Sunday, January 03, 2010

Co mi się podoba / What I like

Co mi się podoba z mody lat 50-tych oczywiście. *^v^*
To oczywiste, że nie wszystkie elementy mody danej epoki, nawet naszej współczesnej, podobają się nam lub pasują do naszej figury/osobowości w takim samym stopniu. Dlatego w skrócie opiszę, co chciałabym wybrać dla siebie z mody połowy ubiegłego wieku, może Was też to w jakimś stopniu zainspiruje. Wszystkie zdjęcia znalazłam na Sieci, niektóre pochodzą z czasopism z lat 50-tych.
What I like from the 1950's fashion, of course. *^v^*
It's obvious that not all the elements of the given era's fashion's, even the contemporary one, we like best or suit our personality or figure. So I'd like to list some of the 50's clothes and accessories that I'd like to try for myself, and maybe I'll inspire you to your own fashion experiments. All the photos I found on the Web, some of them are from the era's magazines.

Po pierwsze, sukienki i spódnice z pełnego koła - idealne do już okrągłej figury o pełnych biodrach, pięknie ukrywają zbyt obfite pupy i uda. ~^^~ A jeśli dodatkowo są podkreślone w talii paskiem (wąskim lub szerokim), pokazują światu, że mamy piękną talię osy! (nawet, jeśli nie jest to taka najchudsza osa, chodzi o wizualny efekt oszukania wzroku - pasek "robi" nam talię ^^)
First, the full circle skirts and dresses - perfect for the fuller round hips, beautifully hide the bigger buttocks and thighs. ~^^~ And when they are additionally accented with a belt (narrow or wide) they show the world that we have the best wasp waist ever imagined! (even if we don't, but what counts is the visual effect, the belt "makes" the waist for us ^^)


Po drugie, małe sweterki, pelerynki i bolerka. Sięgające do talii, z rękawami 3/4, zapinane na guziczki, kwinesencja kobiecej delikatności.
Second, small sweaters, ponchos and shrugs. Reaching the waistline, with the 3/4 sleeves, buttoned up, the quintessence of woman softness.


Po trzecie, rękawiczki. Niedawno zgodziłyśmy się z Astarise, że jako osoby ciągle wytwarzające coś rękami mamy te dłonie poniszczone (od farb, od żywicy, od igieł i innych narzędzi), a rękawiczki to idealny sposób na schowanie pocharatanych rąk i nienajładniejszych paznokci (w moim przypadku). Mogą być bawełniane, koronkowe, skórzane, długie lub krótkie, z mankietami, guziczkami, dopasowane do tkaniny lub koloru stroju albo wręcz przeciwnie - mocno kontrastowe.
Third, the gloves. Recently we've talked with Astarise about how we destroy our hands while creating what we create - with paint, resin, needles and other tools, and gloves can hide it all, flawed skin and not so pretty nails (in my case). They can be cotton, lace or leather, long or short, with cuffs, buttons, matching the fabric or colour of the dress or quite contrary - strongly in contrast with it.


Po czwarte, czerwona szminka! *^v^* W ogóle nie używam szminek, a ostra czerwień jest dla mnie kompletną nowością, ale po przedsylwestrowych eksperymentach uważam, że ten kolor mi pasuje, i generalnie poczułam się zmotywowana do wypróbowania innych kolorów na codzień.
Fourth, the red lipstick! *^v^* I generally don't use lipstick at all and bright red is a complete novelty for me but after the pre-New Year's party experiments I believe this colour suits me fine and I'm even inspired to try out more colours on everyday basis.


Powyższe zdjęcie prostą drogą prowadzi nas do po piąte, czyli futra! Nie jestem fanką futra na wielkiej powierzchni, ale futrzane kołnierze, mufki, mankiety, czapeczki są jak najbardziej w sferze moich zainteresowań. *^v^*
The above photo leads us to the fifth point, namely furs! I'm not keen on fur coats but the smaller fur accessories are much to my liking, it may be a collar, a muff, fur cuffs, small hats, ect. *^v^*

Popatrzcie na ten piękny jedwabny płaszcz, nic tak się nie błyszczy jak jedwab... ~^^~
Just look at that silk coat, nothing glitters like a real silk... ~^^~


Po szóste, buty. Tu mam dylemat, bo na pewno bardzo podobają mi się peep-toes, czyli pantofle na obcasie z okienkiem na palce oraz balerinki na płaskiej podeszwie (nieprzychylne moim obfitym łydkom, ale co tam... ^^).
Natomiast nie jestem przekonana do ówczesnych obcasów - zwężających się ku dołowi, cienkich jak szpila, słynnych
stilettos, ponieważ pewniej czuję się na stabilnym klockowym obcasie, a w takich szpileczkach moje nogi wyglądają jak nóżki świnki Piggy... (tak mi się wydaje ^^). To pole pozostawiam sobie do eksperymentów.
Sixth, the shoes. Here I have a problem, because I surely like the high heeled peep-toes and flat "ballet" slippers (which are too flattering for my big calves, but what the heck... ^^).
On the other hand, I'm not too keen on 50's icon - the famous stilettos, on the needle-like heel thinning downwards. I've always felt better on a stable wide heel and I believe my legs placed on such thin heels look like Miss Piggy's feet... I'm going to further experiment on this subject.


Choć muszę przyznać, że znalazłam też takie zdjęcie butów - modelka Yvonne de Carlo.
Although I must admit I also found such photo of the shoes - model Yvonne de Carlo.


A czego raczej nie wykorzystam z mody lat 50-tych?
Nie widzę siebie w spódnicach ołówkowych - baaaardzo podkreślają okrągłe biodra wyraźnie pokazując, ile ich tam jest pod tą spódnicą, krępują nogi pozwalając jedynie na drobne eleganckie kroczki, są chyba zbyt "wyjściowe" jak na moje życie gospodyni domowej, może, gdybym chodziła do pracy do biura?...
Bardzo trudno by mi było mieć codziennie idealnie ułożoną fryzurę - obowiązkowy element pinezkowej dziewczyny, na pewno nie chciałobymi się kręcić na noc papilotów, a moje włosy zachowują się raczej jak figlarnie rozwiana na wietrze grzywka Marilyn Monroe niż perfekcyjne pukle Ditty von Teese. (zawsze mogę celować w stylizacje tej pierwszej damy ~^^~)
I od jakiegoś czasu próbuję odgadnąć, jak im się na głowach trzymały te niewielkie kapelusiki i berety, często płaskie jak naleśnik... Chyba były przypinane spinkami lub grzebieniami do fryzury, bo na zdjęciach czy filmach nie zauważyłam, żeby panie miały gumkę pod brodą. ^^
Oraz na pewno trudno by mi było rozstać się z wielką torbą na rzecz małej kobiecej torebeczki...*^v^*
And what is not going to reside in my wardrobe?
I cannot see myself in the pencil skirts, they are so tight that they show to the world exactly how round our hips are, they limit our leg movements to teeny tiny steps and they are a bit too posh for my housewife everyday life I believe, maybe if I went out to the office each morning I might wear them?...
I'd find it difficult to have the ideal hairdo everyday - such a must-have if we think about the pinup girl fashion, I'm not too fond of putting the foam rollers overnight and my hair is more similar to Marilyn Monroe's flirty fringe than Ditta von Teese's perfect stay-in-place curls. (although I can always aim my stylizations at the first mentioned lady ~^^~)
And for some time now I've been trying to figure out how did they keep those small hats and berets on? They are often as flat as a pancake so there must be some pins and combs system to it because I've never seen any elastic under the women's chins on any photos or in the movies. ^^
And I would find it very difficult to switch from my big tote to a small purse... *^v^*


A jakie są Wasze preferencje?
And how about you?

7 comments:

  1. no popatrz, się nad epoką nie zastanawiałam a lubię:
    szerokie spódnice, ołówkowe zresztą też, eleganckie szpilki, kobiece małe kardigany, czasem czerwoną szminkę i rękawiczki:)
    nie do przyjęcia natomiast są torebeczki (choć od jakiegoś czasu, odkąd drepczę do pracy a nie na plac zabaw torebki zdecydowanie mi się zmniejszyły), kapelutki (blee), futra (nobliwe strasznie a ja i bez tego mam kompleks nadchodzącej 40!). no i perfekcyjne fryzurki też odpadają, cierpliwości i czasu o 6.30 brak!
    a i balerinom też stanowczo mówię nie, z powodu wzrostu bardziej niż nikczemnego....

    ReplyDelete
  2. Uwielbiam spódnice z koła i te ołówkowe. Z koła na co dzień, z halką na wieczór a ołówkowe do pracy. Chociaż jeśli ołówkowa spódnica jest zrobiona z wieczorowej tkaniny to i na większe wyjście. Zapomniałaś jeszcze o spodniach! Bardzo mi się podobają spodnie kończące się tuż nad kostką, z wysoką talią. Niestety w takim fasonie wyglądam śmiesznie :( Uwielbiam buty! Lubię te na szpilkach, ale nie chodzę w nich często bo moje stópki są nieprzyzwyczajone, za to balerinki kocham całym sercem.

    W ogóle bardzo podoba mi się moda z lat 50! Liczne inspiracje znajduję u Vintage Girl: http://vintagegirl.blox.pl/html

    Tak w ogóle zazdroszczę Tobie i jej figury. Piękne rzeczy inspirowane pinezkami można znaleźć w ciuchlandach, ale zazwyczaj w rozmiarach dla normalnych kobiet a nie takich patyczaków jak ja :(

    ReplyDelete
  3. Ja lubię w modzie z lat 50 to samo co ty, za wyjątkiem futer (futra - prawdziwe, są dla mnie be z powodów ideologicznych ;-) Za to uwielbiam ołówkowe spódnice z podwyższonym stanem, ponieważ jestem szczęśliwą posiadaczką figury "klepsydry" i fajnie w nich wyglądam ;-) I dałabym się pokroić za perfekcyjną fryzurę pin-up, bo moje włosy są wyjątkowo niesforne i w ogóle nie współpracują w tej kwestii. Lubię też styl Audrey, te przykrótkie wąskie spodnie np. i chustka na głowie, ale jako, że nie jestem filigranową baletnicą, to do mnie nie pasują, a w chustce na głowie wyglądam jak wiejska baba. A dla dodania otuchy - kobitki na zdjęciach z lat 50 mają takie wąskie talie, bo nosiły gorsety :-)

    ReplyDelete
  4. Z opóżnieniem podziwiam Twój strój sylwestrowy, wyglądałaś super! :)

    Z lat 50-tych to ja chyba wszystko lubię - i szerokie spódnice, i wąskie, i rękawiczki, i to, że wszystkie stroje są tak wykończone pod szyją, że wydłużają szyję. A przede wszystkim to, że te wszystkie ubrania dają natychmiastowy efekt skończonej elegancji i szyku.

    Ołówkowe podkreślają okrągłe biodra, ale cóż jest złego w okrągłych biodrach? Jeżeli spódnica zwęża się przy tym ku dołowi, to znów optycznie wydłuża i wyszczupla. Natomiast najlepsze pod tym względem są spódnice-tulipany, które sięgają zaraz za kolano - polecam! :)

    ReplyDelete
  5. Och, a ja z kolei uwielbiam ołówkowe spódnice! ten fason wymyślono z myślą o mnie, ładnie mnie "podłuża", a że nie mam wyraźnej talii i raczej wąskie biodra, to efekt jest naprawdę dobry. Z tym, że raczej kojarzy się na mnie z angielską damą niż z pin-up girl.
    Natomiast co do rękawiczek się zgadzam... moje dłonie same w sobie nie są dekoracyjne - krótkie i dość mocne palce, z paznokciami rzadko malowanymi, a bardzo często opiłowanymi króciutko, do samych opuszek (mój Mąż żartuje, ze są to palce "wątłe inaczej ;-) No i najczęściej albo pokłute i porysowane od igły, albo z pazurkami spękanymi od krakla, albo podrapane w kocich zmaganiach. Więc rękawiczki byłyby idealne... najchętniej ze skóry pięknie glansowanej ;-)
    I jeszcze coś - do twarzy Ci z nową koleżanką, panią Czerwoną Szminką.

    ReplyDelete
  6. Moda lat 50. jest fantastyczna - super kobieca i tak różnorodna że każdy znajdzie coś dla siebie. Uwielbiam spódnice szyte z koła oraz te ołówkowe. I w jednych i w drugich wyglądam i czuję się fajnie, jednak podobnie jak buty na obcasie niestety na co dzień rzadko bywają częścią mojego ubioru.

    Natomiast futra, małe torebeczki, rękawiczki, przykrótkie spodnie oraz różne nakrycia głowy (dobrze się domyślasz, na miejscu utrzymują je specjalne szpilki, wiem do moja ciocia nadal używa tej metody)oraz małe sweterki w których wyglądam katastrofalnie, odpadają!

    Fryzury i makijaż to dla mnie nieustanne pole do eksperymentów - więc czerwona szminka oraz idealnie ułożone włosy czasem mi się zdarzają :)

    Lata 50. to był z pewnością fajny czas w modzie...

    ReplyDelete
  7. I am really not sure what would suit me.
    But i do love "hippie clothes" the big bell bottoms and flow-y tunic tops with the big sleeves with beads or lots of colors swirling on them. lots of necklaces and bracelets. Long straight hair.
    I also like the 20's flapper dresses.
    Wouldnt it be fun to do a party every month have each month the theme would be a different decade that you could dress like :)

    ReplyDelete