Thursday, November 03, 2011

Utknęłam w majtkach / Stuck in panties

Pinupcandy i Agato, dziękuję! *^v^*

***

Tytuł dedykowany Squirk, która jest specjalistką od wyszukiwania intrygujących tytułów blogów i artykułów prasowych. *^v^*
The title I dedicate to Squirk, who is a master at finding intriguing blog post titles and article's titles. *^v^*
Utknęłam w majtkach. Naprawdę. I nie chodzi mi o to, że tak mi się przytyło, że nie zmieściłam się we własną bieliznę... ~^^~ Utknęłam rękodzielniczo.
I am stuck in the panties. Really. And I don't want to say that I gained weight and couldn't fit in my underwear... ~^^~ I am stuck knittingwise.
Sweterek Lena ma plecy i tyle, jesienno-zimowy szal leży odłogiem, a ja dziergam retro pantalony. Pierwsza nogawka poszła mi błyskawicznie, a druga ciągnie się jak flaki z olejem, sama nie wiem, czemu...
Lena cardigan has only the back part, Autumn-Winter cabled shawl has been put away, and I've been knitting warm vintage panties. I made the first leg in the blink of an eye, and the second goes on and on, and takes forever, I don't know why...

To tak gwoli przypomnienia, że tu się także robi na drutach, nie tylko objada dyniami. ~^^~
I just wanted to remind you that I also knit, not only eat pumpkins like crazy. ~^^~

Poza tym, proszę trzymać kciuki za słoneczną bezwietrzną pogodę w sobotę, bo jeśli taka będzie, to zrobię zdjęcia nowej sukience lalkowej, którą wreszcie uszyłam dla Sinclair! (Jeśli taka nie będzie, będę improwizować. ^^)
Also, please keep your fingers crossed for the sunny windless weather on Saturday, because I want to take photos of the new dress I made for Sinclair. (If the weather's not taht nice, I'll improvise. ^^)

***

Acha, i jeszcze szybki raport włosowy - przez miesiąc przybyło mi następne 2 cm, ale nadchodzi niestety moment, kiedy przyjdzie mi zrobić radykalne cięcie. Jak by nie kombinować, jedynym sposobem na odnowienie całej powierzchni włosów jest ich podcinanie aż do odrośnięcia całej długości, jaką miały włosy w momencie zmiany pielęgnacji na zdrowszą (u mnie zajmie to około 2 lat).
Natomiast chciałabym się podzielić nową metodą pielęgnacji włosów - zdopingowana wpisem Izuss umyłam wreszcie wczoraj włosy orzechami indyjskimi.

Orzechy dostałam jakiś miesiąc temu od kogoś w prezencie i stosowałam je wyłącznie do prania w pralce - wkładałam do pralki 3-4 orzechy w osobnym woreczku (żeby ich potem nie ganiać wśród prania) i prałam bez żadnych dodatków proszku czy płynów zmiękczających. Ubrania po takim praniu są czyste (bez problemu doprały się ubłocone nogawki jasnych spodni), miękkie i pachnące świeżością, i pozostają świeże przez dłuższy czas. Tych samych łupin można używać do 3 razy, jeśli pierzemy w temperaturze niższej niż 60 stopni, a półkilowy worek jest niesamowicie wydajny, po miesiącu w ogóle nie widzę, żeby coś mi ubyło, a robię pranie kilka razy w tygodniu.

No, i wreszcie zebrałam się, żeby ugotować sobie z orzechów szampon, skoro i tak już mam je w domu. Wzięłam 8 łupinek i gotowałam przez 10 minut w 500 ml wody. Potem przecedziłam i trochę wystudziłam, do mycia zużyłam połowę płynu (resztę odstawiłam do lodówki, do zużycia za dwa dni).
Pierwszym zaskoczeniem po szamponach drogeryjnych jest brak piany, ale efekt mycia jest dobrze widoczny - miałam już nieźle przetłuszczone włosy a po wymasowaniu ich płynem z orzechów i spłukaniu czystą wodą miałam wyczuwalnie superczyste świeże włosy, które jakby nawet zwiększyły objętość (podobny efekt jak po farbowaniu henną). Zaryzykowałam nienałożenie odżywki ale i tak rozczesałam się bez problemu, a włosy nabrały ładnego skrętu, którego wcześniej nie potrafiłam wydobyć żadnymi kosmetykami.

Na pewno gotowanie orzechów i potem studzenie jest nieco problematyczne, ale efekt jest interesujący. Myślę, że następnym razem użyję połowę łupin/wody, żeby przygotować jedną porcję na jedno mycie, bo wolę robić to częściej i czekać, aż płyn nieco wystygnie niż wylewać sobie na głowę zimny płyn z lodówki (czytałam, że musi stać w lodówce, bo inaczej może się zepsuć). Na pewno nie zrezygnuję z gotowych szamponów (których mam zresztą zapas), ale poddaję pomysł jako inny naturalny ekologiczny sposób na mycie włosów.
(Chociaż właśnie sobie pomyślałam, że transport tych orzechów z Indii, te tysiące kilometrów, nie jest wcale aż taki zgodny z duchem ekologii i oszczędzania energii/korzystania z lokalnych zasobów, ale to zupełnie inny temat... Może by tak spróbować z naszym lokalnym tatarakiem?)

15 comments:

  1. pantalony??? nono!

    muszę wypróbować te orzechy do włosów. ale ja włosy muszę myć codziennie...heh, strasznie mi się przetłuszczają:( a mimo tego skórę mam suchą i lubiącą łupież:/

    ReplyDelete
  2. Eee ,jak pantalony na razie w fazie jednonogawkowej to na zimę jeszcze daleko . A co do orzechów to się chyba muszę rozejrzeć , gdzie i za ile .Pozdrawiam

    ReplyDelete
  3. Skoro są orzechy do prania i piorą dobrze to szampon z łupinek też musiał się sprawdzić:) Mam ochotę wypróbować :) zaintrygowały mnie te pantalony :D

    ReplyDelete
  4. O matko, zasugerowałam się tymi ciekawostkami językowymi i sama dałam plamę "To do zimę" .

    ReplyDelete
  5. Prześliczny tytuł, U made my day ;-)
    PS. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że zawartość przesyłki Cię ucieszy - drobiazgi, ale wybrałam najpiękniejsze, jakie były :-)

    ReplyDelete
  6. Nie zdążyłam przy poprzednim poście, więc napiszę tutaj - cieszę się, że radio okazało się choć częściowo źródłem radości :) A pomysł na pantalony bardzo do mnie przemawia w wersji cienko bawełnianej i lekko szerszej jako ubranko do spania :)

    ReplyDelete
  7. O, to dosyć szybko spróbowałaś! Izuss zaciekawiła mnie tym pomysłem bardzo- dzięki za relację! Zawsze się uśmiecham, gdy przypominam sobie informację o zaletach orzechów i o tym, że myją nimi słonie!

    ReplyDelete
  8. Z prania w orzechach jestem średnio zadowolona, ale spróbuję z myciem włosów. Ostatnio głównie myję włosy odżywkami i rzeczywiście są odrobinkę gładsze i wcale nie przetłuszczają się szybciej.

    Pantalony jak pantalony, ale bardzo mi podobają się ażurowe podkolanówki, tylko nóżki trzeba miec szczuplutkie.

    ReplyDelete
  9. Ups, miałam wstawic link z podkolanówkami z knitting club http://knitting-club.blogspot.com/2011/10/31-lace-stockings.html

    ReplyDelete
  10. Bardzo ciekawe z tymi orzechami. A tylko indyjskie się nadają (do mycia włosów i prania), czy jakieś inne też?

    ReplyDelete
  11. Pantalony są boskie i maja przepiękny kolor! Czyżby włóczka to był Elian Klassik? W kazdym razie - jełsi jeszcze będą miały nogawkę ściąganą na wstążkę, to chyba - nie bacząc na mój szacowny stan małżeński - zacznę się do Ciebie zalecać :)
    A tak serio - to śliczny wzór jest na nogawce.
    Dziękuję przy okzaji za podtrzymywanie na duchu "dziergawcze". Włóczka na Multnomah juz przyszła, będziesz jej chrzestną matką, tej chusty:)

    ReplyDelete
  12. Życzę szybkiego "od-utknięcia" majtkowego ;)

    ReplyDelete
  13. oooo... ja też chcę gacie :)

    tak tak, dobrze to ujęłaś: zwiększyły objętość :)
    ja do lodówki nie pakowałam, najwyżej zdam relację jak szybko pleśnieje :)
    dziś mycie nr 2!

    w eko przesiedziałam wczoraj pół wieczoru, najbardziej mnie zaintrygowało to: http://ecoshop.com.pl/index.php?p323,kubeczek-menstruacyjny-meluna

    :)))

    ReplyDelete
  14. Możliwe, że głupia jestem i ta informacja jest gdzieś w widocznym miejscu, ale mam pytanie: skąd masz wzór na te kalesonki?

    ReplyDelete