Sunday, September 04, 2011

Włosy V

Dziękuję za komplenty dla nowego sweterka! ~^0^~

Zulko, zbliżenie ażuru było już tutaj.

Kruliczyco, tak! ^^ To TA ławeczka, ostatnia jaka się ostała.

Jadziu, wzór idzie od ściągacza i jest tylko z przodu.

Agato, w trakcie zdjęć przypomniałam sobie o tym uśmiechaniu się... ~^^~

***

I'm writing another post about my hair and how I changed my ways of taking care of them a month ago.

***

Dziś obiecane efekty miesięcznej kuracji.

Miesiąc temu zrobiłam zdjęcie poglądowe - włosy następnego dnia po wieczornym myciu, wysuszone naturalnie - lekko falowane, suche, oklapnięte, puszące się z wieloma odstającymi urwanymi włoskami, cienkie końcówki, objętość włosów znikoma (zebrane gumką tworzą cienki sznureczek).

Włosy rozciągnięte miały długość 44 cm.


I teraz czas na pierwsze rezultaty, to znaczy odpowiedź na pytanie czy warto było tak się starać?

Warto.

Wiem, że z powyższej listy zabiegów wynika, że w poprzednim miesiącu nie robiłam nic innego jak tylko siedzenie w łazience i zajmowanie się włosami... *^v^*, ale tak naprawdę te wszystkie zabiegi nie zajmują aż tyle czasu. Owszem, to coś więcej niż zmoczyć włosy-umyć szamponem-spłukać-nałożyć szybką odżywkę-spłukać. Ale dużo z tego dzieje się samo, trzeba tylko poświęcić kilka minut na przygotowanie zabiegu - łykanie tabletek to oczywistość, trzeba tylko pamiętać, żeby je brać regularnie, natomiast wcierki, maseczki i olejowanie?

Bogate maseczki wielogodzinne można robić w weekend, kiedy akurat mamy spędzić cały dzień w domu, np.: na sprzątaniu, wymieszanie składników i nałożenie ich rano na włosy to 10 minut czasu, a potem tylko zawijamy głowę w folię i lekko podgrzany ręcznik, i zapominany o maseczce aż do wieczora, do zmycia. Nałożenie na włosy łyżki stołowej oleju wraz z szybkim masażem głowy to też około 10 minut, tak samo wcieranie w głowę preparatów wzmacniających (tych nie trzeba zmywać, więc można je wcierać rano po obudzeniu, przed wyjściem do pracy płyn zdąży wyschnąć). Dla tych, którzy nie mają wolnych kilku godzin w trakcie dnia nawet w weekend polecam nakładanie maseczek i olejów na noc (można wtedy zapleść warkocz i rozłożyć na poduszce ręcznik, żeby uniknąć ubrudzenia olejem, maseczkę niestety trzeba ukryć pod folią i ręcznikiem).


A teraz do konkretów - tak naprawdę po miesiącu nie widać wielkiej różnicy, a nawet widać w teksturze różnicę na minus. Za to jest ogromna różnica w dotyku i w zachowaniu się włosów, szczegóły poniżej.


Już po tygodniu od odstawienia silnych chemicznie szamponów i odżywek moje włosy zaczęły być bardziej miękkie i puszyste (nawet mąż to zauważył ^^), czułam, że nabrały życia, były bardziej błyszczące, nawilżone, sypkie, "odlepione" od głowy.

Po trzech tygodniach i zmianie produktów pielęgnacyjnych włosy zorientowały się, że nie ma już stałej regularnej dostawy chemii i silikonów, i pokazały, w jakim naprawdę są stanie. Co było smutne, bo zaczęły się mocno puszyć (wtedy wyraźnie wyszło na jaw, że każdy ma końcówkę na innej długości, bo z powodu przesuszenia pourywały się w różnych miejscach). To właśnie miałam na myśli pisząc powyżej, że nie widać różnicy albo widać ją na minus. Ale jednocześnie z każdym olejowaniem i czesaniem Tangle Teezerem włosy nabierały blasku a pobudzone cebulki wypuściły trochę tzw.: baby hair, czyli nowych młodych włosków.

Po miesiącu zabiegów (a nawet wcześniej) po uczesaniu się zdejmuję ze szczotki maksymalnie 10 włosów, a czasami nawet tylko 5, czyli cebulki się wzmocniły i przestałam rwać splątane włosy złą szczotką (wcześniej to była duża garść za każdym czesaniem). Włosy się jakby wyrównały i zdyscyplinowały, stanowią jedną bryłę i nie przypadkową zbieraninę kosmyków, z których każdy idzie w swoją stronę. Są miękkie, w dotyku są aksamitne i sypkie, mocno się błyszczą. Aktualna długość: 45 cm.

{Na 12 dni przed upływem miesiąca zaczęłam dodatkową kurację picia rozpuszczonych w mleku drożdży, ale jeszcze nie jestem w stanie napisać niczego o jej rezultatach.}


Wiem, że jestem na początku długiej drogi. Miesiąc to dopiero mały kroczek na drodze do osiągnięcia pięknych, zdrowych włosów, ale jak na razie nie zniechęciłam się, lubię te codzienne lub codwudniowe rytuały aplikowania olejów, płynów, odżywek i łykania pastylek/picia ziołowych herbat, więc myślę, że bez problemu pociągnę temat dalej. Tym bardziej, że naczytałam się blogów włosomaniaczek, które zaczynały tam gdzie ja a po pewnym czasie mogły się pochwalić zdrowymi, pięknymi, długimi włosami. Zostaję przy olejach, wracam do henny, którą kiedyś farbowałam włosy, ale potem zmieniłam farby na chemiczne. Za miesiąc obiecuję kolejny raport z postępów. ~^^~
Ostatnio obejrzałam moje zdjęcia z czasów liceum, potem studiów i wychodzi na to, że nigdy nie udało mi się osiągnąć długości włosów większej niż około 40-45 cm (tak jakby włosy przestawały mi rosnąć) i pcha mnie ciekawość - jakie rezultaty osiągnę przy obecnej naturalnej intensywnej pielęgnacji za miesiąc, dwa, trzy, za rok?... *^v^*

6 comments:

  1. Brahdelt, ja chyba przypadkowo odkryłam remedium na puszenie się - mam podobne włosy do Twoich, tak na oko - niestety geny mojego Taty (włosy tak kręcone, że całe życie nosił jedną fryzurę) i mojej Mamy (włosy tak proste, że po nakręceniu lokówką i polakierowaniu po 5 min. znów proste) walczą we mnie, więc moje włosy całe życie wyglądały tak, jakby mi z nich trwała zeszła. I ostatnio chciałam robić SMT i jak na złość na mazdiłach nie mieli wszystkich składników do żelu aloesowego, więc zrobiłam żel aloesowo-witaminowy, w którym zamiast gumy guar używa się aginatu (alg) - zrobiłam SMT z tym zamiast czystego żelu aloesowego i widzę megapoprawę, a włosy są jak jedwab w dotyku.
    A tak poza tym to moim zdaniem, Twoje włosy wyglądają wyraźnie lepiej, owszem jeszcze się puszą, ale ogólnie sprawiają "solidniejsze" wrażenie. Trzymam kciuki za dalsze postępy.

    ReplyDelete
  2. Dzięki za odświeżenie pamięci. Ażurek obejrzałam - jest śliczny.
    Gratuluję sukcesu i trzymam kciuki za dalsze postępy.

    ReplyDelete
  3. Ja chciałam tylko dać znać (nie mając nic konkretnego do powiedzenia w temacie), że jestem fanką twojego cyklu o włosach ^__^

    ReplyDelete
  4. Powtórzę się za Herbatką, ale też mam wrażenie, że wizualnie Twoje włosy wyglądają lepiej. Poza tym moja fryzjerka zawsze powtarza, że najszybciej to się uzyskuje oszukane efekty zewnętrzne, jak się włosy wymaże jakimś specyfikiem i lśnią aż oczy bolą, ale na prawdziwą poprawę, a raczej odbudowę potrzeba około pół roku rzeczywistego dbania o włosy.

    ReplyDelete
  5. Co do sweterka z poprzedniego posta, to chcialam tylko powiedziec, ze podoba mi sie takie polaczenie vintage'owego fasonu, drobnego kobiecego sweterka z nowoczesnymi spodniami o troche bojowym charakterze. Naprawde ciekawie wypadlo i ladnie podkresla twoja talie.

    A co wlosow, to przylacze sie do chorku - wygladaja na tym drugim zdjeciu na silniejsze i bardziej zdyscyplinowane, choc jeszcze kawalek drogi przed nimi. Ale zdecydowanie w dobrym kierunku zmierzaja. Ja tez sie troche zarazilam, zobaczymy co z tego wyniknie. Jestem troche ze starej szkoly, ze sie wlosow nie przekarmia i nie przeladowuje odzywkami itp, a juz odzywki bez splukiwania to samo zlo. Musialam sie przelamywac pierwszy raz :)

    ReplyDelete
  6. Wyczytałm we wcześniejszych wpisach o róznych specyfikach do wcierania w skórę głowy. Niektóre znałam inne postaram się poznać ale chciałabym też podpowiedziec coś co mnie pomogło kiedy moje włosy, po ciąży były w fatalnym stanie to były preparaty z serii Seboradin firmy Inter Fragrances , a zwłaszcza lotion do wcierania z wyciągiem z czarnej rzepy. Naprawdę po nim moje włosy były dużo ładniejsze, więc polecam to co mnie pomogło.
    Sweterki przepiękne .Tylko pozazdrościć albo ztej zdrowej zazdrości wziąść się do takiej roboty.
    pozdrawiam Ela.

    ReplyDelete