Thursday, October 06, 2011

放課後

{Tytuł wpisu 放課後 to Houkago, co oznacza "po szkole", a także jest przypadkowo nazwą zespołu muzycznego Houkago Tea Time z mojego ukochanego anime K-ON! *^v^*}
{The title of the post 放課後 reads Houkago which means "after school", and it's also coincidentally the name of the music group Houkago Tea Time from my favourite anime K-On! *^v^*}

Relacja na gorąco z pierwszych zajęć z japońskiego - nauczycielka jest miła i trochę roztrzepana, grupa jest dwunastoosobowa i wydaje się być w porządku, jest jeden mądrala, który wcześniej się uczył i troszeczkę się popisuje. Omówiliśmy podstawowe słownictwo - powitania, podziękowania, przeprosiny, przedstawienie się i zaczęliśmy przerabiać hiraganę. Dostałam pracę domową - ćwiczenia z hiragany, i ogólnie jestem nastawiona pozytywnie. ~^^~
Acha, i wybrałam szkołę Kotonoha, ponieważ poleciła mi ją koleżanka, która właśnie zaczęła trzeci rok nauki japońskiego (oraz była to oferta okazyjna cenowo w porównaniu do innych szkół, które rozważałam).
Quickly about my Japanese classes - the teacher is nice and a bit giddy, there is a group of 12 people and everybody seem okay, there is one know-all who apparently already learnt Japanese and is a bit of a show off. We started with some basic vocabulary - greetings, thanks, apologising, introductions and two rows of hiragana. I got a homework - hiragana practice, and generally I'm positive about it. ~^^~

Oczywiście nie mogłam sobie odmówić jednej rzeczy - w mojej grupie oprócz "dorosłych pracujących" jest dwóch uczniów liceum i dwóch studentów, i od razu zaczęłam im strasznie zazdrościć. Tego, że oni przyszli na ten kurs tak wcześnie w swoim życiu, tego, że ja nie zrobiłam tego na przykład dwadzieścia lat temu, albo dziesięć. Wiem, że podobno nigdy na nic nie jest za późno, ale zawsze będzie się za mną ciągnęło przeświadczenie, że tyle mogłam zrobić ze swoim życiem, kiedy byłam jeszcze na studiach, a wtedy o tym nie myślałam, tylko sobie studiowałam i nie zastanawiałam się nad swoją przyszłością. Ech, tak musiałam się tym z Wami podzielić... ^^
Of course I couldn't stop myself from the following thinking - in my group there are some working adults, but also two highschoolers and two students, and I immediately thought that I'm soooo jealous. I'm jealous that they started so early in their lives, that I didn't choose this Japanese course twenty years ago, or even ten. I know, there's saying that it's never too late for anything, but I'll always think that I could do so many things with my life when I was a student, and at that time I just studied and didn't for a moment think about my future. Well, I just had to share it with you...
***

E.milio, czytając Twój komentarz na szybko (bo mi się zupa odgrzewała) przeczytałam: "ja czasem gotuję płatki z róż" i to mnie zatrzymało i kazało jeszcze raz dokładnie przeczytać ze zrozumieniem... *^v^*

Susanno, to teraz biegnij po dynię i rób marmoladę dyniowo-imbirową, naprawdę warto! ~^^~

Dziewczyny, a chleb sam się piecze! Wrzucam tylko wszystkie składniki do miksera (tylko musi być mocny, z hakiem do wyrobienia chleba, zwyczajny mikser może się spalić) i samo się ugniata, potem samo rośnie a ja tylko pstrykam włącznikiem piecyka. ^^

Intensywnie Kreatywna, trzymam kciuki za Twój włoski! *^v^*

12 comments:

  1. No i brawo !
    Nie odwarcaj się do tyłu.
    Wiem,że trudno pozbyć się rozliczeń i podsumowań i że dobrze radzić, ale mówię/ piszę, bo sama przez to przeszłam.
    Kiedy jednak zrozumiałam,że przede mną jeszcze raz tyle życia, ile już przeżyłam i że teraz jestem świadoma wyborów ( co nie znaczy,że nie popełniam błędów ), moja radość nie ma końca :)

    ReplyDelete
  2. Kurczę, ja też ostatnio rozmawiałam z mężem, ile to można było zrobić za młodu, a człowiek głupi tylko imprezował na tych studiach, na jakieś przeglądy filmowe chodził, na randki latał:) Teraz w ogóle inne czasy, chyba wszyscy studenci pracują i to nie tak jak my dorywczo jakieś korki, tylko normalnie w firmach, inne czasy. Najbardziej właśnie żałuję, że się kilku języków nie nauczyłam, widzę niestety różnicę w przyswajaniu wtedy a teraz, nie ta głowa;) Ale pocieszę Cię, że i tak jesteś mądzrejsza niż ja biorąc się za japoński z takim wyprzedzeniem - wyjechałam za granicę po jednym semestrze nauki języka, no i teraz się męczę dukając jak Kali:)

    ReplyDelete
  3. Takie same myśli przydarzają mi się w związku z dwoma rzeczami - nauką dziergania na drutach oraz założeniem własnej firmy.
    Ale zawsze powtarzam sobie, że dawniej z tej szansy bym nie skorzystała należycie, a teraz moje szanse na sukces są większe, bo moje doświadczenie życiowe jest bogatsze.
    Z Tobą też pewnie tak jest - 10 lat temu nie doceniłabyś w pełni nauki, nie miałabyś w niej takiego celu. Teraz natomiast sięgasz po coś wymarzonego, z maksymalną motywacją w postaci tego, że jak się już nauczysz, a w międzyczasie wymyślisz pomysł na "japońską siebie" to nic już nie będzie stało na przeszkodzie twojemu wyjazdowi.

    ReplyDelete
  4. Brawo, życzę ci dużo sukcesów i radochy z nauki. A z tym oglądaniem się za siebie, to głupota jest, za rok będziesz żałować, że teraz nie poświęciłaś tego czasu na robienie czegoś fajnego zamiast oglądanie się wstecz ;-) czyli błędne koło. Co było to było, to, że hipotetycznie mogłaś coś zrobić wcześniej nie oznacza, że na pewno wtedy by się to udało lub sprawiało ci tyle satysfakcji, co teraz. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć.

    ReplyDelete
  5. Ech ostatnio też się zaczęłam zastanawiać nad sobą. I też doszłam do podobnego wniosku, że zazdroszczę tym wszystkim młodszym, którzy się uczą japońskiego. Jakbym nie zawaliła tego języka na drugim roku studiów, to może bym pojechała na jakieś stypendium, olała Polskę na parę lat bez bólu, a teraz nie jest to już takie banalne. Mam poukładane życie, pracę itd. Jakbym miała tam wyjeżdżać to z choć nikłą gwarancją pewności, że nie będę musiała wrócić po pół roku, bez pieniędzy i pracy w Polsce :/
    ale gdybania gdybaniami. Brahdelt, uczymy się języka, jest zajefajny i dodaje mi jakiś cel do mojego bezcelowego życia, no i owiewa mnie chmurką marzeń, że może kiedyś jednak coś się zmieni :3
    nie jest źle :)

    się rozpisałam

    ReplyDelete
  6. jeszcze machnę drugi kawałek, z drugiej strony jakbym się wtedy przyłożyła i np wyjechała, to nie poznałabym Ciebie, lalkowego hobby też bym raczej nie miała :(

    ReplyDelete
  7. Na wszystko jest czas. Widocznie teraz jest ten Twój na japoński. Zgadzam się z Herbatką, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć.

    ReplyDelete
  8. A ja znowu komentarz do komentarza... Się mi nastrój kaznodziejski włączył. Ale co tam. Przede wszystkim problem że się na studiach człowiek "imprezował" i włóczył choćby po festiwalach filmowych zamiast zdobywać doświadczenie w pracy jak dzisiejsi studenci to kij z dwoma końcami (jak to kij). Jeden koniec już poruszono, drugi jest taki że studia w mojej opinii dotąd nie były tylko i wyłącznie czasem zdobywania dobrej i dobrze płatnej pracy ale również, a może nawet przede wszystkim, czasem rozwijania takich zbędnych i mało przydatnych korporacyjnie elementów studenta jak zainteresowania, osobowość i takie tam, oraz czas na interakcję z ludźmi w celach innych niż biznesowe. I czas na przychodzenie do głowy głupich pomysłów, szalonych idei etc. ważnych potem dla swoistej "higieny myślenia" :-). Nie twierdzę, ze dziś tego na studiach nie ma, ale mam wrażenie że dziś, szczególnie na niektórych uczelniach, studiuje się jednak znacznie częściej po to żeby już, od razu, na starcie zacząć konkurencję o przyszłość dostatnią przez co aspekt osobowościorozwojowy ucierpieć może. Kiedyś było inaczej, dziś jest tak ale nie ma co żałować - nam studia dały coś, czego dzisiejszym studentom być może nie dadzą i odwrotnie. Nawet jeśli nie czujemy, żeśmy się jakoś rozwinęli to nie znaczy, że to się nie stało. A nawet samo imprezowanie bez zastanowienia i zobowiązań było ważne - no bo kiedy niby człek ma takie możliwości później? Ci co dziś na studiach budują z zapałem i w sposób zorganizowany swoją przyszłość będą lepiej ustawieni od nas w owej przyszłości. Ale poszaleć będą mogli co najwyżej na emeryturze, bo jak już się ustawią to trzeba będzie rodziną się zająć więc miejsce na szaleństwa zostanie dopiero jak się dziećmi już przejmować nie będzie trzeba. To oczywiście też nie jest złe rozwiązanie, każdy robi po swojemu, choć można zauważyć, że lepiej się szaleje jak organizm jest wydajniejszy :-).

    yarnFerret jakbyś nie zawaliła i pojechała to dziś może nie mogłabyś napisać "Mam poukładane życie, pracę itd." Fajne to życie chyba, co? A może byłoby fajniejsze? A może nie? Jak jest fajne, to nie ma co się zastanawiać bo od tego dymi z uszu tylko niepotrzebnie :-). Do czego (znaczy do tego niezastanawiania się nad niepotrzebnym) usilnie mą małżonkę zwykle namawiam, więc bardzo Ci dziękuję za możliwość posłużenia się Twoją wypowiedzią w tym celu :-).

    ReplyDelete
  9. Chyba każdy tak ma na pewnym etapie swojego życia.. Ja dosyć często ostatnio i pod każdym prawie względem ;D Ale lepiej późno niż wcale. Ciesz się, że masz taką możliwość teraz, na spokojnie się uczyć :)

    ReplyDelete
  10. Swietnie rozumiem twoje uczucia, nawet je podzielam do pewnego stopnia, mimo ze widze ich nieracjonalnosc. Jesli nie zrobilas tego wczesniej, to znaczy ze nie bylas gotowa po prostu. Mnie w ogole zawsze zdumiewala ta tyrania chronologiczna w Polsce. Na studia zaraz po maturze (iluz dziewietnastolatkow jest na tyle samoswiadomych, zeby dobrze wiedziec czego chca od zycia?)bo potem to juz "za pozno". I takie myslenie sie bardzo wdrukowuje. Mnie pomogly wyjazdy, obracanie sie wsrod ludzi, ktorzy wlasnie po liceum czesto zaczynaja pracowac albo uczyc sie w szkolach policealnych aby pracowac, a potem ewentualnie ida na uniwersytet, czesto pozno po dwudziestce/trzydziestce. Bo uniwersytet jest na pasje, zainteresowania, uniwersytet jest dla pozytywnych maniakow. Nie wszyscy musza tam isc zeby potem blyszczec literami przed nazwiskiem. Mozna miec rzetelne wyksztalcenie i doswiadczenie zawodowe i daleko zajsc na tym. A na uniwersytet mozna sie zapisac zawsze.
    No ale ja jestem z Polski. U mnie pokutuje myslenie, ze po trzydziestce to juz "za pozno" "mlodosc zmarnowalam" itp. Zaczynac studia podyplomowe? Teraz?? No co ty... Trzeba jednak przyznac ze powoli przycicha.
    Ja na studiach w ogole bylam strasznie zahukana, tak naprawde jedna z rzeczy ktorych zaluje najbardziej to fakt, ze nie wykorzystalam nalezycie wakacji, nie poznalam wiecej swiata itp :)

    ReplyDelete
  11. ja też podpiszę się pod maksymą, że jednak nigdy nie jest za późno, może tylko bywa trudniej, choć to też nie jest reguła :)
    ja np po potknięciu się na egzaminach wstępnych na studia odpuściłam sobie, wpadłam w rytm pracy, innych obowiązków i dopiero 5 lat temu postanowiłam to zmienić. Dziś przede mną jeszcze obrona, reszta minęła, momentami było "pioruńsko" trudno ale możliwie

    a za naukę japońskiego podziwiam i troszkę zazdroszczę

    ReplyDelete
  12. I like the word "you're never too old to learn " I just started to learn Spanish.

    By the way why do you learn Japanese?
    For fun or bussiness?

    ReplyDelete