Tuesday, August 05, 2008

Na dobry początek / For a good start

Nie pij herbaty jak ktoś, kto przełyka kawę w czasie przerwy w pracy. Rób to powoli i z namaszczeniem, tak jak pracuje oś, wokół której kręci się Ziemia - powoli, równo, bez pośpiechu. Żyj w teraźniejszej chwili. Tylko ona jest życiem. Thich Nhat Hanh
Tak zaczyna się sierpniowe wydanie "Zwierciadła", a ja postanowiłam próbować wypić tę herbatę bez pośpiechu. I wiecie co? To jest szalenie trudna sprawa.

Don't drink your tea as someone who swallows his coffee on a coffee break at the office. Do it slowly and with reverence, just like the axis of the Earth spins - slowly, without haste. Live in the present moment. It is the only life. Thich Nhat Hanh
That's the beginning of the August issue of 'The Mirror" Polish magazine, and I decided to try and drink that tea slowly. And you know what? It's a very difficult task.


Zaparzyłam sobie herbatę Earl Grey Strong (Tetley) z dodatkiem mleka, w małej filiżance (być może poszłam na łatwiznę, nie wybierając wysokiego kubka, w końcu taką filiżankę opróżnia się znacznie szybciej... ^^). Usiadłam na stołku na balkonie i zaczęłam pić herbatę.
I prepared Earl Grey Strong (Tetley) with some milk, in a cup (maybe I cut corners here because it's faster to drink a cup of tea than a mug of tea... ^^). I sat on a stool on my balcony and started to drink tea.

Z każdym łykiem zamykałam oczy, i dzięki temu, czując dogłębny smak herbaty, z jej przed i posmakami, przypomniałam sobie, dlaczego nie kupuję tanich herbat ekspresowych na bazarze i dlaczego tak mi nie smakuje herbata podawana u mojej mamy, która to robi... Na początku, kiedy była jeszcze bardzo gorąca, była ostrzejsza i pod koniec nuty przyjemnie kwaskowata, potem w miarę stygnięcia łagodniała, ale nadal zachowywała swój charakter.
To była ta łatwiejsza część eksperymentu.
With every sip I closed my eyes and thanks to that I could fully embrace the deep taste of tea, with all its before and after tastes. I remembered why I don't buy the cheap express tea at the market and why I don't like the tea served by my mother, who does... At the beginning, when the tea was hot, it was stronger and pleasantly sour in the after taste, later while it was getting cold it grew milder but still preserved its character.
That was the easy part of the experiment.


W przerwach między kolejnymi łykami herbaty moje myśli i wzrok błądziły, i mimo, że bardzo się starałam być "tu i teraz", ciągle odpływałam w rozważania na milion tematów (łącznie z tym, jak opiszę Wam mój eksperyment! ^^) i musiałam się przywoływać do porządku. Oglądałam drzewa za moim balkonem i po raz pierwszy odkrywałam ich różnorodność i szczegóły, ale chwilami wzrok mi się "urywał" i już myślami byłam gdzie indziej, nieskupiona na tym, co robię.
In the moments between drinking tea my mind and sight wandered, and apart from the fact that I really tried to be "here and now", I got lost in millions of thought (also about how to describe this experiment on my blog ^^) and I had to discipline myself. I watched the trees outside my balcony and for the first time discovered some details, but sometimes my sight got "disconnected" and I was somewhere else, not concentrated on what I was doing.


Całe picie herbaty trwało może z 5 minut. Nie było mi łatwo pozostać na nim całkowicie skupiona, bo ja zawsze robię kilka rzeczy na raz, i nie potrafię robić tylko jednej (np.: jak jem, to przy filmie, czytaniu ksiażki albo przed komputerem; jak coś oglądam, to z robótka w rękach, itd). Czy byłam po nim spokojniejsza, wyciszona? Chyba nie, 5 minut to bardzo mało. Następnym razem wydłużę eksperyment, zaparzając herbatę w kubku. *^v^*
Drinking tea took me 5 minutes. It wasn't easy for me to stay focused on it completely, because I always do several things at a time (when I eat, I watch a movie, read a book or sit in front of the computer at the same time; when I sit in front of the tv I have some knitting in my hands, ect). Was I calmer after these 5 minutes? No, I think it was too short to calm me down. Next time I'll make my tea in a mug. *^v^*



Na koniec pokaże Wam grzybka, który wyrósł mi w doniczce z roślinką, ciekawe, czy jej to nie zaszkodzi?...
Last but not least, I want to show you the mushroom I found in the pot with a plant. I wonder if they can coexist in the pot?...

No dobra, powyzsze zdjęcie jest wczorajsze, dziś rano grzybek wyglądał już tak...
Okay, the photo above comes from yesterday, this morning the mushroom looked like that...


***

Vampiroknit, te rękawy to akurat na czterech drutach, jakoś wolę robótkę miec na trzech a operować czwartym. Kiedyś bałam się tych drutów skarpetkowych, wyglądało mi to na czarną magię!... Ale po pierwszej skarpetce już nie są takie straszne.
Kath
, czy w VK Summer 2006 był Fridowaty watek, to nie jestem pewna, bo go właśnie na szybko przejrzałam i jakoś mi się nie kojarzą, ale dziękuję za przypomnienie tego numeru, bo jest tam kilka przyjemnych modeli! *^v^* Co do perfekcyjnej pani domu, sama powinnam taką pooglądać (albo iść na kurs intensywny! ^^), a robótki porządkuję, bo im szybciej skończę te pozaczynane, tym szybciej kupię nową włóczkę, tralla la la!... ^^ A kolory dobieram według prostej zasady - takie, które mi się razem podobają, a styliści mody niech mnie ugryzą w nos!
Fiubdziu
, robienie w całości ma jedną niepodważalną zaletę - przybywa wszystko na raz i jak się skończy, to się naprawdę skończyło! *^v^* A druty skarpetkowe nie są takie straszne.
Herbatka
, zrobię, tylko nie mam aż tak długich gęstych włosów, ale jakieś ślimaczki warkoczowe pewnie wyjdą. Ja też nie mam zdolności do fryzur, od dziecka miałam długie włosy a los mnie pokarał matką, która umiała zrobić jeden warkocz albo dwa warkocze... Też się skłaniam ku pojedynczemu zapięciu w talii, muszę tylko wykombinować, czym to zapinać.
Kalina
, tak, nie pracuję poza domem, jestem gospodynią domową. Chociaż, jak się zastanowię, to powiem szczerze, że ja wcale nie dziergam w trakcie dnia. Od rana robię zakupy, gotuję, sprzątam, piorę albo maluję, druty biorę do ręki po 18:00, kiedy już Robert jest w domu i jesteśmy po kolacji. ^^ Zresztą, na drutach 5 mm to sweter robi się sam! *^v^*
Hersylio, dziękuję! ^^
Edi, tu masz link do wzoru, z którego korzystałam przy Fridzie: February Sweater, a tu do mojego pierwszego sweterka też robionego od góry: Tomato top (chyba musisz się zarejestrować, żeby go ściągnąć). Generalnie robienie od góry jest bardzo proste, bo nabierasz mała ilość oczek i odznaczasz markerami rękawy od przodu i tyłu, a potem co drugi rząd dobierasz oczka przy markerach, aż dojdziesz do pach, kiedy to dzielisz robótkę - wyłączasz z drutu rękawy i zaczynasz robić przód i tył razem dookoła. Nie znam linku do instrukcji po polsku, po angielsku wpisz w przegladarkę albo na Ravelry "top down sweater" i na pewno znajdziesz mnóstwo modeli.
Myriam, go and watch the Batman, it's a really good movie and you won't be disappointed, with an amazing creation of the Joker by Heath Ledger! Which cannot be said about the Mummy: Tomb of the Dragon Emperor we watched last night... It's a total crap, I'm happy we were given free tickets and didn't pay for them!

5 comments:

  1. Ciekawe, jak się ten grzyb tam zasadził ;) Ale ja nie o tym miałam. Miałam o piciu herbaty. Przyznać Ci muszę Joanno, że przeprowadziłaś bardzo ciekawy eksperyment, który skłonił mnie ku pewnym refleksjom na temat tego, jak ja piję herbatę. Otóż dla mnie herbata (czy też kawa, choć coraz rzadziej) jest niezbędnym uzupełnieniem życia. W pracy, albo jak czytam, albo po spacerze lubię, a może wręcz muszę wypić herbatę, najlepiej z ładnej filiżanki lub dużego kubka (mam takiego ulubieńca jednego, którego złośliwi nazywają nocnikiem ;) W weekendy lubię zaparzyć sobie cały czajniczek (którego potem myć mi się nie chce) i podgrzewać go na świeczce i sobie ciurkać, jak dama z filiżanki. Uwielbiam herbatę i śmiało mogę stwierdzić, że w tej kwestii jestem snobką. Nie piję tanich herbat, mam potężną baterię swoich ulubionych marek (ukryć się nie da, że są to głównie angielskie) i z kazdej zagranicznej podróży przywożę takich, których nie ma w Polsce. Moim rajem jest dział herbat w Bomi i Almie, a tak w ogóle to marzę o dużych zakupach w Whitard of Chelsea. Mam fioła na punkcie ich ceramiki i akcesoriów do parzenia i wolę nie zaglądać na ich stronę. :-)

    ReplyDelete
  2. co do grzyba: zazwyczaj grzyby żyją w symbiozie z innymi roślinami, myślę że nie powinno zaszkodzić (ale ręki nie dam sobie uciąć :P). Zasiać mógł się sam (przez wiatr, zwierzątka i takie tam inne).
    Co do robienia wszytskiego razem, chyba się przekonuję: robię kolejną rzecz w ten sposób i już się cieszę na myśl, że uniknę zszywania.
    Muszę przyznać, że eksperyment ciekawy, po głębszym zastanowieniu się doszłam do wniosku, że nie lubię pić herbaty szybko. Generalnie piję ją delektując się smakiem, ale tak jak Ty nie umiem siedzieć "bezczynnie", zazwyczaj robię milion rzeczy na raz, więc nie jest to tak do końca kontemplacja nad herbatą.

    ReplyDelete
  3. Takie próby wyciszenia się podejmowałam na każdych zajęciach Tai Chi, kiedy to mielismy chwile medytacji. Udawało mi się chyba na ułamki sekund, mysli uciekały, słyszałam każdy głos wokół.
    Wyczytałam kiedyś o technice wsłuchiwania się w każdy odgłos otoczenia, to podobno ma pomóc nie mysleć.
    Mam coś takiego (ciekawe, czy to się zaczyna po trzydziestce) nawet z robótkami - nie wiem za którą się chwycic, bo wszystkie trzeba "na gwałt" zrobić. Smakoszem herbacianym nie jestem, pijam Earl Grey'a ale o najwieksza ekstazę przyprawia mnmie po prostu gorąca, słodka herbata z cytryną, taka to mogę się delektować po małym łyczku.
    W tym Vogue są właśnie modele stylizowane na Fridę, myślałam, że je zauważyłaś :)

    ReplyDelete
  4. Your post is just what I needed today, when I am thinking about the passage of time (and my free days ;))

    I guess we should really try to do important things, take it easy and drink that tea from a mug :) Enjoy it.

    ReplyDelete
  5. Despite the fact that my humble commentary about the late monotony of my Huni-Ji blog has been mauled here :-) I would like to stress out, that those kind of everyday deliberation is what I missed on this blog. So today I am happy :-). But though this tea experiment I find really interesting and worth of trying I have one small notice about this Thich Nhat Hanh guy :-). Actually the axis of the Earth spins quite fast - he, being Vietnamese and therefore living close to equator, travels about 1600km/h (1000mph) continuously thanks to this spin. So the slowness of this movement is rather subjective. I know, I don’t understand Zen :-))).

    ReplyDelete