Saturday, September 17, 2011

Mniam, mniam / Yummy, yummy

Intensywnie Kreatywna, ja nawet wolę, jak mąż sam sobie robi śniadania, ja generalnie nie jestem mocna w tych posiłkach, wolę się skupić na obiadach i kolacjach. ^^

Anju, dziękuję, staram się! ~^^~

Zulko, dziękuję i smacznego! *^v^*

***

"Ziemniaaaczki! Kartofeeeelki!" - taki okrzyk obudził nas dzisiaj rano, dochodzący zza okna, gdzie krążył obwoźny sprzedawca ziemniaków. Czy ktoś jeszcze kupuje worki ziemniaków na zapas na zimę?... (Moja babcia kupowała.)
"Potatooooos! Potatoooooos!" - such shouts woke us up today, coming form outside the window where the potato seller was doing his rounds around my neighbourhood. Do people still buy supplies of potatos for Winter, like they used to do in the past? (My Grandma did that.)

Mąż się wczoraj obśmiał jak norka, kiedy zaczęłam zdanie od "kompletnie nie wiedziałam, co zrobić na kolację..." i podałam sałatkę z pieczonych buraków (zawinąć nieobrane buraki w folię aluminiową z gałązką rozmarynu i do piekarnika na 45 minut w 200 stopniach, po upieczeniu obieramy i kroimy na kawałki) z serkiem i dressingiem z oliwy i cytryny oraz kanapki z obsmażoną z szalotkami kaszanką na ciabatach z ciemnymi oliwkami, z musztardą. ~^^~ Naprawdę nie miałam pomysłu więc jestem przykładem na to, że dobre zaopatrzenie lodówki to 90 % sukcesu!
My husband was laughing last night when I started a sentence with "I had no idea what to prepare for supper..." and I served baked beetroots salad (wrap unpeeled beetroots in alu foil with rosemary sprig, bake 45 minutes in 200 C, peel them when they're baked and cut into cubes) with spiced cottage cheese and dark olives ciabatta sandwiches with fried kaszanka with shallots, topped with mustard. ~^^~ I really had no idea so that's the example that a well done shopping is a 90% of a success!
Mąż kazał mi zrobić zdjęcie, chociaż nie jest to zbyt fotogeniczny talerz (ale było smakowicie ^^).
My husband told me to take a photo although the dish wasn't too photogenic (very tasty though ^^).

Dzisiaj na deser upiekłam najprostszą szarlotkę pod słońcem, więc polecam: jabłka i rabarbar kroimy w kostkę, obsmażamy z brązowym cukrem i cynamonem, następnie wykładamy je na gotowe ciasto (francuskie lub kruche) i zapiekamy 45 minut w 170 stopniach. Takie smaczne, że zjadłam dwa kawałki, na ciepło polane zimną słodką śmietanką. ~^^~
Today for a desert I made the easiest apple pie ever: I chopped apples and rhubarb into cubes and stewed them with some brown sugar and cinnamon, then I put it on the ready made French dough and baked for 45 minutes in 170 Celsius. It's so good that I ate two pieces, warmed up, with some sweet cream poured all over it. ~^^~


Chciałam zrobić dekorację ale zapomniałam, że ciasto francuskie się kurczy podczas pieczenia... Czy widać jeżyka z jabłkiem na kolcach i spadające jesienne listki japońskiego klonu? *^v^*
I wanted to make a decoration but I forgot that French dough shrinks while baking... Can you see the hedgehog with an apple on top and some Japanese maple leaves falling from above? *^v^*

7 comments:

  1. moja koleżanka tak kupuje warzywa:) i ja bym też tak kupowała, niestety po moim osiedlu nikt taki nie krąży. właściwie to chyba za tydzień pojadę na plac, i nabędę worek ziemniaków, jabłek...

    pieczone buraki! mniam.

    a na szarlotkę podam Ci jeszcze jeden prosty przepis:
    wymieszać 2 szklanki mąki, 2 szklanki kaszy manny i szklankę cukru. połowę tej mieszaniny wysypać do tortownicy (25 cm) wysmarowanej masłem. na to na grubej tarce zetrzeć kwaśne, soczyste jabłka, tyle, żeby grubą warstwą przykryły suchą mieszankę. na jabłka wysypać 2 część mieszaniny. z zimnego masła ścinać cienkie plasterki (najlepiej obieraczką do warzyw:)) i ułożyć jeden przy drugim na wierzchu ciasta. piec w 180 stopniach, aż masło całkowicie się rozpuści, a wierzch mocno zrumieni.
    kto lubi słodsze, może posypać jabłka cukrem, albo cukrem i cynamonem, albo samym cynamonem...

    ReplyDelete
  2. też bym chciała tak "nie mieć pomysłów" jak Ty ;) Pyszności! Jak widzę posty z bento to już po prostu nie zaglądam, bo wiem, że zaraz pójdę jeść, teraz zajrzałam i chyba pójdę jeść zaraz...

    A szarlotkę Inki robię jeszcze prościej - po szklance mąki, kaszy i cukru, łyżeczka proszku do pieczenia, kostkę masła topię w mikrofali (a jak nie zapomnę wcześniej wyjąć z lodówki i jest miękkie, to nie topię), łączę wszystko w jedną kulę, dzielę na pół - pół na blachę, na to jabłka z cynamonem (kiedyś dałam brzoskwinie i też było dobrze), drugie pół na wierzch i już.

    To spadam do kuchni :P

    ReplyDelete
  3. U nas też krążą tacy obwoźni sprzedawcy warzyw. Na jednego mamy nawet ksywę ;) Mąz woła "Warzywko przyjechał" i wiadomo o kogo chodzi. Sałatka z buraczków mnie zaintrygowała, z pewnością wypróbuję bo jak całe lata buraczków nie jadłam tak ostatnimi miesiącami się nimi zajadam :)
    A co do prostej szarlotki to podam Ci jeszcze prostszy przepis :> Opublikowałam go na smacznym wizażu dlatego podaję linka bezpośrednio doń -> http://wizaz.pl/kulinaria/przepis_widok.php?id=3712

    ReplyDelete
  4. A u mnie bylo wczoraj risotto ze swiezo zebranymi prawdziwkami i cycki z kurczaka owiniete bekonem. Wiec (w drodze wyjatku ;-) dzisiaj jedzenia Ci nie zazdroszcze :-)

    ReplyDelete
  5. A ja wypróbowałam przepis z książki Słomy i Trymbulaka na kotleciki z kaszy gryczanej. To też na zasadzie coś z niczego. Było pyszne.

    ReplyDelete
  6. Obwoźni sprzedawcy to dla mnie nie nowość. Mieszkamy pod Poznaniem i regularnie w soboty jeździ Pan z jajkami prosto od niezestresowanych kur, trzy razy w tygodniu mamy wędlinki, kiełbaski i mięso wszelakie, co rano są świeże bułeczki i inne pieczywo dowożone prosto pod dom. Co najśmieszniejsze nie korzystamy z żadnych z tych obwoźnych dobrodziejstw, ale sąsiedzi i owszem.

    ReplyDelete
  7. A ja wróce jeszcze do Twojej pielęgnacji włosów.
    Słyszałam gdzieś, że im mniej chemii i mniej składników w szamponie - tym lepiej.
    Chciałam zapytać, co myślisz o szamponie, który w składzie ma: wdę destylowaną, olejek kokosowy, wyciąg z aloesu, panthenol, jojobę, witaminy A, D, E i proteiny owsa. I tylko tyle.
    Pachnie nieziemsko, kosztuje majątek a przeznaczony jest... dla psów.
    Załamana stanem moich włosów po szamponach różnych zdecydowałam się sięgnąc po ten. Dziś pierwsza próba.:)

    ReplyDelete