoje nie jesteśmy w żaden sposób związani z wiarą katolicką (jeżeli już, to najbliższe naszemu światopoglądowi jest japońskie Shinto czyli wiara w wielobóstwo, w duchowość każdego przedmiotu czy drzewa, liścia, kamienia, itp). Ale te święta, te potrawy, ta choinka zawsze jakoś nam się plątały po kalendarzu, nasze rodziny organizowały święta - z przyzwyczajenia do rodzinnych spotkań i konkretnych potraw jedzonych właśnie wtedy a nie kiedy indziej w trakcie roku? I z dekoracjami, które cieszyły oko ale których symbolika nic dla mnie nie znaczy - aniołki, Mikołaj, szopka bożonarodzeniowa. Do dziś pamiętam słowa mojej mamy co roku w grudniu: "trzeba zorganizować święta!...", jakby to był niemiły obowiązek...

Kilka lat temu Robert zaproponował, żebyśmy w tym czasie roku dekorowali podłaźniczkę, czyli gałąź iglastą (albo czubek choinki) wieszaną przez Słowian na Szczodre Gody, święto Przesilenia Zimowego (później tradycja pomieszana z symboliką chrześcijańską, wyparta przez niemiecką dekorowaną dużą choinkę na początku XIX wieku). Ten pomysł przemawia do mnie dużo bardziej, bo odwołuje się do światopoglądu mi bliższego - do świata natury i sił nim rządzących. Daje też pewne ramy dla zamknięcia roku, symbolicznie określa czas przesilenia, zatoczenia koła czasu i nowego początku, kiedy dnia przybywa. Na mojej podłaźniczce z roku na rok coraz mniej szklanych bombek, wiszą gliniane zabawki, gwiazdy śniegowe, orzechy, suszone owoce. (Pokażę całość, jak skończę dekorowanie. I znajdę torbę z dzierganymi bombkami z zeszłego roku, gdzieś mi się zapodziała w piwnicy!.... *^w^*)

I zastanawiam się, w ilu domach w Polsce święta mają rzeczywiście podstawy religijne, ale takie prawdziwe a nie "wysyłam dzieci do kościoła bo samej mi się nie chce chodzić, przyjmuję księdza po kolędzie bo tak wypada i nazywam się katolikiem". Ile rodzin ubiera choinkę, bo to tak ładnie wygląda, a te dni świąteczne są wyłącznie pretekstem do narobienia się po pachy a potem objadania przy stole do rozpęku, a kolęd słucha się dla ładnej muzyki...

 

 ***

Robię kolejne eksperymenty chlebowe. Tym razem trafiłam na wieloziarnisty chleb, który jest niesamowicie smaczny!!! Mieszanką ziaren zależy od naszego smaku, u mnie były: płatki owsiane, ziarna słonecznika, pestki dyni, siemię lniane, czarny mak, biały sezam. Piekłam go już dwa razy i za drugim zmodyfikowałam sposób pieczenia, żeby wyszedł wysoki miękki bochenek, bo za pierwszym razem miałam zbity i płaski placek. Nie wiem, co było powodem, ale ciasto chlebowe wychodzi mi dość mokre a ponieważ nie dojrzewa przez noc w lodówce to nie ma szans na wypracowanie sztywnej formy i zachowanie jej po wrzuceniu do żeliwnego garnka. Może to być też kwestia rodzaju mąki, z każdego zboża i młyna może mieć trochę inne właściwości. Dlatego podaję też moją metodę pieczenia w foremce.

Chleb wieloziarnisty na zakwasie

(English original is here.) 

 



Dzień 1, wieczór

W dużej misce wymieszaj zaczyn:

  • 150 gm mąki pszennej gruboziarnistej
  • 150 gm ciepłej wody
  • 50 gm aktywnego zakwasu

W innej misce wymieszaj namaczankę:

  • 150 gm dowolnej mieszanki ziaren
  • 270 gm wrzącej wody
  • 1 Ł miodu

Obydwie mieszanki przykryj folią i zostaw na blacie kuchennym do rana. 

 


 

Dzień 2, rano

Połącz zaczyn, namaczankę i 350 g mąki chlebowej pszennej 730. Mieszaj mikserem z hakiem 2-3 minuty lub ręcznie ok. 5 minut.

Przykryj miskę z ciastem i odstaw na 30-60 minut (autoliza).

Godzinę później: rozpuść 15 gm soli w 25 gm wody i dodaj do ciasta,  wyrabiaj przez kilka minut. Przykryj miskę i odstaw do wyrastania w ciepłym miejscu na 2 godziny.

2 godziny później: zacznij wyrabiać chleb metodą "stretch-and-fold" - zwilż dłonie i nabieraj ciasto z dna miski, wyciągnij je ku górze i złóż do środka miski, powtórz cztery razy na obwodzie obracając miskę o 90 stopni. Przykryj miskę i odstaw żeby odpoczęło.

Obchodź się z ciastem delikatnie!!! To już nie jest energiczne ugniatanie jak na początku podczas mieszania składników!!! 

Składaj ciasto chlebowe w ten sposób cztery razy co 30 minut.

-->[2 godziny później: delikatnie uformuj bochenek, wykładając ciasto na obsypany mąką blat, złóż jego brzegi od zewnątrz do środka z czterech stron, przełóż bochenek do obsypanego mąką koszyka rozrostowego, przykryj odstaw do wyrastania na 60-90 minut. Chleb powinien osiągnąć ok. połowę więcej swojego rozmiaru.

W tym czasie - rozgrzej piekarnik do 250 stopni C, wstaw żeliwny garnek z pokrywką i zostaw do nagrzania (ok. 30 minut od momentu osiągnięcia nastawionej temperatury). 

Pieczenie: przełóż chleb z koszyka rozrostowego na kawałek papieru do pieczenia, natnij wierzch, otwórz piekarnik, zdejmij pokrywkę z żeliwnego garnka, ostrożnie wrzuć bochenek do garnka trzymając za brzegi papieru do pieczenia, przykryj garnek pokrywką i piecz 15 minut w 250 st C.

Następnie zdejmij pokrywkę i piecz jeszcze 15-20 minut w tej samej temperaturze. ]<--

Powyżej w nawiasach kwadratowych przetłumaczyłam sposób pieczenia z oryginalnego przepisu, ale ja tak nie zrobiłam. Pierwsza próba upieczenia tego chleba z przerzuceniem go do żeliwnego gara skończyłam się pysznym ale zbitym i płaskim bochenkiem... Ten chleb nie ma szans na wyrobienie sobie sztywnej formy przez noc w lodówce, jest po prostu bardzo mokry i o ile pięknie urósł w koszyku rozrostowym, to po wrzuceniu do garnka stracił formę i się rozlał na szerokość garnka. Dlatego ja zrobiłam inaczej.

2 godziny później: delikatnie uformuj bochenek i przełóż chleb do wyłożonej papierem do pieczenia metalowej foremki chlebowej/pasztetowej. Pozostaw do wyrastania ma ok. 60 minut. 

W tym czasie - włącz piekarnik, włóż do niego kamień do pieczenia pizzy albo blachę i nastaw na temp. 250 stopni C, kiedy piekarnik osiągnie tę temperaturę grzej go jeszcze co najmniej 30 minut (do 60 minut). Włóż wyrośnięty chleb w foremce do piekarnika, przykryj folią aluminiową i piecz 15 minut w 250 st C. Następnie zdejmij folię i piecz jeszcze 15-20 minut w temp. 230 stopni.



***


 

Na drutach na razie nic nowego, w skarpetkach osiągnęłam kostki, została mi ostatnia prosta do góry ale wcale nie zrobiło się szybciej, bo teraz kombinację warkoczy mam zarówno z przodu jak i z tyłu nogi. A nie są to łatwe intuicyjne warkocze tylko w każdym rzędzie mamy kombinację podwójnych i potrójnych przełożeń, do tego prawa i lewa skarpetka różnią się środkowym panelem, warkocze są w lustrzanym odbiciu!

Sweter Aco rośnie, brakuje mi teraz ok. 10 cm korpusu a potem już tylko rękawy. *^0^* Zaczynam planować kolejne projekty, ale nic na razie nie powiem, bo samą siebie chcę zmotywować, żeby skończyć jedno i dopiero potem zacząć kolejne!

Przybyło kilka akwarelowych ryb, pokażę jak zrobię skany. Tyle na dzisiaj, teraz zbieram się na zakupy, bo już po 12:00! Czeka mnie dziś zagniatanie nowego chleba, zakwas już pracuje od rana. *^v^*

45 comments:

  1. Skarpetek i chleba zazdraszczam, bo sama nie umiem :). Co do świątecznych tradycji: choinkę ubieramy, bo tak jest ładnie i wesoło w czasie zimowych mroków, choinka jest zawsze duża, ma dużo kolorowych światełek, stoi długo i jak przychodzi czas rozbierania, to żałujemy, że to już. Jesteśmy wierzący ale niekościółkowi, mamy trochę własnych zasad, a od pewnego czasu rozmyślamy nad zmianą z kk na jakiś inny odłam. Kolację wigilijną robię ze względu na rodziców, wkurza mnie to sprzątanie, szykowanie pracochłonnych potraw i kupowanie prezentów, na które nie zawsze mam pomysł, ale raz do roku mogę się poświęcić. Jeszcze bardziej wkurza mnie obowiązek imprezowania w Sylwestra :). Nie mam nic przeciwko imprezom, ale spontanicznym.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co tam nie umiem! Trochę poćwiczyć i zaraz się umie, ja też kiedyś nie umiałam przecież. *^-^*
      Dziękuję za głos w sprawie świąt. Tak mi się wydaje, że często w domach choinka jest po prostu taką radością i ozdobą na ten zimny ciemny czas. No właśnie, u mnie w domu zawsze był przedświąteczny zapieprz do padania na nos, i te prezenty, na które niektórzy kręcili nosem, że nie tego się spodziewali...
      A Sylwestra właśnie sobie od kilku lat z mężem odpuszczamy, jak coś się fajnego trafi, to w porządku, ale nie szukamy imprez na siłę, w zeszłym roku Robert miał dyżur nocny w pracy i piliśmy szampana na dachu biurowca z dwoma jego kolegami dyżurnymi! ^^*~~ Ten rok nam się zapowiada przyjemnie, bo w małym gronie i z karaoke!!!

      Delete
  2. Moj synus jest wielorowerowy. Niektore mieszkaja na dole w kamienicy, w ktorej mieszka (kolo wozkow, mozna je lancuchami tam przymocowac, co najmniej jak starodawnego wieznia w ciurmie) - te sa na jazde do roboty badz ze swoimi synkami do parku/na wycieczke, a te najlepsze (dodam, ze lekkie i strasznie drogie, wiec chyba tylko dwa a teraz to moze i jeden) to wisza na scianie w przedpokoju, nad taka konsolowata niska szafka. Jak masz miejsce na scianie w przedpokoju to moze sie tak da.

    Dla mnie duchowo najwazniejsze jest Przesilenie Zimowe, bo mysle podobnie jak Ty, ale lubie tradycje swiateczne chrzescijanskie, no bo lubie. I to jedzenie. Wlasnie nie bedac wierzaca i i nie bedac ortodoksyjna w ogole, jemy co chcemy i kiedy chcemy. A ze jemy po ang. w 1. dzien swiat i wigilijnie po polsku, to tego dnia mamy i rosol i barszcz na szynce, pierogi ruskie i z miesem, bigos i szynke. I rybki z sosem greckim na cieplo. Wszystkiego po troszku.
    Bardzo lubie sama choinke, mam dobre wspomnienia z dziecinstwa w tym wzgledzie, mimo iz Tato nie wiadomo dlaczego zawsze byl oddelegowany do kupna owej choinki. I ZAWSZE kupowal najgorsza z mozliwych. Najlepsza choinke zrobila moja szwagierka, ktora musiala przyciac drzewa choinkowe u siebie i u mojej tesciowej. Sciete galezie powiazala w choinki! ktore nota bene wygladaly lepiej niz te z mojego dziecinstwa.

    Ale moja radosc z Zimowego Przesilenia jest najwieksza.

    p.s. U nas tradycja jest, ze kazdy moze robic co chce, moze jesc co chce i moze byc w pizamie jesli chce. Nie myje okien i nie glansuje podolog. W dzien Boz Nar zanim zaczniemy gotowac obiad, jestem zazwyczaj nieco ubzdregolona, bo, panie dzieju, trzeba sherry wypic, a potem trzecie. Niechcacy tez otwieram porto. Naprawde niechcacy, przez to raz zapomnielismy wszyscy o pieczonych jarzynach - zostaly w piekarniku, tak zajeci bylismy ogladaniem czarno-bialego filmu, ze w pizamach jedlismy obiad na kolanach. Moja jedna przyjaciolka wspomina swieta z nami z wielkim rozrzewnieniem....

    p.s. zapomnialabym - roweru gtauluje! Jakbym chciala sobie dobrac rower, ktory nie bylby dla dzieci a jednoczesnie bym mogla stopa dosiegnac do ziemi......

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękujemy za gratulacje rowerowe! ^^*~~ Poszliśmy go kupić do sklepu z dobrymi opiniami, a pan dopasował wielkość roweru do wzrostu Roberta i nawet można było pojeździć przed sklepem na dwóch rozmiarach, żeby sprawdzić, który bardziej pasuje.
      Nasz budynek jest taki, że jest mało miejsca na dole przy windzie, więc tam się rowery nie zmieszczą. A szkoda, bo właśnie tam są nasze drzwi do mieszkania, rowery tuż obok byłyby idealne! Gdybyśmy mieszkali wyżej, to stawialibyśmy je na klatce schodowej ale na parterze się nie da. Wózkarnia zamykana na klucz, ale zapchana po dziurki w nosie. Jest miejsce pod schodami obok wejścia do piwnicy, ale już zajęte przez trzy rowery sąsiadów. Zostaje nam nasza piwnica albo mieszkanie/balkon. Przedpokój mamy miniaturowy, ech... A Robert dziś wrócił z przejażdżki rowerowej i znowu mnie namawia na pojazd dla mnie...
      Dziękuję za wspomnienia związane ze świętami! U mnie zawsze choinkę kupowałam razem z tatą w Wigilię, nie wcześniej, i wtedy się ją ubierało. Potem mama kupiła plastikową i rozstawiała ją dużo wcześniej. A taką choinkę z gałęzi robiłam kiedyś z koleżanką u niej w domu, wyszła super! *^v^*
      Teraz kiedy nie ma już moich rodziców i mamy Roberta, święta spędzamy u teścia i jego żony, i tam jest bezreligijnie i na luzie, dużo jedzenia, może by tak wprowadzić zwyczaj aperitifu po śniadaniu, dla zdrowotności i lepszego trawienia?... Też są miłośnikami whisky, jak my! *^O^*

      Delete
    2. Szkoda, z enie macie miejsca na rowery, nawet w pionie...jakas komorke chyba trzeba wynajac!
      Zacznijcie nowa tradycje pijanstwa swietcznego od rana, no bo...dlaczego nie!?

      p.s. U nas tez choinka byla ubierana w Wigilie, albow dzien przed jak tak jakos wypadalo dniami tygodnia.

      Delete
    3. Będziemy kombinować! Ostatecznie znajdzie się miejsce w piwnicy, i własnoręcznie przyspawam kawał żeliwa do ściany, a do niego będziemy rowery przypinać! (chociaż sąsiedzi stawiają swoje pod schodami obok wejścia do piwnicy i stoją tam spokojnie. Zresztą my nie kupiliśmy (i dla mnie nie planujemy kupić) żadnych wypasionych modeli za tysiące złociszy, ot zwyczajne podstawowe trekki, mało atrakcyjne. Chyba... *^n^*

      W sumie nikt mi nie zabroni wprowadzić nowej tradycji, w końcu alkoholowe wspomaganie było częste podczas obchodów różnych świąt w wielu pierwotnych kulturach, również słowiańskiej. *^V^*

      Delete
  3. Nasza rodzina jest rowerowa. W czasach przed covid maz pare razy w tygodniu jezdzil do pracy na rowerze (okolo 25km), a jesli wybieral pociag, to wtedy na stacje. Dziecko tez wszedzie jezdzi rowerem, w jakis rozsadnych odleglosciach. Mimo ze mamy garaz, to jednak trzymamy rowery w domu. W ten sposob jest wygodniej i szybciej. NO bo garaz jest pojedynczy, dosc ciasny i tam stoi samochod, ktory trzeba byloby wyprowadzac,aby odczepic rowery ze sciany.
    W zwiazku z tym jeden rower jest zaczepiony na scianie w przedpokoju(stoi pionowo na tylnym kole na podlodze), drugi zas w sypialni (ten sam patent), za tzw.drzwiami. Generalnie duzo slyszalam pytan na temat tych rowerow (dlaczego nie w garazu itp)glownie od Polakow. Osobiscie uwazam, ze dom jest dla nas i dla naszej wygody. Malo tego, ze nie przeszkadzaja mi te stojace rowery, to nawet mi sie to wrecz podoba. Mysle, ze w Polsce tez mozna kupic taki haczyk w ktorym blokuje sie przednie kolo. Patent jest niesamowity, ze takie cos male tak swietni utrzymuje w pionie i w bezruchu ten rower.
    Jesli chodzi o swieta, to owszem mamy choinke, ale kazde swieta spedzamy na wakacjach, bo akurat jest srodek lata i wiekszosc firm jest po prostu zamknieta. W wigilie idziemy do restauracji na kolacje. Reszte swiat spedzamy w plenerze. Zazwyczaj do domu wracamy po nowym roku. Generalnego sprzatania u nas nie ma na swieta, bo sprzatamy regularnie. Gotowanie tez mozna sobie odpuscic. Jedyne co robie co roku to pierniczki, w dekoracje ktorych wkladam cale swoje serce. Uwielbiam to i powiem nieskormnie slyne z tych pierniczkow, a raczej z tej dekoracji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja dostalam nowy, piekny i lekki rower pare lat temu na tzw.okragle urodziny. Dosc byl drogi, ale uwazam ze warto bylo kupic takie cacko. Poczatkowo ciezko bylo cos wybrac dla mnie, bo nie chcialam czarnego roweru, a czerwony i procz koloru mialam wiele innych wymogow. W koncu kupilismy bialy. Tez jezdzilam na tych wszytkich rowerach(bylo ich pare!) wokol sklepu, ale mysle ze to bardzo wazne. Uwielbiam jezdzic na wycieczki rowerowe, takie najlepiej calodniowe.

      Delete
    2. Tak, u nas też są dostępne różne haki/wieszaki, już je oglądaliśmy w Sieci, rower łapany za koło, za ramę, pod kątem, albo tak śmisznie postawiony na ścianie na podpórkach i złapany z boku. Plan jest taki - robimy porządki w piwnicy, potem w mieszkaniu, graty z piwnicy idą do śmietnika, to co chcemy zachować ale rzadko po to sięgamy idzie do piwnicy, i wtedy może się zrobi miejsce na rowery w domu, jak zniknie jakiś regał na przykład. Moim marzeniem jest mieszkanie - loft, czyli duża przestrzeń urządzona industrialnie (beton, stal) i wtedy niech sobie rowery stoją pod ścianą nawet w salonie! *^v^* Gram w totolotka z dużym zacięciem i nadzieję, że kiedyś sobie taki loft kupimy! Jeszcze nie wiem, czy lubię całodniowe wycieczki rowerowe, ale w sumie chętnie się dowiem. ^^*~~
      Ja ze świąt upodobałam sobie pieczenie i dekorowanie ciast (zresztą przejęłam to po śmierci taty, bo mama nie umiała piec), w tym roku na spotkanie ze znajomymi szykuję coś specjalnego! *^V^*

      Delete
  4. To ja chyba należę do tych osób, które obżarstwo i dekoracje świąteczne stawiają na dalszym planie. Dzieci zawsze chadzały do kościoła z nami, a teraz przygotowania do świąt zaczynamy od bywania codziennie na roratach i żeby było ciekawiej, mobilizuje nas do tego dorosła już córka 😉. Potrawy zawsze przygotowujemy wspólie, teraz już z dorosłymi córkami i nigdy za wiele. Obżarstwa raczej nie ma, za to są długie spacery. Zamiast roweru jest codziennie basen, ale uwielbiam jazdę na rowerze, więc zazdraszczam wypasionego roweru, ja się może zmobilizuje na wiosnę z zakupem. Chlebek wyrósł ci fantastyczny, ja zaniechałam pieczenia, odkąd teściową córki mi podrzuca swoje wypieki. Z dekoracji tylko choinka i niech tak zostanie. Pozdrawiam 🙂

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to jesteś ze swoją rodziną i Waszym podejściem do świąt chlubnym rodzynkiem!!! Tak właśnie powinno być, skoro się obchodzi katolickie święto, no to według pewnych zasad. Zawsze uważałam, że tam jest coś innego pod spodem, pod tym gotowaniem wiader jedzenia a potem wciskaniem go każdemu, pod wciąż włączonym telewizorem, pod nieudanymi prezentami na siłę. Super! *^0^*
      Trochę dziwne kupować rower na zimę, prawda? ^^ Nie wiem, czy ja się teraz zdecyduję, chociaż podobno wiosną tego roku wszystkie rowery wymiotło zewsząd, może tak być w przyszłym roku, lepiej kupić zimą. Ogarniemy pomysł z przechowywaniem dwóch jednośladów i się zobaczy.

      Delete
  5. Bardzo mądre podejście do Świąt. Myślę, że człowiek nie powinien oszukiwać się i robić z tak poważnych spraw jak Wiara "szopki". Życie w zgodzie z własnym sumieniem jest bezcenne. Ja jestem katoliczką i z wielką radością czekam na te piękne Dni. Pozdrawiam :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, Ty masz uzasadnienie dla bożonarodzeniowego dekorowania drzewka, bo dla Ciebie np.: postaci aniołków czy te z szopki mają konkretne znaczenie. Ja pozostanę przy śniegowych gwiazdkach, owocach, orzechach. *^v^*

      Delete
    2. A cukierkiw kolorowych papierkach? mielismy przez dlugie lata taka niby szopke, ktos mi dal - z papieru, nawet nie tektury. Jezusek przepadl bardzo szybko, hrehrehrhr na koncu byl ktorys krol oraz owca.

      Delete
    3. W kolorowych papierkach (a raczej z naklejkami) będzie coś innego, tyż fajnego, związanego z nową tradycją obchodzenia świąt if you know what I mean!... *^O^* Robert to wymyślił w połowie roku i zbieramy fanty do zawieszenia!

      Delete
  6. Twoje dekoracje będą cudowne.Nie wyobrażam sobie Świat bez pasterki, wystroju domu, wypieku ciasteczek itp.Nauczylam się sprzątać mieszkanie od października, wywalam rzeczy z szafek i szaf i wybieram kurze.Teraz zostały mi tylko okna, i pieczenie i jakieś drobiazgi.Raz w roku trzeba przewietrzyć konkretnie mieszkanie.Mam miłe wspomnienia z domu, wspólnie byliśmy lamperie, pieklismy pierniki a wszystko że śpiewem na ustach. Moja menu wigilijne jest inne, zupa z głów karpia z grzankami, kapustą z grzybami,karp smażony karp w occie,dla wnuków filet no i moczka (dostaje od teściowej syna ).Po kolacji sprzątanie, potem Dzieciątko przynosi prezenty ,następnie śpiewamy.kolędy .Póki nie było małych to śpiew trwał 1 godz.min.Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam nadzieję, że wyjdą, nigdy nie robiłam masy solnej czy podobnej... Aż dziwne, ale na serio nigdy jej nie robiliśmy ani w przedszkolu ani w podstawówce!
      Jesteś bardzo zdyscyplinowana, że tak ładnie sprzątasz! Ja w tym roku ogarnęłam moje ubrania, prawie do końca... ^^*~~ Ale jest jeszcze kilka szafek, które kryją skarby nie do wyrzucenia, ale nie widziałam ich od miesięcy. Czas je wyprowadzić do piwnicy. A z kolei stamtąd czas wywalić graty, resztki po remoncie z 2012 roku, puste pudła po sprzętach, po co człowiek to trzyma?...
      Zupy z głów karpia nie znam, ale moja babcia uwielbiała głowy karpia w galarecie i specjalnie robiła te głowy w osobnym półmisku dla siebie. A ryby smażone a potem zalane octem robił mój tata, ale nie karpia, inne mniejsze gatunki, ale nie na święta tylko w trakcie roku.

      Delete
    2. O rany! Jeszcze pamiętam ten szok, kiedy na studiach w Krakowie dowiedziałam się, że prezenty przynosi DZIECIĄTKO!!!!! U mnie zawsze prezenty przynosi Gwiazdor.
      Jonko dałaś mi fajny pomysł na wpis.

      Delete
    3. U mnie zawsze dzieciątko.

      Delete
    4. Pierwsze słyszę, że Dzieciątko, w Warszawie Mikołaj, a w Poznaniu chyba Gwiazdor, tyle wiem. (a może mylę z Krakowem?...)

      Delete
    5. Na Śląsku zawsze Dzieciątko przynosi.

      Delete
  7. A ja nie znoszę tych świąt. Co roku czekam z niecierpliwością, żeby się to wszystko wreszcie przewaliło, łącznie z Sylwestrem i Nowym Rokiem i wróciło do normalności. Bo kocham moją normalność.
    Pozdrawiam, Urszula

    ReplyDelete
    Replies
    1. I taką postawę też rozumiem. Kiedy jeszcze żyła moja mama też bardzo nie lubiłam świąt, z różnych względów, a przede wszystkim z powodu tej napinki i zaharowywania się, i fochów... Teraz głównie pozostała mi konfuzja związana z "nie moją" symboliką, ale u teściów jest luz pod wieloma względami, więc te kilka dni mija mi całkiem miło. A Sylwestra to już w ogóle nie trzeba obchodzić, jak się nie chce!
      Trzymajmy się myśli, że zaraz po świętach zaczyna się nowy rok, dzień będzie się wydłużał i wszystko wróci do normy! *^o^*

      Delete
  8. Niedawno zastanawiałam się, jakbym chciała żeby wyglądał mój "rok liturgiczny". Inspirowany był by słowiańskimi świętami mającymi związek z cyklem przyrody: zmianami pór roku i przesileniami, z tym że moje święta poświęcone byłyby naturze a nie bogom. Świętowałabym następujące wydarzenia:
    - równonoc wiosenna: topiłabym marzannę, przynosiła do domu dziewannę, malowałabym pisanki, którymi obdarowywałabym rodzinę i przyjaciół.
    - przesilenie letnie: to czas plecenia wianków i puszczania ich na wodzie, szukania kwiatu paproci, całonocnej zabawy przy ognisku.
    - równonoc jesienne: plotłabym wtedy wieńce ze zbóż, jarzębiny, suszonych kwiatów i owoców. I dekorowałabym nimi dom.
    - przesilenie zimowe: szykowałabym ozdoby, którymi dekorowałabym zielone gałązki zawieszone pod sufitem, robiłabym ucztę dla bliskich (i zostawiłabym puste miejsce przy stole, żeby uczcić naszych przodków), obdarowywałabym najmłodszych zdobionymi pierniczkami, orzechami, jabłkami i pomarańczami
    Co do święta zmarłych, to jeszcze nie przemyślałam tego do końca, bo wydaje mi się, że zaświaty wymagałyby koncepcji duszy a to pociągałoby za sobą istnienie bogów. Ale gdzieś na jakimś wykładzie słyszałam o koncepcji słowiańskiej duszy, która wydała mi się taka urocza, że aż muszę ci o niej napisać (mam nadzieję, że nic nie pomieszałam):
    Są trzy rodzaje duszy:
    - dusza bez początku i końca- dusze istot boskich
    - dusza mająca początek ale nie mająca końca- dusze ludzkie
    - dusza mająca początek i koniec- dusze zwierzęce
    Moja koncepcja świąt i czczenia natury bierze się stąd, ze uważam że wszyscy bogowie, których wyznajemy są stworzeni przez nas podczas gdy we wszystkich wierzeniach to my mamy być stworzeni przez bogów. Tak naprawdę jedynym bogiem, który ma zdolność tworzenia, jest natura. I to ją powinniśmy "czcić"(albo celebrować). Poza tym niesamowicie podoba mi się sezonowość,cykliczność, życie zgodnie z porami roku...
    PS: tak naprawdę to obchodzę zupełnie tradycyjne święta,ale wizja celebrowania natury, przyrody a nie bogów niesamowicie mi się podoba
    PS 2: słowiańskie święta to raj dla rękodzielnika! Własnoręcznie wykonane pisanki, wianki, wieńce, pierniki... Na pewno dałoby się wymyślić coś jeszcze do zrobienia (np kolorowe sukienki do tańczenia przy ognisku, wełniane skarpety dawane z pierniczkami i orzechami). Tyle rzeczy można by robić własnymi rękami:)


    ReplyDelete
    Replies
    1. Fajny byłby taki rok liturgiczny, bo rzeczywiście byłby bardziej związany ze zmianami zachodzącymi w naturze a nie z konceptami powstałymi w ludzkich głowach. Też uważam, że bogowie powstali z ludzkiej potrzeby wytłumaczenia samym sobie, że jest jakaś siła wyższa, która musi być na nasze podobieństwo. Widocznie tak działa ludzki mózg, że tego do czegoś potrzebuje. I dlatego podoba mi się Shinto, bo tam bóstwa są inne, odmiennokształtne, dziwaczne, obce, niezrozumiałe, nie z naszego świata a jakby z równoległego. To pewnie też koncepcja zrodzona w ludzkim umyśle, ale jest mi bliższa niż bóg człekokształtny.
      Koncepcje duszy bardzo ciekawe, początek i koniec duszy oznacza jej możliwości rozwoju?
      I tak, zgadzam się, że rękodzielnik ma duże pole do popisu w temacie świąt, można sięgnąć po wiele naturalnych materiałów! (Chociaż przypomina mi się, jak kiedyś gdy byłam dzieckiem robiłam łańcuch na choinkę z takich styropianowych "chrupek" do wypełniania pudła z czymś delikatnym do wysyłki, mama przyniosła takie pudło pełne tego styropianu z pracy i nawlekałyśmy te "chrupki" na kilometrową nić! *^w^*).

      Delete
    2. Początek i koniec duszy oznacza narodziny i śmierć. Bogowie są wieczni,więc ich dusze nie mają początku i końca. Ludzka dusza rodzi się razem z człowiekiem, ale wraz z jego śmiercią nie umiera,tylko odchodzi w zaświaty. Dusza zwierzęca rodzi się wraz ze zwierzęciem i razem z nim umiera.
      Mam nadzieję, że te moje "plany" celebrowania natury uda mi się chociaż odrobinkę wprowadzić w życie... I dzięki nim nauczę się też robić różne ładne rzeczy ;)

      Delete
    3. Zawsze możesz zrobić swoje dekoracje i nie tłumaczyć się rodzinie, po co to robisz, a celebrować ten czas wewnętrznie po swojemu. *^v^*

      Delete
  9. Bardzo się ucieszyłam z nowego wpisu. I nawet poczułam się jego sponsorem:) Myślę, że niektóre zwyczaje świąteczne straciły znaczenie, więc nie ma sensu ich praktykować. Na przykład stawianie dodatkowego nakrycia na wigilijnym stole dla zbłąkanego gościa. Współcześnie mało kto przyjąłby pod swój dach taką osobę. Jesteśmy coraz bardziej nieufni, zamknięci, obojętni. Ja też miałabym z tym problem. Może dlatego, że byłam wychowywana zgodnie z zasadą, że ludziom nie można zbyt ufać i zawsze trzeba być ostrożnym w relacji z innymi. Od Świąt Bożego Narodzenia zdecydowanie bardziej lubię Wielkanoc. Czuję wtedy, że nadciąga wiosna. Zaczynam krążyć po moim ogrodzie i robić ogrodnicze plany. A Sylwestra nie cierpię! Jestem gotowa rozchorować się na zawołanie, byle nie musieć brać udziału w tym szaleństwie. Wydaje mi się takie wymuszone. Podziwiam Twój zapał dziewiarski. Ja mam na drutach sweter już cztery miesiące i wciąż brak mi czasu, by go skończyć.
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co mi przypomina, jak kilka lat temu do mieszkania moich rodziców zapukał w Wigilię dawno niewidziany brat mojej mamy - alkoholik, odludek. Chciał wiedzieć, czy ich siostra mieszka wciąż tam gdzie wcześniej (czyli w tym samym budynku) i poszedł do niej. Widziałam panikę w oczach mojej mamy, że musiałaby go zaprosić do środka i posadzić przy stole..... *^W^* A potem ciotka mówiła, że kombinowała, co mu powiedzieć, gdyby chciał u niej zanocować, że wychodzi z domu na dalsze świętowanie do swoich dzieci... Także ten, to tyle w temacie przyjęcia w święta do stołu zbłąkanego wędrowca!
      (PS.: wujek posiedział chwilę, zjadł coś i poszedł, i tyle go wszyscy widzieli!)

      W ogóle Wielkanoc jest najważniejszym świętem katolickim, o czym chyba mało kto pamięta, bo przecież BN jest takie fajne, są bombki na choince i prezenty... A to fakt śmierci Chrystusa za ludzkie grzechy i jego zmartwychwstanie jest najważniejsze i w sumie powinno być najradośniejsze dla wierzących!

      Z Sylwetrem jest jaką presja, której się postanowiliśmy kilka lat temu kompletnie przestać poddawać. Coś się fajnego trafi w ten wieczór, fajnie. Nic nam nie przyjdzie do głowy - też dobrze. Na siłę nie będziemy kupować miejsca na balu przy stoliku z obcymi ludźmi! ^^*~~ W tym roku na razie zapowiada nam się kameralne spotkanie z przyjaciółmi i karaoke! *^V^*

      Co do zapału dziewiarskiego, powstrzymuję się, żeby nie nakupować włóczek, bo teraz jak wróciłam do dziergania po dłuższej przerwie, to podobają mi się wszystkie kolory i zawaliłabym mieszkanie motkami, nie zważając na to, że nie mam takich mocy przerobowych!... *^0^*

      Delete
  10. Odkąd przyjechaliśmy do Malezji, ani razu nie miałam świątecznych dekoracji. Tylko pierwszego roku pierwszy dzień świat spędziliśmy u Brytyjczyków (wigilię miałam w spowrotnym samolocie z Polski). Kolejne razy były wyjazdowe. Specjalnie wyjeżdżaliśmy, aby wreszcie odpocząć. W tym roku nasze plany są zagrożone, bo już trzeci miesiąc nie możemy opuszczać Kuala. Jednak od jutra nas otwierają i mam nadzieję, że to otrwarcie pozwoli nam wyjechać na Langkawi, na wyspę. totanie nie pasuje mi, kiedy w większości kraju muzułmańskim. wchodzisz z 35-stopniowego upału do galerii z przepięknymi dekoracjami i świątecznymi piosenkami.
    Po powrocie planujemy wyjeżdżać i spotykać się z dziećmi gdzieś w Polsce, tak , aby wszystkim pasowało. Do tej pory organizowaliśmy święta dla rodziców, już nawet nie dla dzieci, bo są dorosłe i mają takie samo podejście do świąt jak my.
    Jesteś niesamowita z pieczeniem chleba. Szukasz ciągle to nowych przepisów. My z lenistwa pieczemy w maszynie do chleba, mamy rano gorący i pachnący.
    W Polsce dużo jeździmy na rowerach, tutaj jazda po ulicach jest bardzo niebezpieczna. Dla tego mam rower stacjonarny. Zazdroszczę wam tej możliwości:)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podejrzewam, że dla mnie to też byłoby dziwne, gdybym w upalne lato widziała choinki i Mikołaja w sklepach i słuchała kolęd... Śmieszy mnie japońskie podejście do tematu - wzięli sobie te dekoracje, no bo przecież nie wierzenia i obrzędy, a w święta obowiązkowo jedzą kurczaka z KFC i sernik z truskawkami! To jest dopiero luźne podejście do czyjejś wiary i jej symboliki! *^O^*

      Szukam nowych przepisów, bo jestem ciekawska i chcę poznać, jak to smakuje! Z maszyną masz fajnie, nastawiasz i samo się robi, ja muszę ręcznie i do tego pilnowanie pieczenia, o właśnie za moment wrzucam do pieca nowy bochenek, eksperymentalny nieco. ^^*~~

      Ja po ulicy rowerem raczej jeździć nie będę, też nie jest bezpiecznie, polski kierowca czuje się osobiście obrażony, że jakiś pętak na rowerze jest w stanie jechać "jego" ulicą i jeszcze go wyprzedzać w korkach, i czasami ma pierwszeństwo albo swój pas... Więc różne się sytuacje zdarzają! Oczywiście są też wariaci na rowerach, którym się wydaje, że każdy im powinien ustępować drogi. Jeszcze chyba ze dwa pokolenia miną, zanim Polacy nauczą się pokojowego współistnienia na drodze w relacjach pieszy-rowerzysta-kierowca, ech...

      Delete
  11. Nie mam problemu z tym, że ktoś niewierzący lubi choinkę czy barszcz w wigilię, ale nie umiem zrozumieć tej przemożnej potrzeby, tej konieczności, że trzeba, że nie można inaczej, musi być kolacja z choinką, siankiem, kolędami, bez względu na to czy rozumiemy po co to wszystko i czy faktycznie wierzymy. Ja jestem niewierząca, święta nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Mogłabym w pewien sposób celebrować ten dzień gdyby nie fakt, że ja naprawdę nie znoszę świątecznej atmosfery... wszystko mnie nastraja bardzo źle, zdecydowanie smutno i nostalgicznie. Żeby nie musieć tego przeżywać po prostu postanowiłam w końcu się odciąć I jest mi teraz o wiele lepiej! Nie muszę się do niczego zmuszać, to przecież żaden wstyd nie lubić tych "wesołych" świąt :)

    Doskonale więc rozumiem Wasze podejście. Inne sprawy są Wam bliższe, cudownie że żyjecie w zgodzie z samym sobą :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też nie mam problemu z tym, że ktoś niewierzący lubi choinkę, lubić i podziwiać sobie może do woli! Chodzi mi o sytuację, w której skoro ktoś nie jest muzułmaninem czy buddystą, to nie używa symboli religijnych tych wyznań, nie wiesza sobie ich w domu jako dekoracji. A tu zachodzi taka właśnie sytuacja - ktoś deklaruje, że jest osobą niewierzącą, nie-katolikiem, a jednak ubierze sobie choinkę w aniołki bo to takie ładne i fajne... To mnie dziwi i mi zgrzyta.
      Najważniejsze, że spędzasz ten czas po swojemu, najgorzej się do czegoś zmuszać! Brawo!!! Ja żałuję, że przez lata nie potrafiłam podjąć takiej samej decyzji, ale to ma głębokie korzenie w stosunkach z moją mamą, udało mi się to częściowo przepracować dopiero kilka lat temu.

      Delete
  12. Jakiś czas temu widziałam takie specjalne uchwyty podsufitowe do rowerów które się opuszcza na ziemię przy ściąganiu i zakładaniu rowerów. Nie zajmują miejsca na dole a są praktyczne. Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za podpowiedź! Oglądaliśmy różne zaczepy, podsufitowe też, ale musi być najpierw miejsce na dole, żeby rower podjechał do góry, my mamy naprawdę małe mieszkanie... Coś wybierzemy. *^v^*

      Delete
  13. Twoje chleby są cudowne! muszę pokusić się o takie trudniejsze wypieki, bo u mnie tylko zwykłe pieczywo na drożdżach ;-) Twojemu mężowi bardzo do twarzy z nowym rowerem, szkoda tylko, że macie takie problemy z pomieszczeniem na nie, to naprawdę musi być trochę kłopotliwe.
    A Święta Bożego Narodzenia uwielbiam z całą rodziną i to nie dla atmosfery czy prezentów itp ale dla Jezusa, po prostu :-)!I wszystko, co robimy dla tych Świąt, robimy z miłości :-) Pozdrawiam serdecznie

    ReplyDelete
    Replies
    1. Drożdżowe mają swoje zalety (chyba się jutro zabiorę za precle!!!), ale zakwasowe też są super, polecam spróbować, ta praca popłaca. *^v^*
      Hi, hi, mąż nawet dzielnie jeździ, nie tylko pozuje do zdjęć!
      Cieszę się w takim razie, że zbliżają się Wasze święta! *^-^*

      Delete
    2. Ale mam też taką refleksję...jacy różni ludzie do Ciebie kochana zaglądają :-) Dla mnie łączysz wszystko co lubię: maszyna, robótki i ....chleby ;-)i wszystko tak pięknie, profesjonalnie wykonane i pokazane, uściski

      Delete
    3. To samo pomyślałam! *^v^* I cieszę się, że mimo różnych światopoglądów możemy się nawzajem inspirować!

      Delete
  14. Ech, swieta, tradycje... Moje wspomnienia z domu rodzinnego zawieraja miedzy innymi stres, zapieprz, uginajace sie stoly i wpychanie w siebie przez kilka dni, brrr. Nie ze mna takie numery, Bruner. Kazdy cos robi, robimy tylko to co lubimy i nikt nie pada przed sama kolacja na nos. Moja mama ciagle sie dziwi, ze tak mozna;-) Choinka nadal sie pojawia, bo dzieci (ekhm, ekhm) sobie zycza.
    W ramach asymilacji kulturowej przejelam tez kalendarz adwentowy, ale szybko wychodzil mi i moim wtedy malym dziewczynom uszami. Przez kilka lat mielismy czytelniczy kalendarz, pare lat przerwy, a tego roku - ta daaaam - najstarsza czyta nam na wirtualnym kalendarzu, bo znajdujemy sie akurat w trzech roznych miejscach.
    Do kosciola chodze ja, maz nie, a dzieci jak uwazaja (w jeden dzien swiat idziemy wszyscy). Mysle jednak, ze w Polsce najpozniej po ostatnich wydarzeniach to bym dla zdrowotnosci przestala.
    Lubie BN, ale na spokojnie.

    A bez roweru to ja mociumpanie w ogole nie wiem jak. Normalny srodek lokomocji, kazdy domownik ma swoj, a dopoki nie sa to jakies cuda, to stoja pod domem, przy szopce oraz w nigdy nie zamykanej szopce. Choc w miescie czy "w drodze" zawsze zapinam:-)
    Ja mam chyba rok buraczany, wiec na wigilie bedzie barszcz na kwasniejacym wlasnie zakwasie.
    A co ty Tam dobrego przy dzierganiu pijesz?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Widzę, że są trzy tendencje - wierzących, nieznoszących i neutralnych, którzy celebrują czas z rodziną pod choinką. W sumie każdemu według potrzeb! *^v^*
      To zarypanie się przed świętami to chyba była tradycja z czasów komunizmu, żeby stół się uginał mimo pustek w sklepach a mieszkanie błyszczało... A moja mama zawsze musiała zrobić święta u siebie, dopiero pod koniec życia jak już nie miała siły to ewentualnie zgadzała się na przyniesienie jakichś potraw przez rodzinę. I po co to? Lepiej wyluzować! *^O^*

      Pod domem roweru nie postawię, bo stałby przed blokiem, chyba to nie najlepszy pomysł... *^w^* (Robert kombinował, jak podwiesić rowery na linkach pod naszymi oknami od pokoju dziennego i kuchni, mieszkamy na wysokim parterze!...) Coś wymyślimy.
      Z Wigilii znam barszcz czerwony ale to u rodzin Roberta, u mnie w domu zawsze była grzybowa. Zjadłabym barszcz mojego taty, ech...

      A piję herbatę z sokiem z rokitnika, jest gęsty i tłusty, więc wygląda jak błotko, ale przeeeeeeepyszny, słodko-kwaskowy!!! (I zdrowy!)

      Delete
  15. A ja, choć niewierząca, bardzo lubię te święta. Rodzina, z którą nie mieszkam na codzień, potrawy, które smakują szczególnie w te dni, radość z prezentów. I nie przeszkadzają mi symbole, choinka daje ładne światło, aniołki i mikołaje jeśli są ładne, to są ładne, traktujemy je jak legendy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Można i tak, jako legendy, pierwszy raz spotykam się z takim podejściem do symboliki świąt, ale to ciekawe i fajne! *^V^*

      Delete
  16. ech...
    święta ... no tak, no nie, jednak nie od pewnego czasu; tak się w życiu narobiłam, nabiegałam, natroszczyłam żeby innym było fajnie, kolorowo,smacznie, choinkowo i zasobnie(a jak ten gupi na bezdechu no ale dla rodziny przecież) że w końcu kiedyś, pewnego roku powiedziałam BASTA. I okazało się, że pretensje - no jak to, dlaczego??? Tak to. Koniec dźwigania drzewa i szarpaniny z osadzaniem, koniec taszczenia zakupów i stania przy garach żeby tradycyjnie podać inne potrawy w wigilię a inne w dni świąteczne, koniec sprzątania i dekorowania. Ile w tym było mojej frajdy? mało... ta pozorna satysfakcja, że dałam radę :( A teraz rodziny nie mam i to nie jest oczywiście fajne ale odkąd przestałam "świętować" to zdecydowanie moje życie jest przyjemniejsze. Robię to co lubię i co roku doznaję (odnawialnej) prawdziwej ulgi, że mnie nie dotyczy. uff .I prawdę powiedziawszy nie znam nikogo kto by ze szczerą radością powiedział ach cudownie jak się cieszę, że będę organizować to wszystko, że spotkam krewnych itp itd.
    Dobrze, że tu odzywają się dziewczyny, które potwierdzają, że katolicki duch świąt BN nie zaginął, zawsze to jakaś otucha, tym niemniej uważam,że najlepiej jak każdy sam może bez nacisków, fochów i oczekiwań rodziny zdecydować co, jak i kiedy chce świętować.

    Natomiast z innej beczki to rowerowa stylówa Roberta - sztos :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję z imieniu męża, chociaż już tak nie wygląda. Zrobiło się mroźno i kupiliśmy mu specjalną sportową kurtkę (czarną z żółtymi odblaskami), żeby było mu ciepło i żeby się mógł w nią spocić, skóra niestety nie odprowadza wilgoci... ^^

      Widzisz, bo to tak bywa, jak przyzwyczaimy kogoś do czegoś, i potem jest krzyk, że jak to nie?!... Super, że znalazłaś w sobie siłę/odwagę/decyzję, żeby zmienić zwyczaj, który Ci nie pasował, najlepiej żyć po swojemu, naginanie się do potrzeb innych ma swoje granice. Ja to zrobiłam zdecydowanie za późno w moim życiu.

      Delete